Chłopiec leżący twarzą do ziemi, obnażone pośladki, ręce związane z tyłu trytytką. Nad nim klęczy wyraźnie większy i silniejszy drugi chłopak. Wykonuje triumfalny gest. Takie zdjęcia i wiele innych obrazujących rówieśniczą przemoc, trafiły do sieci. Zostały zrobione na obozie młodych zapaśników ze Zgierza.
- Zdjęcia opublikował syn trenera. To, co działo się na obozie, obaj nazwali zabawą.
- Ich oceny nie podziela prokuratura, która prowadzi postępowanie w sprawie znęcania się oraz bezprawnego utrwalania i rozpowszechniania nagiego wizerunku.
- Sprawę nagłośniła matka jednego z młodych sportowców.
- Jej zdaniem, do zdarzeń doszło na zgrupowaniach organizowanych przez Polski Związek Zapaśniczy w Białogardzie i Pieckach w 2022 i 2023 roku.
Zdjęć i krótkich filmików jest kilkanaście. Na jednym chłopiec ze związanymi rękami i nogami stoi przed obiektywem i próbuje założyć spuszczone spodnie. Innemu śpiącemu chłopakowi ktoś próbuje wsunąć gumową pałkę między pośladki. Na kolejnym widać leżącego na podłodze chłopaka z opuszczonymi spodniami i bielizną, z rękami związanymi na plecach trytytką. Widoczny w kadrze drugi chłopak wyraźnie się cieszy z upokarzania kolegi. Jest też filmik, na którym widać trenera idącego przez teren obozu z butelką wódki.
Zdarzenia miały miejsce na obozach zapaśników trenujących na szczeblu wojewódzkim i na poziomie kadry narodowej. Materiały opublikował w mediach społecznościowych zawodnik Zgierskiego Towarzystwa Atletycznego. Jego ojciec jest jednym z trenerów w tym klubie.
Na sprawę zwróciła nam uwagę matka innego z zawodników. Na zdjęcia i filmy trafiła przez przypadek, kiedy jej syn przeglądał profil swojego znajomego z zapasów w mediach społecznościowych.
- Materiały ukazują stosowanie przemocy fizycznej. Dzieci były związywane trytytkami, liną, a część z nich była również bez ubrań. Nagrania i zdjęcia zostały udostępnione na profilu syna trenera klubu w Zgierzu. Trener również uczestniczył w zgrupowaniu, nadal prowadzi zajęcia z dziećmi. Według obu mężczyzn zdarzenia, które miały miejsce, to "niewinne harcerskie zabawy" - relacjonuje nam Monika Słowiańska.
Jak zastrzega, jej syn również brał udział w zgrupowaniach, ale nie ma go na nagraniach.
Kobieta - jak wyjaśnia - nie chciała pozostać obojętna i przekazała zabezpieczone materiały Prokuraturze Rejonowej w Zgierzu, a w styczniu osobiście złożyła zawiadomienie.
- Polski Związek Zapaśniczy próbuje ukryć tę sprawę, ponieważ na jednym z nagrań na tym profilu jest film, na którym trener i opiekun kadry narodowej idzie wśród młodzieży z butelką wódki. Poza tym niedopuszczalne jest, aby na zgrupowaniach kadry organizowanych przez związek sportowy dochodziło do przemocy - informuje kobieta.
Oświadczenia rodziców dzieci
Postępowanie wyjaśniające w tej sprawie prowadził rzecznik dyscyplinarny przy Polskim Związku Zapaśników. Ostatecznie je umorzył, bo wpłynęły do niego oświadczenia od rodziców dzieci, które pojawiły się na zdjęciach i na nagraniach.
Można w nich przeczytać między innymi, że nie czują się oni w żaden sposób pokrzywdzeni, a materiały opublikowane w sieci trafiły tam z aprobatą niektórych opiekunów. A zachowanie młodych zawodników "stanowiło element żartu".
- Mnie się to w głowie nie mieści, że ktoś krępowanie dzieci i ich rozbieranie nazywa zabawą. Kluczowe w tym postępowaniu wyjaśniającym jest to, że istotny jest charakter czynu zabronionego, a nie oświadczenia rodziców. Bo idąc tym tokiem myślenia, handlujący narkotykami 17-latek nie byłby karany, bo jego rodzic napisał oświadczenie - komentuje Monika Słowiańska.
Dodaje że, jej zdaniem, oświadczenia powstały tylko dlatego, żeby ich dzieci nie spotkała izolacja, taka jak jej syna. - Po tym, jak poinformowałam o całej sprawie, nikt nie chciał trenować z moim synem, podczas treningów siedział sam w narożniku hali, podczas gdy inne dzieci trenowały - przekazuje.
