|

Potworaki, fałszywy zgon i hipnoza. Co wydarzyło się w "polskim Roswell'?

Piknik Ufologiczny w Emilcinie organizowany przez Extra Terrestra
Piknik Ufologiczny w Emilcinie organizowany przez Extra Terrestra
Źródło: offgreed
Jan Wolski do końca życia był przekonany, że ugościli go kosmici. Psycholog, który weryfikował jego wiarygodność zapewnił, że mężczyzna nie kłamie. Jednak są tacy, którzy nie wierzą, że w podlubelskim Emilcinie wylądowało UFO. Że postawiony tam równo 20 lat temu pomnik upamiętnia nie przełomowe spotkanie gatunków, a małostkową zemstę, która wymknęła się spod kontroli. Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
  • Dwadzieścia lat temu w Emilcinie - niewielkiej wsi w Lubelskiem, 25 km na południe od Kazimierza Dolnego - postawiono pomnik na pamiątkę najsłynniejszego lądowania UFO w Polsce.
  • Jak to ze wszystkim przypadkami UFO, żaden nie został w pełni udokumentowany i nasze kontakty z pozaziemskimi cywilizacjami wciąż pozostają raczej w sferze "fiction" niż "science".
  • Fascynujące jest natomiast prześledzenie źródeł powstania danej opowieści o lądowaniu cywilizacji pozaziemskiej. W przypadku Emilcina, trop prowadzi do ambicjonalnego konfliktu ufologa doświadczonego z ufologiem początkującym.

Nieznajomi byli uprzejmi i nie sprawiali kłopotu, więc Jan Wolski nie zadawał im zbędnych pytań. Nie miało znaczenia, że mieli półtora metra wzrostu, szarozielonkawą skórę, błony między palcami, skośne oczy i porozumiewali się językiem, którego nigdy w życiu nie słyszał. Wolski – jak tłumaczył później podczas jednego z wielu wywiadów – od dziecka był "zimniejszej krwi" i nie bał się spać w najgęstszych chaszczach. A skoro nie przerażały go chaszcze, to wiszący nad łąką statek kosmiczny był pestką.

Czytaj także: