- Jesteśmy tutaj od pięciu dni. Chłopaki zdają sobie sprawę, że od poniedziałku czekają ich ostre treningi w Arłamowie i nie będzie przelewek. Tutaj jest sielanka, widać, że to gra i zabawa. Gdyby tylko leżeli i jedli te pyszności, które tu serwują, to byłoby im ciężko się ruszać - żartowała Sara Boruc. Z żoną Artura Boruca rozmawiał Jan Błaszkowski, reporter "Faktów" TVN.