Rodzice, którzy przekazali swoje oświadczenia klubowi, sami mogą mieć teraz kłopoty. - Jeśli uznamy, że przedstawiciele ustawowi w nieodpowiedni sposób reprezentują prawa małoletnich, to wtedy prokuratura może się postarać o ustanowienie kuratora sądowego, i taki krok zostanie podjęty, jeżeli dostrzeżemy jakiekolwiek nieprawidłowości w reprezentacji tych dzieci - poinformował nas prokurator Paweł Jasiak.
"Nie mam sobie nic do zarzucenia"
Skontaktowaliśmy się z trenerem i zarazem ojcem zawodnika, który opublikował filmiki i zdjęcia na swoim profilu w mediach społecznościowych.
Nie zgodził się na rozmowę przed kamerą. - Jeśli ta sprawa zostanie wyjaśniona przez prokuraturę, to chętnie odpowiem na pana pytania, natomiast ani ja, ani kadra trenerska nie mamy sobie nic do zarzucenia - powiedział nam 27 marca mężczyzna.
Bardziej rozmowny był jednak 22 stycznia, gdy pojawił się na komisji sportu w zgierskim urzędzie miasta. Była też na niej Monika Słowiańska. Mężczyzna mówił wówczas radnym, że on i jego syn są zawieszeni przez PZZ, ale tylko w ramach kadry narodowej. Zgromadzonych radnych, ale też bezpośrednio panią Monikę zapytał, czy ktoś z osób widocznych na zdjęciach i nagraniach został pokrzywdzony, mimo że materiały "mogły się dla kogoś wydawać niewłaściwe".
"Materiały są bezsprzeczne, skrajnie patologiczne"
Jako pierwszy sprawą zajął się zgierski radny Przemysław Jagielski. To do niego o pomoc zwróciła się Słowiańska. Kiedy zobaczył materiały, nie miał wątpliwości, że trzeba poinformować o tym prokuraturę.
Jak mówi, syn trenera, który wrzucał na swój profil zdjęcia i nagrania, otrzymał od prezydenta Zgierza nagrodę za wyniki sportowe. Ostatecznie jednak nie doszło do jej wręczenia. Radny Jagielski i jednocześnie wiceprzewodniczący rady miasta podkreśla, że do czasu wyjaśnienia sprawy, zawodnik nagrody nie powinien dostać.
- Te zachowania są bezsprzeczne, skrajnie patologiczne - komentuje wprost Jagielski.
Jest też zdumiony reakcją rodziców, którzy napisali do związku zapaśniczego oświadczenia, że nie żywią urazy do nagrywającego ich dzieci zawodnika.
- Nie wyobrażam sobie, żebym wyrażał pisemnie zgodę na to, żeby moje dziecko było krzywdzone - mówi.
O sprawę próbowaliśmy też zapytać prezydenta Zgierza, bowiem na profilu zawodnika pojawiło się też zdjęcie, na którym stał obok włodarza miasta i nazwał go "frajerem". Ten wątek prezydent uważa za załatwiony.
- Zdjęcie zostało usunięte, a ja zostałem przeproszony - powiedział nam Przemysław Staniszewski.
Zdjęć związanych dzieci komentować nie chciał.
"Potępiamy takie zachowanie"
Prezes Polskiego Związku Zapaśniczego zapewnił w rozmowie z nami, że tylko kiedy dostał informacje o tej sprawie, od razu zadzwonił do pani Moniki i ją przeprosił.
Zapewnił, że związek stanowczo potępia zachowania, do których dochodziło na obozach, i że zrobił wszystko co mógł w tej sprawie.
- Dołożyliśmy wszystkich starań, złożyliśmy sprawę poprzez sygnalistę do prokuratury, również do rzecznika dyscyplinarnego w związku. Zawiesiliśmy trenera jak i zawodnika. W momencie, kiedy rzecznik umorzył sprawę, odwiesiliśmy chłopaka, natomiast trener nadal jest zawieszony w czynnościach współpracy z Polskim Związkiem Zapaśniczym do wyjaśnienia całej sprawy. I tak jak powiedziałem na początku, absolutnie nie godzimy się z takimi działaniami - powiedział Andrzej Supron.
Zapytaliśmy go o decyzję rzecznika dyscyplinarnego, który umorzył postępowanie.
- Rzecznik dyscyplinarny jest osobą wybraną przez "walne sprawozdawcze", ja nie mogę go tak po prostu zwolnić. Po drugie, on też nie napisał tego bez powodu. Z tego co ja wiem, to rozmawiał z drugą stroną i oni twierdzili, że nic takiego się nie stało, że chłopaki się bawili i podejrzewam, że na podstawie tego umorzył całą sprawę - przekazał Andrzej Supron. - Może akurat ta sytuacja będzie dobrym przykładem na to, żeby więcej czegoś takiego nie było - podsumował.
Prokuratorskie postępowanie
Paweł Jasiak z Prokuratury Okręgowej w Łodzi przekazał, że do zgierskiej prokuratury rejonowej wpłynęły trzy zawiadomienia - z Polskiego Związku Zapaśniczego, od matki jednego z dzieci (Moniki Słowiańskiej) i od radnego miasta Zgierza Przemysława Jagielskiego.
- Postępowanie jest prowadzone w sprawie utrwalania i rozpowszechniania wizerunku nagiej osoby bez jej zgody jednocześnie używając wobec niej przemocy. Prokurator przesłuchuje świadków, gromadzi niezbędną dokumentację i zapoznaje się ze wszystkimi nagraniami i podejmuje próby zidentyfikowania osób, które występują w nagraniach - poinformował prokurator.
Za utrwalanie nagiego wizerunku bez zgody grozi do pięciu lat więzienia, za znęcanie również do pięciu lat pozbawienia wolności, natomiast jeśli prokuratura uzna, że doszło do znęcania się nad osobą małoletnią, to zagrożenie może wzrosnąć do 8 lat więzienia.
Sejmowa komisja sportu w trybie pilnym
O sprawie dowiedziała się od nas była siatkarka reprezentacji Polski, obecnie wiceprzewodnicząca sejmowej komisji sportu, posłanka Małgorzata Niemczyk. Nie kryła oburzenia, po tym jak zobaczyła zdjęcia i filmiki z obozów zapaśniczych.
- Powiem szczerze, że ja jako matka, jeżeli bym zobaczyła coś takiego, osobiście złożyłabym zawiadomienie do prokuratury, bo nie po to zachęcam moje dziecko do uprawiania sportu, żeby mi się ktoś nad tym dzieckiem znęcał, a żeby trener to akceptował - powiedziała w rozmowie z tvn24.pl posłanka.
Odniosła się też, do umorzenia postępowania wobec trenera i jego syna, przez rzecznika dyscyplinarnego przy PZZ.
- Dla mnie Polski Związek Zapaśniczy potrzebował podkładki, aby pozwolić trenerowi dalej pełnić swoją funkcję i żeby zawodnikowi pozwolić nadal być zawodnikiem. Co gorsze, to się działo na obozie reprezentacyjnym co wszyscy finansujemy w naszych podatków - podkreślała.
Zapowiedziała, że w maju zostanie w trybie pilnym zwołana specjalna komisja sportu poświęcona temu tematowi. - Przemoc jakąkolwiek, która występuje w sporcie, należy rugować, należy ją usuwać i należy przede wszystkim na nią nie pozwalać - podsumowała wiceprzewodnicząca sejmowej komisji sportu.
"Nie, to nie była zabawa"
O tym, co wydarzyło się na obozach, rozmawialiśmy z Kingą Szostko z fundacji Prospołeczna.org, która zajmuje się ochroną dzieci, interwencjami społecznymi, monitoringiem i analizą social mediów i co ważne przemocą rówieśniczą.
- Analizowałam bardzo szczegółowo dokumentację tej sprawy, bo za pośrednictwem jednej z mam, która składała zawiadomienie do prokuratury mam wgląd w akta. I nie, to nie jest zabawa, to jest przemoc rówieśnicza w czystej postaci. Ja nie wiem, co dzieje się w głowie trenera, który nazywa to zabawą, natomiast serdecznie gratuluję, bo tego typu zabawy corocznie zabijają kilkanaścioro dzieci w Polsce - komentuje.
Zapytaliśmy też o oświadczenia, które trafiły od rodziców do rzecznika dyscyplinarnego przy PZZ.
- Mam nadzieję że prokuratura, która prowadzi postępowanie weźmie pod uwagę te oświadczenia, bo one w mojej ocenie są na tyle skandaliczne, że ja w swojej 14-letniej karierze pomocy dzieciom w przemocy rówieśniczej, nie spotkałam rodzica, który podpisałby się pod krzywdzeniem własnego dziecka i wyraził na to zgodę, to jest po prostu przekroczenie jakichkolwiek granic etycznych i moralnych - dodaje.
- Nawet jeżeli weźmiemy pod uwagę i dajmy na to, że ta "zabawa" jakkolwiek miała miejsce, to konsekwencje tych "zabaw" w czasie odległym mogą mieć niesamowite konsekwencje dlatego, że wszystko, co wrzucimy w sieć, nie ginie. To są ślady cyfrowe które będą miały wpływ na życie tych młodych ludzi w przyszłości i my nie wiemy, co się z tym stanie, czy to zostanie pokazane pracodawcom, czy to pozostanie pokazane przyszłej rodzinie, żonie, dzieciom, nie mamy pojęcia co się zadzieje - podsumowuje Kinga Szostko z fundacji prospołecznej.
Autorka/Autor: Piotr Krysztofiak/PKoz
Źródło: TVN24+
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl