Biegają po placach zabaw, niszczą trawniki, rozrzucają śmieci i nikogo się nie boją - relacjonują mieszkańcy Zgierza (woj. łódzkie), którzy obawiają się dzików. - Założyliśmy na jednym z osiedli fotopułapki, żeby namierzyć osoby wyrzucające nielegalnie odpady. Zamiast faktycznych śmieciarzy na dwóch nogach, zarejestrowaliśmy śmieciarzy na czterech kopytach - mówi komendant zgierskiej straży miejskiej.
Coraz więcej sygnałów o obecności dzików w pobliżu osiedli mieszkaniowych dostają strażnicy miejscy ze Zgierza. Zwierzęta przychodzą w okolice wiat śmietnikowych, żeby się najeść. Widziane były też na placach zabaw czy parkingach.
Czytaj też: Chłopiec został zaatakowany przez dzika w Legnicy. Trafił do szpitala, jest w ciężkim stanie
Mieszkanka Zgierza: niczego się nie boją, strach wyjść wyrzucić śmieci
- Wyszłam wieczorem z psem, przy okazji chciałam wyrzucić śmieci. Nagle z pobliskich krzaków wyskoczyło kilka młodych dzików z matką. Mój pies zaczął szczekać, a one zaczęły wydawać jakieś straszne dźwięki - opowiada jedna z mieszkanek osiedla Kurak w Zgierzu. I dodaje: - Byłam przerażona, wzięłam psa na ręce i uciekłam. One się niczego nie boją, teraz jest strach nawet śmieci wyrzucić.
Ustawili fotopułapki, by wykryć śmiecących. Przyłapali "śmieciarzy na czterech kopytach"
- Problem z dzikami w naszym mieście jest rzeczywiście ogromny - przyznaje komendant zgierskiej straży miejskiej Dariusz Bereżewski. - Zwierzęta pojawiły się już w czterech kompleksach leśnych wokół miasta - w lesie Chełmskim, Krogulec, Okręglik i w okolicach ośrodka Malinka - wylicza.
Jak przyznaje komendant, dziki wchodzą też na teren osiedli mieszkaniowych, gdzie szukają pożywienia. - Założyliśmy na jednym z osiedli fotopułapki, żeby namierzyć osoby wyrzucające nielegalnie odpady. Zamiast faktycznych śmieciarzy na dwóch nogach, zarejestrowaliśmy śmieciarzy na czterech kopytach. Dziki niczego się nie bały, na nagraniach widać jak wyciągają odpady z pergoli i rozciągają je po osiedlu - opowiada Bereżewski. Komendant zaapelował do mieszkańców, żeby nie zbliżali się do zwierząt, a psy, z którymi wychodzą na spacery, prowadzali na smyczy. - Locha, która wychowuje małe, może poczuć się zagrożona i nas zaatakować - przestrzega Bereżewski.
Powiatowy lekarz weterynarii: dzików odłowić nie można
Powiatowy lekarz weterynarii w Zgierzu Tomasz Czeszczyszyn przyznaje, że problem z dzikami w miastach jest duży, ale obecnie niewiele można zrobić. - Dzików odłowić nie można. Nie można ich też wywozić ze względu na zagrożenie wirusem afrykańskiego pomoru świń. Jedynie starosta może wydać zezwolenie na odłów w celu uśmiercenia takiego zwierzęcia - mówi nam Czeszczyszyn. Dodaje, że administracje czy wspólnoty mieszkaniowe powinny pomyśleć o zabezpieczeniu terenów. - Czy postawienie jakiegoś ogrodzenia, żeby dziki go nie sforsowały, czy jakiegoś odstraszacza, który spowoduje, że nie będą chciały tam podchodzić - wyjaśnia lekarz weterynarii.
- Dziki przychodzą do miasta prawdopodobnie z dwóch powodów. Pierwszy, to właśnie odpady, które pozostawiamy przy śmietnikach. A drugi, to ich ulubiony przysmak, jakim jest larwa chrabąszcza majowego - wyjaśnia weterynarz. - Ludzie pytają, dlaczego one tak ryją w tych trawnikach? Odpowiedź jest prosta, występują tam te larwy, to jest ich ulubione pożywienie. Dopóki nie pozbędziemy się tego chrabąszcza to te dziki będą przychodziły - twierdzi.
Szacuje się, że w okolicach Łodzi populacja dzików może przekraczać dwa tysiące osobników.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż Miejska w Zgierzu