Mamukę ścigali za zabójstwo Pauliny. Próbował się ukryć w Kijowie, teraz czeka na ekstradycję

[object Object]
Zatrzymanemu grozi dożywocie (wideo archiwalne)tvn24
wideo 2/2

Pod koniec października był jedną z najbardziej poszukiwanych osób w Polsce. To on, 40-letni Mamuka K. – według prokuratury - odpowiada za śmierć 28-letniej Pauliny, której szukała cała Łódź. Dowiedzieliśmy się, jak policja dzień po dniu namierzała Gruzina, którego proces ekstradycyjny z Ukrainy trwa już trzy miesiące. Śledczy wciąż nie wiedzą nawet, czy przyznaje się on do winy.

W Polsce Mamuce K. grozi dożywocie za zabójstwo. Od 1 listopada jest jednak w rękach Ukrainy i nie wiadomo, kiedy skończy się proces ekstradycyjny.

- Wniosek o ekstradycję Mamuki K. jest nadal procedowany w Prokuraturze Generalnej Ukrainy – informuje Ewa Bialik z Prokuratury Krajowej.

Łódzcy prokuratorzy badający zabójstwo 28-letniej Pauliny do teraz nie wiedzą, czy Gruzin przyznaje się do winy. I czy jego zeznania pomogą wyjaśnić zagadkę tego, co stało się 20 października. Dotarliśmy do osób, które od samego początku badały tajemnicze zniknięcie 28-latki.

Sobota, 20 października - ZAGINIONA

Na piąty komisariat policji w Łodzi przychodzi roztrzęsiona kobieta. Mówi, że zaginęła jej 28-letnia córka. Jest 23.30, kiedy opowiada funkcjonariuszom, że przez cały dzień nie udało się jej dodzwonić do córki. Kontaktu z Pauliną nie ma też nikt z jej przyjaciół. Sprawa jest bardziej niż niepokojąca. Dziewczynie nie zdarzało się wcześniej znikać bez śladu. Kobieta błaga o pomoc. Nie wie, że jej córka już nie żyje, a morderca jest już w drodze za granicę. - Jak zaginie dziecko, to zwykle mamy sprawę oczywistą. Od początku są to zazwyczaj poszukiwania I kategorii. Z dorosłymi bywa różnie. Najczęściej okazuje się, że nie stało się nic złego, są to w końcu osoby, które same decydują co chcą robić, nawet wbrew woli bliskich. - opowiada w rozmowie z tvn24.pl jeden z policjantów zajmujących się poszukiwaniem zaginionych. W Łodzi, podobnie jak w całej polskiej policji, obowiązuje jednak żelazna zasada - do wszystkich nieoczywistych spraw podchodzić tak, jakby chodziło o ofiarę przestępstwa. Żeby już nie powtórzyła się kompromitacja, jak w sierpniu 2017 roku. Wtedy 20-letnia Kaja została zamordowana przez konkubenta. Uznano jednak, że po prostu wyjechała z nowym partnerem z miasta. Skutek taki, że jej ciało w wersalce znaleziono dopiero po 11 dniach od zabójstwa. Sprawa Pauliny od razu stała się więc priorytetowa. Jeszcze tej samej nocy na Piotrkowską wysłany został patrol policji. Tam widzieli ją po raz ostatni znajomi. Bawiła się w jednym z popularnych lokali. Na miejscu na policjantów czekają dobre wiadomości - w klubie jest monitoring dobrej jakości. Na odtworzenie nagrania trzeba będzie poczekać do następnego dnia. - Na Piotrkowskiej też jest mnóstwo kamer. Byliśmy pewni, że do pewnego momentu będziemy mogli odtworzyć, co działo się z dziewczyną - mówi nasz rozmówca.

Niedziela, 21 października - NIEZNAJOMY

Jest przed godziną 11, kiedy policjanci oglądają nagrania z klubu, w którym Paulina bawiła się ze znajomymi. Nie wygląda na pijaną. Około godziny 6 wychodzi na Piotrkowską. Tam łapią ją kolejne kamery. Dziewczyna odłącza się od znajomego, z którym była w lokalu. Monitoring rejestruje, jak do 28-latki podchodzi mężczyzna. Potem się okaże, że to prawdopodobny morderca. Na Piotrkowskiej był z grupą innych mężczyzn. Ma na sobie ciemną kurtkę, ciemną czapkę z daszkiem i ciemne materiałowe spodnie. Na oko 45-50 lat. Kolejne kamery rejestrują, jak Paulina i mężczyzna w ciemnej czapce z daszkiem idą na północ. Na skrzyżowaniu ul. Zielonej i Kościuszki nagrywa ich ostatnia kamera. Oboje idą w stronę ulicy Gdańskiej. Tymczasem rodzina Pauliny staje na głowie, by ją odnaleźć. W całym mieście rozlepionych zostaje kilkaset plakatów, na którym widać jej zdjęcie. W internecie błyskawicznie rozchodzi się informacja o zaginięciu. Do policjantów zgłasza się kilkadziesiąt osób. Każdy mówi, że widział osobę podobną do Pauliny. Wersje się wzajemnie wykluczają. Jest jednak jeden wątek, który wydaje się szczególnie interesujący. Na policję zgłasza się osoba przedstawiająca się jako znajoma kierowcy, który miał wywieźć Paulinę z Łodzi. Kierowca pracuje jako przedstawiciel handlowy. Nie ma go w domu, nie odbiera też telefonu.

Poniedziałek, 22 października - NIEOBECNI

Na łódzkiej budowie w pracy nie stawia się kilku Gruzinów. Telefony mają wyłączone. Znajomi, którzy mieszkają w tym samym hostelu też są zdziwieni. Wśród nich jest Mamuka K., 40-latek z Kutaisi. W Gruzji czeka na niego żona i dzieci, w Polsce pracuje od kilku miesięcy. Niedługo będzie najbardziej poszukiwanym mężczyzną w Polsce. Łódzcy policjanci docierają do kierowcy, z którym podobno Paulina wyjechała z miasta. Ten opowiada, że to plotka. Wątek ginie w morzu innych, które ciągle spływają do policjantów. Tropów jest już tak dużo, że z każdej komendy wyznaczeni zostają funkcjonariusze do ich sprawdzania. W poniedziałek wieczorem z policją kontaktuje się prokuratura. Śledczy chcą wiedzieć, czy prowadzone są jakieś działania w związku ze zniknięciem, o którym huczy w sieci. W odpowiedzi słyszą, że sprawdzane są kolejne wątki. Jeden z nich, całkiem nowy, potem okaże się strzałem w dziesiątkę - policjanci ze Śródmieścia interesują się, czy zniknięcie Pauliny może być związane z "wyparowaniem" kilku budowlańców.

Wtorek, 23 października - PRZEŁOM

Policjanci przekazują dziennikarzom zdjęcie z nagrania, na którym widać nieznajomego, który towarzyszył Paulinie. Wątki historii zaczynają się ze sobą zazębiać. Okazuje się, że widoczny obok Pauliny mężczyzna to jeden z budowlańców, który nie przyszedł w poniedziałek do pracy. Od tego momentu każdy kolejny ślad jasno wskazywał policjantom na to, że Paulina nie żyje. Okazało się, że Mamuka K. już w niedzielę rano przekroczył granicę z Ukrainą. - To, że w pośpiechu opuścił kraj, było jednoznacznym sygnałem - komentuje jeden z policjantów pracujących przy sprawie. Mamuka mieszkał w hostelu przy ul. Żeromskiego. W jednym z pokojów znajdują ślady krwi, które ktoś nieudolnie próbował zmyć. Jeszcze tego samego dnia policjanci uruchamiają swoje kontakty za wschodnią granicą. - Nie mieliśmy jeszcze dowodów na to, że doszło do zbrodni. Ale czas gonił. Baliśmy się tego, że sprawca dostanie się na objęty wojną wschód Ukrainy - przyznają nasi rozmówcy.

Środa, 24 października - OFIARA

Badania krwi znalezionej w mieszkaniu wskazują na dwie rzeczy. Po pierwsze, może to być krew Pauliny. Po drugie - ślady wskazują, że doszło w jednym z pomieszczeń co najmniej do zranienia dziewczyny.

- Jednocześnie opinia ekspertów jasno wskazywała, że śladów krwi jest zbyt mało, żeby doszło do pocięcia zwłok - mówi nasz rozmówca. Hostel przy Żeromskiego został przetrząśnięty tak dokładnie, jak to tylko możliwe. Sprawdzano każde pomieszczenie. Policjanci zaglądali też do kominów. Nic. Bez śladu.

Czwartek, 25 października - ŚCIGANY

Pauliny, a raczej jej zwłok nie ma w budynku. Tego policjanci byli już pewni. Kamera ze sklepu obok hostelu nagrała, jak w sobotę po południu z Żeromskiego wyjeżdżali kolejni mężczyźni. Wśród nich Mamuka K. Odjechał taksówką po południu. Z danych firmy taksówkowej wynikało, że pojechał na Stawy Jana. Jak na złość, kierowca, który realizował zgłoszenie, miał wtedy wolne. Nie odbierał telefonów. Tego dnia policjanci sprawdzili kilkanaście budów, na których pracowali Gruzini. - Wiedzieliśmy, że nie znają zbyt dobrze miasta. Baliśmy się, że sprawca będzie chciał pozbyć się zwłok, wrzucając je na przykład do wylewanych fundamentów - opowiada jeden z policjantów. Kolejne wizyty kryminalnych kończą się niczym.

Piątek, 26 października - CIAŁO

Gruzin podejrzany o zabójstwo 28-letniej Pauliny D. zatrzymany
Gruzin podejrzany o zabójstwo 28-letniej Pauliny D. zatrzymany TVN24

Policjanci sprawdzają okolice Stawów Jana. To tutaj kazał zawieźć się Mamuka K. Taksówkarzowi mówił, że zabierze go stąd kolega Gruzin, z którym razem wyjeżdżają z Polski. Z tego miejsca, wezwał niedługo potem kolejną taksówkę. Co robił w międzyczasie? To okazuje się po tym, jak policjanci znajdują w krzakach torbę podróżną przykrytą liśćmi. W środku były zwłoki Pauliny, zawinięte w folię. Oględziny wykazują, że na ciele dziewczyny są rany kłute. Paulina ma też bardzo rozległe obrażenia twarzy. Jeszcze tego samego dnia policja zatrzymuje dwóch Gruzinów i Białorusinkę. To mieszkańcy hostelu, w którym zginęła Paulina. Wszyscy mieli wiedzieć o tym, co stało się z Pauliną. Żadna z tych osób niczego z tą wiedzą nie zrobiła. Na Ukrainie na razie nie ma śladów Mamuki. Mężczyzna wyłączył telefon komórkowy i pozbył się karty SIM.

Sobota, 27 października - ZARZUTY

Prokuratura stawia zarzuty pierwszym osobom zatrzymanym w sprawie śmierci Pauliny. Jeden z Gruzinów słyszy zarzuty poplecznictwa. Śledczy są przekonani, że pomagał zacierać ślady krwi Pauliny. W zakładzie medycyny sądowej odbywa się sekcja zwłok 28-latki. Wskazuje ona, że przyczyną zgonu były ciosy nożem zadane w szyję. Medycy potwierdzają też, że łodzianka była bardzo dotkliwie pobita. Obrażenia są tak rozległe, że same w sobie też mogły zabić. Specjalna grupa łódzkich policjantów i ich kolegów z Komendy Głównej Policji jedzie na Ukrainę. - Chodziło o to, żeby ustalić siatkę kontaktów. Dowiedzieć się, jak przemieszczał się Mamuka K. i z kim mógł się kontaktować - mówi jeden z naszych rozmówców.

Niedziela, 28 października - ARESZT I NÓŻ

Sąd aresztuje na trzy miesiące obcokrajowców mieszkających przy Żeromskiego w Łodzi. W hostelu zabezpieczony zostaje nóż, którym najpewniej zadano śmiertelne ciosy.

W sprawę bardzo włącza się gruziński oficer łącznikowy w Polsce. Tamtejsi policjanci tłumaczą, że zatrzymanie Mamuki K. to sprawa honorowa.

- Dowiedzieliśmy się, że przez ostatnie 25 lat nie zdarzyło się, żeby Gruzin był ścigany za zabójstwo dokonane za granicą Gruzji - mówi insp. Mariusz Ciarka z Komendy Głównej Policji. Gruzini docierają do członków rodziny Mamuki i jego znajomych.

Poniedziałek, 29 października - LIST GOŃCZY

Prokuratura zaocznie stawia zarzuty zabójstwa Mamuce K. Niedługo potem zostaje wydana czerwona nota Interpolu - czyli informacja dla policjantów z innych krajów, że jest bardzo niebezpiecznym przestępcą. Śledczy nie mają wątpliwości, że do zabójstwa doszło na tle seksualnym.

Wtorek, 30 października - NAGONKA

Dane i twarz ściganego Gruzina są pokazywane we wszystkich największych polskich mediach. Na facebookowym profilu Mamuki K. pojawiają się setki komentarzy z Polski. Internauci wygrażają Gruzinowi i wysyłają wiadomości do osób z listy jego kontaktów. Wszystko dzieje się na oczach jego najbliższych, z którymi w Gruzji rozmawiają już policjanci. - Chętnie współpracują. Mówią o "niewyobrażalnym wstydzie". Nie mogą zrozumieć, co stało się z Mamuką K. - opowiada nam nasz informator. Funkcjonariusze tworzą siatkę osób na Ukrainie, z którymi ścigany Gruzin mógł się kontaktować. Dane regularnie przesyłają na Ukrainę.

ŚRODA, 31 października - DEZINFORMACJA

Do mediów przedostają się informacje, że Mamuka K. prawdopodobnie jest już w Gruzji. Policjanci mają inne ustalenia, ale niczego nie prostują. - Spodziewaliśmy się, że czyta doniesienia prasowe o sobie. Chodziło o to, żeby uśpić jego czujność. Zwłaszcza że już deptaliśmy mu po piętach - mówi jeden z funkcjonariuszy. Kryminalni z Łodzi razem z ukraińskimi kolegami odwiedzają kolejne adresy, które udało się zdobyć dzięki pracy specjalnej grupy. Jasnym staje się, że Mamuka nigdzie nie ucieka. Że próbuje ułożyć sobie życie w Kijowie. Szuka tu pracy. Kilka ostatnich nocy spędził u znajomych.

CZWARTEK, 1 listopada - ZATRZYMANY

Mamuka K. został zatrzymany rano. Był wyraźnie zaskoczony, nie stawiał oporu.

***

Mecenas Michał Żuraw ze Szczecina informuje, że proces ekstradycyjny może jeszcze potrwać.

- Ekstradycja z kraju spoza Unii Europejskiej potrafi trwać wiele miesięcy, a nawet lat - opowiada rozmówca tvn24.pl.

Tłumaczy, że jest to procedura czasochłonna, bo trzeba dopasować do siebie różne systemy prawne.

- Co prawda zabójstwo w każdym kraju jest surowo karane, ale w tym przypadku pojawiają się inne trudności - mówi mec. Żuraw.

Tłumaczy, że przekazanie Mamuki K. może opóźnić fakt, że sprawa dotyczy trzech państw - Polski, Ukrainy i Gruzji.

- Teoretycznie proces ekstradycyjny mógłby zakończyć się nawet odmową wydania zatrzymanego, ale w tym przypadku tego bym raczej się nie spodziewał - mówi mec. Michał Żuraw.

Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź

Źródło zdjęcia głównego: Interpol/TVN24

Pozostałe wiadomości