Nawet pięć lat więzienia grozi 51-latkowi, który ukradł w Zielonej Górze dwa defibrylatory. Mężczyzna tłumaczył policjantom, że był pijany i zrobił to "dla zabawy". Przyznał też, że później planował sprzedać sprzęt.
Z Placu Teatralnego w Zielonej Górze zniknęły dwa miejskie defibrylatory. Okazało się, że zabrał je 51-letni mężczyzna. Udało się go zatrzymać, dzięki czujności funkcjonariuszy Służby Ochrony Kolei z Czerwieńska. To oni zwrócili uwagę na podejrzanego mężczyznę, który chodził w pobliżu torowiska z wózkiem sklepowym.
- W wózku mężczyzny zauważyli dwa defibrylatory i wzbudziło to ich podejrzenia. Patrol policji, który przyjechał na miejsce zatrzymał mężczyznę oraz zabezpieczył posiadane przez niego przedmioty. Policjanci dotarli do pracowników Urzędu Miasta w Zielonej Górze, którzy potwierdzili, iż defibrylatory są własnością miasta – przekazał podinsp. Marcin Maludy, rzecznik lubuskiej policji.
Wartość sprzętu oszacowano na 13 tysięcy złotych. Na szczęście żadne z urządzeń nie zostało uszkodzone. Oba defibrylatory zwrócono urzędnikom.
Był pijany i "zabrał je dla zabawy"
51-latek w chwili zatrzymania był pod wpływem alkoholu. Gdy wytrzeźwiał przeprowadzono z nim czynności. Usłyszał zarzuty dotyczące kradzieży. - Mężczyzna przyznał się do zabrania defibrylatorów i powiedział policjantom, że był pijany i zabrał je "dla zabawy", ale później miał zamiar je sprzedać - poinformował Maludy.
Okazało się również, że ten sam 51-latek kilkanaście dni wcześniej ukradł mikrofon wartości 550 złotych z jednego z kościołów w mieście. - Za popełnione przestępstwa kradzieży grozi podejrzanemu do 5 lat więzienia, a za kradzież będącą wykroczeniem kodeks wykroczeń przewiduje karę grzywny, ograniczenia lub pozbawienia wolności - poinformował Maludy.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Lubuska policja