W Modrzycy (woj. lubuskie) przed 1 listopada uprzatnięto dawny cmentarz ewangelicki. - Wyobrażam sobie osoby, które przyjechały na te tereny ze wschodu. One też chciałyby, żeby ktoś się zajął grobami ich bliskich - mówi jedna z uczestniczek akcji.
Cmentarz w Modrzycy ma blisko 150 lat. Założono go w 1869 r. Kiedyś stały na nim piękne marmurowe nagrobki, środkiem prowadziła topolowa alejka, a cały teren był ogrodzony. Dzisiaj stare nagrobki toną w zaroślach na terenie Nadleśnictwa Przytok.
Marek Grzelka nie mógł patrzeć jak historia znika pod "płaszczykiem zieleni". Postanowił coś z tym zrobić. Od marca organizuje akcje sprzątania dawnego ewangelickiego cmentarza. Przed 1 listopada zorganizował kolejną akcję pod hasłem "Ograb Niemca". "Pomóż pograbić teren stuletniego cmentarza ewangelickiego, gdzie spoczywają mieszkańcy wsi Modritz. Niemcy. Ale też są tam groby Polaków pochowanych chwilę po 1945 roku" - napisał.
Poskutkowało.
"Żywa lekcja historii"
Piotr Pilarz wcześniej nie wiedział, że jest to cmentarz ewangelicki. Dowiedział się dzień przed akcją, w której bierze udział jego córka. - Jest zaniedbany, są poniszczone nagrobki, pobite płyty - przyznaje.
W akcję włączyli się m.in. uczniowie szkoły podstawowej w sąsiednim Otyniu. Jak przyznaje ich nauczyciel Krzysztof Igiel, to żywa lekcja historii. - To jest miejsce pamięci kogoś rodziny. Te groby pewnie w dobie internetu ludzie będą odszukiwali, znajdywali swoich przodków. To są ludzie którzy mieszkali na tych ziemiach - podkreśla Igiel.
Nie tylko grabili, usuwali liście i śmieci, ale też rozwiązywali historyczne łamigłówki. Nazwiska z grobów, starali się zestawić z nazwiskami z ksiąg parafialnych, w których oprócz wieku zmarłych, jest też adnotacja dotycząca zawodu zmarłej osoby. Dzięki tym informacjom udaje sie ustalić z kim mają do czynienia. - Ktoś kompletnie anonimowy, leżący gdzieś tam od lat, przykryty ziemią, liśćmi zamienia się w istniejącego kiedyś człowieka - podkreśla organizator akcji.
Na przykład bardzo dużo mieszkańców Modrzycy trudniło się przewozem przez Odrę czy szkutnictwem. - To też to jakby rzuca nowe światło na ówczesne społeczeństwo tych ziemi - dodaje Grzelka
Wśród pochowanych na cmentarzu jest Reinhold Helm. - Był prezesem pewnego działu Reichsbahn, czyli kolei niemieckich dbał o zabezpieczenie materiałów na budowę linii kolejowej z Nowej Soli do Wolsztyna - mówi Grzelka.
- Jest jedna osoba, która była kelnerem, czyli już wiemy, że musiała być tu jakaś gospoda czy jakiś zajazd - mówi jeden z uczestników akcji. Potwierdza się to na pocztówce. - Kamień w lesie zamienia się tak w człowieka - podkreśla Grzelka.
Grobowe puzzle
Uczestnicy akcji starali się też złozyć w całość rozbite na drobne elementy tablice nagrobne.
- Groby rzeczywiście są zdewastowane. Ludziom się wydawało, że Bóg wie jakie skarby są tu pochowane. Groby były odwrócone w drugą stronę, przerzucone, połamane. Nagrobki są posklejane z puzzli - mówi Marta Brych, uczestniczka akcji.
Po II wojnie światowej nikt poniemieckimi grobami się nie zajmował. - Wystarczy, że jedna osoba komuś zrobiła krzywdę, a już cały naród traktujemy w inny sposób i jesteśmy wrogo nastawieni - zwraca uwagę Pilarz.
A Marta Brych wskazuje na inny kontekst tej sprawy. - Wyobrażam sobie osoby, które przyjechały na te tereny ze wschodu. One też chciałyby, żeby ktoś się zajął grobami ich bliskich - zauważa.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24