Po siedmiu godzinach spędzonych w nocy na lotnisku w Atenach, pasażerowie Centralwings wylądowali w sobotę po godzinie 6 rano w Krakowie. I nie kryją oburzenia postępowaniem przewoźnika, który - jak twierdzą - nie poinformował ich o przesuniętym locie.
Skrzynka Kontakt TVN24 została w sobotę zasypana informacjami o sytuacji grupy pasażerów, którzy wieczorem utknęli na lotnisku w Atenach. Spędzili tam także noc z piątku na sobotę musieli spędzić na lotnisku w Atenach.
Twierdzą, że o zmianie terminu wylotu dowiedzieli się z tablicy informacyjnej na lotnisku. - Każdy z pasażerów musiał sobie radzić na własną rękę. Nikt do nas nie przyszedł, nie zaoferował pomocy. Pani w okienku powiedziała, że jedyne co może dla mnie zrobić, to poinformować, że bagaże odbierze od nas pięć godzin później, niż wynikało z planu lotu - mówi nam jedna z pasażerek.
Dodaje, że pasażerowie nie otrzymali żadnego posiłku, hotelowego vouchera czy jakiegokolwiek wsparcia. Dlaczego linie nie pomogły swoim klientom?
Czekali przez zmiany w rozkładzie
Bo, jak twierdzi rzecznik Centralwings Kamil Wnuk, ten lot nie był opóźniony a przesunięty. Pasażerowie czekali, bo zmienił się rozkład lotów przewoźnika.
Według rzecznika, procedura w takim wypadku przebiega następująco: przedstawiciel linii dzwoni do klientów trzy razy i wysyła wiadomość na pocztę elektroniczną oraz sms, jeśli podany był prawidłowy numer telefonu. - Ta procedura została spełniona - zapewnia rzecznik.
- Nikt do nas nie zadzwonił - odpowiada pasażer - a telefony mieliśmy włączone cały czas, bo część z naszej grupy musiała być w stałym kontakcie z ludźmi w kraju.
W takim wypadku, jak mówił rzecznika Centralwings, pasażerowie powinni otrzymać pomoc na miejscu. A ci - jak mówią - jej nie otrzymali.
Źródło: Kontakt TVN24, TVN24, tvn24.pl