Sąd Okręgowy w Lublinie utrzymał w czwartek wyrok trzech lat bezwzględnego więzienia dla Jerzego B. za narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo. Chodzi o sprawę właściciela psów, które miały zagryźć 48-latka pod Lubartowem. Wyrok jest prawomocny.
W ubiegłym roku Sąd Rejonowy w Lubartowie skazał na trzy lata więzienia 63-letniego właściciela psów za narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Apelację złożył obrońca oskarżonego, domagając się uniewinnienia lub warunkowego zawieszenia kary albo możliwości zastosowania dozoru elektronicznego. Proces odwoławczy toczył się przed Sądem Okręgowym w Lublinie, który w czwartek utrzymał w mocy zaskarżony wyrok. Uzasadnienie trwało około 30 minut.
Prawomocny wyrok
Sędzia Ewa Bogusz-Patyra podkreśliła, że wniesione zażalenie nie zasługiwało na uwzględnienie, a sąd pierwszej instancji w sposób przekonywujący wykazał, na czym oparł swoją pewność o winie i sprawstwie oskarżonego. Według sądu materiał dowodowy wskazuje na skalę zaniedbań i zaniechań oskarżonego, która spowodowała realne niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia, co finalnie doprowadziło do śmierci 48-letniego mężczyzny. Powołując się m.in. na opinie biegłych sędzia podała, że przyczyną jego śmierci były obrażenia związane z ranami zadanymi przez psy będące własnością Jerzego B. W tym kontekście zaznaczyła, że oskarżony początkowo negował, że w ogóle hoduje owczarki belgijskie, aż do momentu, kiedy świadectwa szczepienia zostały odnalezione na jego posesji.
Sąd przypomniał, że w przewodzie pokarmowym odstrzelonej suki znaleziono fragmenty skóry ludzkiej zgodnej z profilem DNA ofiary. Sąd wykluczył też jakikolwiek związek wilków z jego śmiercią, co sugerowała obrona. "Co prawda, owczarki belgijskie nie znajdują się na liście ras niebezpiecznych i do takowych nie należą, niemniej jednak z materiału dowodowego wynika, że psy oskarżonego były psami bardzo agresywnymi. Atakowały ludzi, podbiegały do nich. Wynika to z zeznań funkcjonariuszy policji, jak również z zeznań rakarza (…) Mimo podanej dawki środka usypiającego, były na tyle pobudzone, że standardowa dawka tego środka nie zadziałała w sposób oczekiwany, w związku z czym zapadła decyzja o odstrzeleniu tych psów" – argumentowała sędzia.
Z ustaleń sądu wynika, że posesja, na której znajdowały się zwierzęta nie była odpowiednio zabezpieczona, aby zapobiec ewentualnemu wydostaniu się psów poza teren nieruchomości. Wśród uchybień wskazano m.in. na wysokość ogrodzenia, liczne podkopania, brak wymaganej betonowej podmurówki. Jak ustalono, między bramą a podłożem była 24-centymetorwa przestrzeń, zaś miejscami przy ogrodzeniu leżały składowiska opon samochodowych.
Dodatkowo – jak ustalił sąd - oskarżony nie układał w sposób odpowiedni zwierząt, nie szkolił ich, nie uczył wykonywania komend do powrotu. Dodatkowo żadne z psów nie miało obroży. "Świadczy to o tym również, że oskarżony nie wyprowadzał tych psów na spacery na smyczy, nie uczył ich karności, posłuszeństwa, nie zapoznawał z okolicznym terenem i nie uczył zachowania poza posesją" – stwierdził sąd. Jednocześnie dokumentacja fotograficzna i protokoły oględzin przeczą twierdzeniom Jerzego B. o odpowiednim żywieniu psów. "Zdjęcia obrazują puste miski z rozrzuconymi obok łupinami od jajek, z rozrzuconym suchym makaronem" – opisała sędzia.
Zdaniem sądu, śmierć 48-latka była okrutna. Znajdujące się w aktach sprawy zdjęcia określono jako wstrząsające. "Ciało było rozczłonkowane, częściowo pozbawione tkanek i jak opisują funkcjonariusze policji, był to też makabryczny, straszny widok i straszne cierpienia pokrzywdzonego" – powiedziała sędzia.
Według sądu, kara trzech lat bezwzględnego więzienia jest bez wątpienia karą surową, ale "nie razi ona swoją surowością". Oskarżony dotychczas nie był karany, wyraził skruchę i żal wobec siostry pokrzywdzonego.
Zdaniem sędzi Ewy Bogusz-Patyry kara ta spełni też rolę prewencyjną, bo każda osoba, która chce kupić zwierzę, powinna podjąć decyzję w sposób rozsądny i świadomy. "Powinna poznać charakter, usposobienie psa, jak się przygotować, by zapewnić mu odpowiednie warunki (…) Wydaje się, że świadomość społeczeństwa odnośnie konieczności socjalizacji zwierząt oraz odpowiedzialności jest ciągle niewystarczająca, zwłaszcza w warunkach wiejskich" – oceniła.
Jerzy B. przed sądem odpowiadał z wolnej stopy. W czwartek nie stawił się na sali rozpraw. Po ogłoszeniu prawomocnego wyroku obrońca oskarżonego Tomasz Przeciechowski przyznał, że wyrok jest surowy. "Dodatkowo dotyczy człowieka, który jest ciężko chory i bezwzględna kara trzech lat pozbawienia wolności raczej równa się – nie chcę tego mówić, ale muszę – z karą dożywocia” – ocenił adwokat. Dopytywany o złożenie skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego wyjaśnił, że za wcześnie jeszcze o tym mówić. „Sytuacja wymaga analizy" – odparł.
Dwa psy zaatakowały rowerzystę
Do tragedii doszło pod koniec lipca 2022 r. we wsi Skarbiciesz. Według ustaleń śledczych dwa psy zaatakowały jadącego na rowerze 48-letniego mężczyznę. W wyniku pogryzienia wykrwawił się i zmarł. Zdaniem śledczych, oskarżony pozostawiając psy bez pieczy na terenie posesji, nie zastosował odpowiednich zabezpieczeń uniemożliwiających psom wydostanie się poza teren nieruchomości, co skutkowało ucieczką psów pod jego nieobecność.
Oskarżony Jerzy B. przed sądem odpowiadał z wolnej stopy.
Wyrok jest prawomocny.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Lubelska Policja