W tamtym czasie mieliśmy w całym świecie wspólny mianownik. Komunizm i Związek Sowiecki - mówił Lech Wałęsa podczas panelu dyskusyjnego w Gdańsku. Były szef NSZZ "S" i były prezydent wspominał podpisanie w 1980 roku Porozumień Sierpniowych, których był sygnatariuszem. Opowiadał o strajku w Stoczni Gdańskiej i odnosił dziedzictwo Solidarności do współczesnej Polski.
W poniedziałek w Gdańsku odbywają się oficjalne obchody 40. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych. Przed południem przed historyczną bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej przemawiali kolejno były przewodniczący Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego i sygnatariusz Porozumień Sierpniowych, były prezydent Lech Wałęsa, marszałek Senatu Tomasz Grodzki, były antykomunistyczny opozycjonista Władysław Frasyniuk, dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku Basil Kerski oraz prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz.
"Dlaczego dzisiaj nie ma solidarności? Jakie to proste"
W ramach odchodów okrągłej rocznicy odbył się także panel dyskusyjny, w którym wziął udział między innymi były prezydent Lech Wałęsa.
- Ktoś powie, a dlaczego dzisiaj nie ma solidarności? Jakie to proste. Otóż w tamtym czasie mieliśmy w całym świecie wspólny mianownik. Komunizm i Związek Sowiecki. Liczniki mieliśmy różne. Niektórzy kochali ten Związek Radziecki, komunizm, inni mniej.
- Jak rozbiliśmy komunizm i Związek Radziecki, [nastąpił - przyp. red.] koniec naszego fundamentu. I tu się nic nie da zrobić. Bo liczniki są tak dalece różne i one muszą być, że czegoś takiego się nie da zrobić. Chyba że ktoś wymyśli coś, co mogłoby odpowiadać tamtemu zjawisku - mówił były prezydent.
"Bez tak ustalonych spraw nie byłyby możliwe walka i zwycięstwo"
Podpisanie Porozumień Sierpniowych poprzedziły strajki, których wybuch był reakcją na podwyżki cen mięsa i wędlin wprowadzone przez ówczesną ekipę rządową Edwarda Gierka. W połowie sierpnia 1980 roku zaczęły się strajki na Wybrzeżu. Na czele strajku w Stoczni Gdańskiej stanął Wałęsa.
- Mieliśmy tak niezręcznie opracowane pierwsze postulaty, że po dwóch dniach strajku wszystkie zostały załatwione, a komitet, który prowadził ten strajk, ja byłem na czele, przegłosował zakończenie strajku - wspominał były przewodniczący Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego.
- Musiałem to wykonać. Gdybym nie wykonał, szanowni państwo, wiecie, co by było? To byłoby zaproszenie ZOMO, by nas na pałach wynieśli. Bo jak to? Wszystko zostało załatwione, a oni dalej strajkują. A więc ogłoszenie [zakończenia strajku - przyp. red.] było wybawieniem i zabraniem argumentów na siłowe rozwiązanie - wyjaśniał.
Wałęsa przekonywał, że "w tym komitecie byli ludzie przypadkowi, agenci". Wskazywał, że po decyzji o zaprzestaniu strajku "wszyscy niepewni, słabi ludzie uciekli szybko do domów". - A ja mogłem uzupełnić o swoich ludzi komitet i walczyć solidarnie dalej - mówił. Dodał, że "bez tak ustalonych spraw nie byłyby możliwe walka i zwycięstwo".
"Nikt nie interesował się naszym strajkiem i nie chciał przyjść"
- W tym samym czasie, kiedy zaczęliśmy walkę, w Sopocie był jakiś zjazd prasy światowej. W tym była polska prasa. Nikt nie interesował się naszym strajkiem i nie chciał przyjść - opowiadał Lech Wałęsa.
Jak mówił, "Polaków to można by było zrozumieć, bo im nie pozwolono, bo była cenzura i w ogóle". - Ale zachodni [dziennikarze - red.] też nie przychodzili. Trzeba było wysłać do nich ludzi, zachęcić, uprosić, żeby przyszli - wspominał. - A dlaczego zachodni dziennikarze nie byli? Bo na Zachodzie bardzo nie lubią strajków. Nie podobał im się strajk - stwierdził przywódca strajku w Stoczni Gdańskiej.
Jego zdaniem przedstawiciele zagranicznej prasy "nie rozumieli, że tu się dzieją rzeczy dziwne".- Pierwsze pytanie, jakie zadano mi w zachodniej prasie wtedy, było takie: "Co wy wyprawiacie? Bieda, głód, a wy strajki robicie?" - powiedział. Przypomniał fragment swojej odpowiedzi, który brzmiał: "uważajcie, tu się zaczyna zmiana systemu".
"Kto dzisiaj wierzy w demokrację?"
Mówiąc o poniedziałkowych uroczystościach, Wałęsa wyznał, że głęboko wierzy, iż "takie spotkania i inne będą służyć tym poszukiwaniom, że wydyskutujemy rozwiązania i one będą satysfakcjonujące". - Powiedzą o nas kiedyś, że to było pokolenie, które nieprawdopodobnie zwyciężyło, finezyjnie, pokojowo, ale nie stanęło na tym. Tylko po zburzeniu starego porządku zaczęli budować nowy. Ładniejszy, porządniejszy - mówił.
Jak wskazywał, "nawet demokracja, o której często mówię, wymaga zmian". - Kto dzisiaj wierzy w demokrację? Tak naprawdę demokracja miała wybierać najmądrzejszych, najuczciwszych, którym oddajemy nasze losy. Mieliśmy wszyscy pilnować, by tacy reprezentowali nas. Czy tak jest? Popatrzcie - kontynuował były prezydent
Przekonywał, że "Pan Bóg nam daje krzyż na miarę wielkości". - Naszemu pokoleniu dał duży, ciężki. Ale nie za duży, musimy sobie z nim poradzić - podsumował.
Porozumienia Sierpniowe
40 lat temu, w sierpniu 1980 roku, w Polsce doszło do podpisania Porozumień Sierpniowych, które stanowiły wyłom w systemie politycznym bloku komunistycznego. Porozumienia doprowadziły do powstania NSZZ "Solidarność" - pierwszej w krajach komunistycznych niezależnej od władz legalnej organizacji związkowej - i stały się początkiem przemian z 1989 roku - obalenia komunizmu i wyjścia z systemu jałtańskiego.
40. rocznica podpisania Porozumień Sierpniowych
Źródło: TVN24