Na 30 lat więzienia skazał Sąd Okręgowy w Zamościu (Lubelskie) 35-letniego Bartłomieja B. za zabicie siekierą brata i ojca. Sprawa była głośna również z tego powodu, że mężczyzna po zabójstwie uciekł ze szpitala psychiatrycznego. Wyrok jest nieprawomocny.
Sąd Okręgowy w Zamościu uznał dziś oskarżonego Bartłomieja B. za winnego zabicia brata i ojca oraz bezprawnego samouwolnienia, czyli ucieczki ze szpitala.
Skazał go na karę łączną 30 lat więzienia, przy czym o warunkowe, przedterminowe zwolnienie będzie się mógł ubiegać po 20 latach. Wyrok jest nieprawomocny.
Sąd wziął pod uwagę okoliczności łagodzące
W uzasadnieniu sędzia Marek Mazur podkreślił, że sprawstwo oskarżonego nie budzi wątpliwości. Zwrócił uwagę, że sednem tej sprawy są zabójstwa dokonane na ojcu i bracie, czyli osobach najbliższych.
- Nie było tak naprawdę żadnego powodu, motywu usprawiedliwiającego działanie oskarżonego. Wycofał się z tej wersji, że były kwestie majątkowe i inne. Mówił: "ogarnęła mnie złość" - przywołał sędzia.
Przy wymiarze kary sąd wziął pod uwagę okoliczności łagodzące, jak np. wcześniejsza niekaralność, nieutrudnianie śledztwa, czy zachowanie oskarżonego po popełnieniu zabójstw.
- Sąd ma na myśli wykonanie przez oskarżonego telefonu na policję, sam zawiadomił o tych czynach, czekał na przyjazd policji, aż zostanie zatrzymany - wyjaśnił sędzia Mazur.
Odniósł się też do wyrażenia skruchy przez 35-latka. - Wydaje się, że ten żal jest chyba szczery - dodał.
Według sądu skazanie oskarżonego na dożywocie byłoby w tym przypadku karą niezasadną i świadczyłaby tylko o odwetowym charakterze kary.
Prokuratura: zaatakował od tyłu, gdy ojciec klęczał i się modlił
Rozstrzygnięcie sądowe zapadło na drugiej rozprawie. W czasie mów końcowych prokuratura domagała się dożywocia, a obrona wymierzenia kary co najmniej 10 lat więzienia.
Według prokuratora Grzegorza Kryka, oskarżony miał zabić bliskich w zamiarze bezpośrednim i działał w sposób zaplanowany.
- Udając się po siekierę, miał czas na kalkulację i przemyślenia - stwierdził prokurator, dodając, że podejrzany zaatakował bliskich znienacka, od tyłu np. gdy ojciec klęczał i się modlił.
Obrońca Krzysztof Gębicz nie kwestionował winy Bartłomieja B. Odnośnie ucieczki ze szpitala tłumaczył, że 35-latek nie miał tak naprawdę żadnego, większego planu, a chciał tylko "podejść na grób ojca i pożegnać się".
Obie strony rozważają apelację
Na koniec procesu Bartłomiej B. przeprosił najbliższych. Przyznał, że popełnił straszną zbrodnię.
- Niech inni nie biorą ze mnie przykładu - dodał.
Prokuratura i obrona rozważają złożenie apelacji od wyroku pierwszej instancji.
Uciekł ze szpitala, znaleźli go po 10 dniach
W lipcu 2024 roku policja znalazła w jednym z domów w Zagumnie (gmina Biłgoraj) zwłoki 45-letniego mężczyzny i nieprzytomnego 65-latka z poważnymi ranami głowy.
Według ustaleń zatrzymany Bartłomiej B. zaatakował ich siekierą. Podczas obserwacji w szpitalu psychiatrycznym podejrzany uciekł, po drodze kradnąc dwa samochody. Policja znalazła go po 10 dniach na Podkarpaciu. Podczas procesu oskarżony przyznał się do winy i wyraził żal.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Autorka/Autor: tm/tok
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: KPP Biłgoraj