Sąd w Łodzi skazał na karę bezwzględnego pozbawienia wolności dwóch mężczyzn. Usłyszeli wyrok za rasistowską napaść, do której doszło w zeszłym roku.
Przemysław S. ma spędzić za kratkami dwa lata, jego o pięć lat starszy kolega Jan S. ma "siedzieć" dwa miesiące dłużej. Zostali skazani za stosowanie przemocy i znieważenie z powodu przynależności narodowej i wyznaniowej obywatela Bangladeszu.
- Okoliczności tych czynów i wina obu oskarżonych nie budzi wątpliwości - uzasadniał sędzia Michał Jabłoński.
Podkreślał, że skazani używali takich słów jak "świnio", "grubasie", czy wreszcie "pierdo***y turbanie".
- Podobnego zachowania nie wykazywali jednak w stosunku do Polaków pracujących w lokalu - zaznaczał sędzia
Mężczyźni muszą też w ramach zadośćuczynienia zapłacić po dwa tysiące złotych na rzecz poszkodowanego.
Wyrok nie jest prawomocny.
- Nie zgadzam się z tym wyrokiem, będę apelował. To jakieś nieporozumienie, ja bardzo lubię obcokrajowców - mówił jeden ze skazanych, kiedy był odprowadzany do aresztu.
Wielkanocna awantura
Do rozróby doszło na ul. Łagiewnickiej w Łodzi w Poniedziałek Wielkanocny. Był kwiecień 2017 roku.
- Do lokalu weszło czterech podchmielonych gości. Zaczęli nabijać się z otyłego pracownika baru. Łapali go za klatkę piersiową i go wyzywali - opowiadają świadkowie zdarzenia.
Z wersji, którą przedstawili podczas przesłuchań, wynika, że "zabawie" przyglądał się umundurowany funkcjonariusz policji, który czekał w barze na zamówienie.
Policjant wyszedł z dwoma klientami na zewnątrz. Przez chwilę z nimi rozmawiał. Potem wrócił do środka i dał pracownikom kartkę.
- Był tam numer do dyżurnego policji. Mówił, żeby dzwonić, jeżeli będzie działo się coś niepokojącego - opowiadają pracownicy baru.
Po pewnym czasie funkcjonariusz odebrał zamówienie i wyszedł z lokalu. Wtedy niewybrednie nabijający się z pracownika baru klienci stali się jeszcze bardziej agresywni.
Świadkowie twierdzą, że jeden z nich zaczął krzyczeć do chłopaka za barem: "rób to rollo (typ kanapki - red.), ty świnio, czarnuchu". Te słowa słyszało ośmiu świadków (sześciu pracowników baru i dwóch klientów).
- Wyzywany chłopak nie wytrzymał i pokazał tamtym środkowy palec - wyjaśnia jeden z pracowników baru.
Krzesłem w głowę
Potem doszło do ataku. Jego przebieg możemy oglądać na nagraniach z kamer zainstalowanych w lokalu. Widać na nich, jak jeden z mężczyzn podbiega do lady i pluje na pracowników. Ten w odpowiedzi próbuje oblać napastnika sosem.
Koledzy tego, który miał zostać ubrudzony, przez chwilę stoją w milczeniu. Potem jeden z nich ogląda kurtkę i z wściekłością ją zdejmuje. Zaczyna się druga, znacznie bardziej agresywna fala ataków. Napastnik stara się przeskoczyć na drugą stronę baru. W międzyczasie trzeci z agresorów łapie za krzesło stojące przy stole i ciska nim w broniących się pracowników. Uderza ono w głowę jednego z nich.
Potem w kierunku baru lecą jeszcze dwa krzesła. Jedno odbija się od lady, drugie trafia w wyposażenie kuchni. Napastnicy jeszcze przez chwilę odgrażają się pracownikom baru, a potem wychodzą na zewnątrz.
Miejscowi, nietrzeźwi i milczący
Godzinę później oskarżeni byli już w rękach policji. Byli dobrze znani funkcjonariuszom.
- Dzielnicowi na podstawie rysopisów klientów szybko ich wytypowali - wyjaśnia mł. insp. Joanna Kącka z łódzkiej policji.
Byli kilka ulic od baru, w którym doszło do awantury.
- Obydwaj byli nietrzeźwi. Jeden miał w organizmie 1,5 promila alkoholu, drugi nieco ponad promil - wyjaśnia Kącka.
W czasie śledztwa nie chcieli podać danych trzeciej osoby, która razem z nimi demolowała lokal.
Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź