W zaledwie pół godziny po zamkniętej drodze ekspresowej S14 w okolicach Zgierza (woj. łódzkie) przejechało z ogromną prędkością kilkanaście samochodów osobowych, a także tir i trzech rowerzystów. "Nawet jeśli droga jest już niemal ukończona i trwają tam ostatnie prace wykończeniowe nie wolno tam wjeżdżać" - przypomina GDDKiA. Policja w związku ze zdarzeniami zapowiada częstsze kontrole.
Nasz dziennikarz wybrał się we wtorek 4 lipca w okolice drogi ekspresowej S14 w Zgierzu. W zaledwie pół godziny udało mu się nagrać sytuacje, do których nie powinno tam dochodzić. Po zamkniętej jeszcze drodze, w tym czasie przejechało kilkanaście samochodów osobowych - często z ogromną prędkością. Jechała też cysterna, która po chwili zawróciła. Po "placu budowy" przejechało też kilku rowerzystów.
GDDKiA: plac budowy to teren zamknięty dla osób postronnych
Nasz dziennikarz o tym co dzieje się na drodze ekspresowej, opowiedział rzecznikowi Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Łodzi. Pokazał też filmy z miejsca. - Obowiązuje żelazna zasada, że plac budowy jest terenem zamkniętym dla osób postronnych i to bez względu na to, na jakim etapie ta budowa jest - przypomina rzecznik łódzkiego oddziału GDDKiA, Maciej Zalewski. - Nie jest to podyktowane chęcią utrudnienia komuś życia, czy wprowadzenia dodatkowego zakazu, tylko jest to podyktowane względami bezpieczeństwa, bo na budowie wszystko się może zdarzyć. Nawet jeśli droga jest już niemal ukończona i trwają tam ostatnie prace wykończeniowe nie wolno tam wjeżdżać - dodaje Zalewski.
Temat znany, nie tylko z tej drogi
Maciej Zalewski przyznaje, że temat jest mu znany i nie dotyczy tylko drogi ekspresowej S14. Przypomina, że takie sytuacje zdarzały się między innymi na budowanej koło Łodzi autostradzie A1. W niektórych przypadkach - jak mówi rzecznik - kończyły się tragicznie. - Ku przestrodze przypominam sytuację z parą, która wjechała motocyklem na autostradę A1, na węźle Łódź Południe kilka lat temu. Droga była całkowicie gotowa. Motocyklista wracał z żoną ze zlotu w Częstochowie, ominął wszystkie zabezpieczenia, pracownika ochrony, który próbował go zatrzymać i pojechał na początek w kierunku północnym, potem zawrócił i jechał na południe. W tamtym kierunku droga kończyła się w taki sposób, że była tam siedmiometrowa skarpa i to małżeństwo spadło. Zginęli na miejscu - podkreślił rzecznik łódzkiego oddziału GDDKiA.
Rzecznik zapewnił, że każda sytuacja, kiedy ktoś wjeżdża na nieotwartą drogę, jest zgłaszana do służb. - Jest to ogromny teren i trudny do uszczelnienia i w zasadzie na każdym możliwym wlocie, przy każdym słupku hektometrowym musiałby stać policjant, albo żandarm i pilnować. Tak się po prostu nie da. Wykonawca drogi jest w stałym kontakcie z policją i zgłasza takie sytuacje. Ale myślę, że najważniejszym atutem w tym przypadku będzie zdrowy rozsądek i do tego staramy się odwoływać, ale jak widać nie do wszystkich to dociera - kończy Zalewski.
Będzie więcej patroli
Młodszy aspirant Łukasz Krzemień z Komendy Powiatowej Policji w Zgierzu, powiedział, że po sygnałach od naszego dziennikarza i nagraniach, które widział, rozmawiał z naczelnikiem Wydziału Ruchu Drogowego. - Naczelnik rozmawiał o tym problemie z kierownikiem budowy, który będzie nas informować o takich przypadkach. Naczelnik zapewnił też, że w zadaniach doraźnych policjanci będą tam kierowani w godzinach popołudniowych i wieczornych - przekazał nam policjant.
Droga ekspresowa S14 na odcinku Aleksandrów Łódzki - Słowik, ma zostać otwarta dla ruchu w połowie lipca.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24