- Było słychać wyzywanie, bicie i poniżanie. Ja to słyszałam przez zamknięte okna, wszyscy musieli to słyszeć - mówi sąsiadka rodziny zastępczej, podejrzanej o znęcanie się nad podopiecznymi. Zdaniem śledczych, przybrany ojciec z córką mieli molestować dzieci. Nie wszyscy jednak wierzą w winę zatrzymanych: - To są cwane dzieci z patologicznych rodzin. Mogły się zmówić - uważa jeden z sąsiadów.
Pani Ewa Durecka mieszka w pobliżu domu, w którym zdaniem śledczych miało dochodzić do gehenny pięciorga dzieci. Rodzina zastępcza prowadzona przez 59-latka i jego o pięć lat młodszą żonę miała dopuszczać się znęcania nad podopiecznymi. Przemocy miała też używać 20-letnia córka podejrzanych, która podobnie jak ojciec miała dopuścić się molestowania seksualnego.
- Było słychać wyzywanie, bicie i poniżanie. Było wiele takich sytuacji, wątpię, żeby ktoś, kto mieszka w pobliżu, mógł tego nie słyszeć - mówi pani Ewa. Na pytanie, dlaczego nie zgłosiła sprawy na policję odpowiada krótko: "przez swoją głupotę. Bardzo źle się z tym czuję".
Kobieta twierdzi, że dzieci były zastraszane przez przybranych rodziców.
- Kiedy w niedzielę szli do kościoła, szli w rządku. Grzeczni, ładnie ubrani. Moim zdaniem było to na pokaz - twierdzi Ewa Durecka.
"Zmówiły się"
Naprzeciwko rodziny zastępczej mieszka od 30 lat Stanisław Fabich. Nie tylko nie zgadza się z tym, że dzieci były bite. Twierdzi wręcz, że rodzina zastępcza padła ofiarą "zmowy podopiecznych".
- To są cwane dzieci. Z rodzin patologicznych. Kto wie, czy się nie zmówiły, żeby zaszkodzić temu małżeństwu? - zastanawia się Stanisław Fabich, który jednak dodaje, że "nie wie, co działo się za murami domu".
Skoro w rodzinie zastępczej nie działo się nic złego, to dlaczego do winy przyznała się 20-letnia córka podejrzanych?
- To dziewczyna, która od zawsze miała problemy z psychiką. Ona nie do końca wie, co robi - twierdzi Fabich.
Dom jak twierdza
Inni mieszkańcy Łęczycy podkreślają, że o rodzinie zastępczej trudno było wyrobić sobie opinię, bo po prostu rzadko byli widoczni.
- Dzieci, którymi się opiekowali, nie bawiły się tak po prostu z rówieśnikami. Zazwyczaj siedziały w domu, podobnie zresztą jak opiekunowie - twierdzi przed kamerą TVN24 pani Małgorzata, która mówi, że dom był trochę jak zamknięta twierdza.
Kazimierz Przygódzki dodaje, że 59-latek podejrzany o bicie i molestowanie piątki dzieci "od zawsze był jakiś dziwny". Podejrzenia o przemoc i molestowanie zdziwiło go jednak podobnie jak innych.
- Tylko raz widziałem, jak szarpał dzieci, był wściekły. Ale to było raz, nic więcej - kończy sąsiad.
Gehenna dzieci
Sąd aresztował w czwartek na trzy miesiące 59-letniego mężczyznę, jego o pięć lat młodszą żonę i 20-letnią córkę. Małżeństwo pracowało jako rodzina zastępcza w Łęczycy (woj. łódzkie). Śledczy ustalili, że para wraz z córką co najmniej od października 2012 roku znęcała się nad piątką swoich podopiecznych.
Śledczy informują, że dzieci były też wielokrotnie molestowane seksualnie przez zatrzymanego 59-latka. Mężczyzna miał zdaniem prokuratorów krzywdzić trzy dziewczynki w wieku 8 i 10 lat oraz dwóch chłopców w wieku 11 i 13 lat. Oprócz tego, przestępstwa miała dopuścić się też 20-letnia córka zatrzymanej pary, która dokonała "innej czynności seksualnej" na szkodę 10-letniej dziewczynki.
59-letniemu mężczyźnie i jego córce grozi kara do 12 lat więzienia, 54-letniej kobiecie - do 5 lat. Do stawianych zarzutów przyznała się tylko 20-latka.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/ec/zp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź