Rok temu na "promocję jednostek samorządu terytorialnego" wydano w Łodzi ponad 5,5 miliona złotych. W tym roku ta kwota jest niemal trzykrotnie wyższa i przekracza 15 milionów. Na inwestycje natomiast zaplanowano w 2024 r. miliard złotych mniej niż rok wcześniej. Na co nie żałowano pieniędzy, a gdzie szukano oszczędności? Ile wydano na drogi, a ile na przedszkola i w którym momencie kadencji decydowano się na zmiany? Żeby to sprawdzić przeanalizowaliśmy cztery ostatnie budżety miasta - od 2021 roku aż do teraz. W tvn24.pl sprawdzamy przed wyborami, na co samorządowcy największych polskich miast wydają najwięcej pieniędzy.
Milion złotych to sporo pieniędzy. Każdy może łatwo sobie wyobrazić auto za tę kwotę, albo ile - mniej więcej - metrów kwadratowych może mieć mieszkanie za takie pieniądze. Problem zaczyna się, kiedy próbujemy wyobrazić sobie większe kwoty - na przykład 500 milionów czy miliard. Jest możliwość przeliczenia sobie całości na stadiony piłkarskie. Otwarty w 2017 roku obiekt miejski, na którym gra Widzew Łódź kosztował około 150 milionów. Więc z grubsza miliard to jakieś 6,5 stadionu. Jeszcze jedno odniesienie - miliard złotych to niemal cztery razy tyle, ile trzeba było wydać na nowe orientarium w łódzkim zoo. Dzisiaj to jedno z popularniejszych miejsc dla turystów przyjeżdżających do miasta włókniarzy.
Dlaczego jednak od tego zaczynamy? Bo przy środkach publicznych łatwo zgubić punkt odniesienia i na kolejne informacje o wydawanych środkach reagować wzruszeniem ramion. A nie warto tego robić, bo to przecież nasze - podatników - pieniądze. A raczej cała fura pieniędzy. Z opublikowanego w Biuletynie Informacji Publicznych budżetu na 2024 rok wynika, że miasto spodziewa się dochodu na wysokości 5,8 miliarda złotych (38 stadionów i 23 orientaria). Na tym jednak dobre wiadomości się kończą, bo wydatki Łodzi są wyższe o 300 milionów (6,1 miliarda złotych).
Kwestia odniesienia
Nie jest tajemnicą, że dalsze posługiwanie się miarą liczby wybudowanych stadionów trywializowałoby całą sytuację. Dlatego od tego momentu - analizując wydatki miasta - będziemy pokazywać dane na tle wydatków samorządu w ostatnich latach.
Pierwszą pozycją, która zwróciła naszą uwagę jest koszt związany z utrzymaniem miejskiej administracji. W tym roku miasto na ten cel ma w budżecie ponad 363 miliony złotych, czyli ok. 6 proc. całości dochodów. To spory wzrost w porównaniu z zeszłym rokiem, kiedy w tej samej pozycji budżetu widniała kwota o 80 mln niższa (wtedy administracja zabierała 5 proc. wszystkich dochodów). Trzeba jednak uczciwie przyznać, że zawężenie tego porównania do zeszłego roku byłoby niesprawiedliwe, bo w 2022 roku wydatki proporcjonalnie były jeszcze wyższe niż teraz (stanowiły 6,8 proc.).
Na promocję prawie trzy razy więcej
Zastanawiać może jednak coś zupełnie innego. W tabelce, gdzie wyróżnione są poszczególne wydatki miasta znajduje się pozycja "promocja jednostek samorządu terytorialnego". Co się pod nią kryje? To pytanie zadajemy dr Pawłowi Stępniowi, politologowi z Uniwersytetu Łódzkiego. - W największym skrócie - chodzi o materiały, w których gmina chwali się ze swoich dokonań i informuje, co planuje dalej - mówi ekspert.
Od 2021 do 2023 roku na ten cel wydawano od 7,8 mln (w 2021 roku) do 5,6 mln (w 2023 roku). Teraz jednak kwota ta wystrzeliła do góry i zatrzymała się na 15,3 mln. Jakim cudem? - To niestety często obserwowana sytuacja związana z wyborami samorządowymi. Gminy chętnie zwiększają budżety na to, żeby przypomnieć, jak wiele mieszkańcy im zawdzięczają - mówi dr Stępień.
Podobnego zdania jest urbanista, przewodniczący stowarzyszenia "Łódź Cała Naprzód", Kosma Nykiel.
- Władze miasta w roku wyborczym robią kampanię ze środków publicznych i to bardzo dobrze widać. Jest po kilka konferencji prasowych, mówiących co to się nie wydarzy przez najbliższe pięć lat, ale nie są to konferencje komitetu wyborczego, tylko konferencje miasta. Trzeba też podkreślić, że nagle skokowo wzrosły wydatki na promocję - komentuje. I podaje przykład wydawanej przez miasto bezpłatnej gazety Łódź.pl, która jest dostępna między innymi na przystankach komunikacji miejskiej. - W tym roku na gazetkę jest przeznaczonych sześć milionów złotych, a do 1 marca, czyli od momentu, kiedy tak naprawdę rozpoczęła się kampania wyborcza, zupełnym przypadkiem nakład tej gazetki wzrósł ze średnio 60 na 100 tysięcy egzemplarzy, trzy razy w tygodniu. To jest więcej niż sprzedaje "Gazeta Wyborcza" w całym kraju - dodaje Nykiel. - W tej gazetce możemy przeczytać, że jest super i będzie jeszcze lepiej. Prezentowany jest w niej jednostronny przekaz, nie są poruszane, tak jak powinno być w prawdziwych mediach tematy kontrowersyjne, takie, gdzie są problemy. Są jedynie sukcesy, wizualizacje, których nikt później nie weryfikuje. Sam Rzecznik Praw Obywatelskich - i poprzedni i obecny - stwierdził, że gazetki samorządowe nie powinny być wydawane, bo godzą w wolność mediów - podsumowuje urbanista.
O komentarz w sprawie wzrostu kosztów promocji samorządu zapytaliśmy Pawła Śpiechowicza, rzecznika łódzkiego magistratu. Interesowało nas, jak wydawane są te środki. Niestety, rzecznik przekazał nam, że nie będzie w stanie przygotować dla nas odpowiedzi we wskazanym przez nas czasie (pytania zadaliśmy w środę, a publikację chcieliśmy pokazać jeszcze przed ciszą wyborczą).
Cisza po burzy
Żeby przejść do dalszej analizy tegorocznego (a także trzech wcześniejszych budżetów) musimy przybliżyć dwa pojęcia: wydatków bieżących i wydatków majątkowych.
Te pierwsze to wydatki na płace pracowników, utrzymanie obiektów, zakup materiałów biurowych, opłaty za usługi. W skrócie chodzi więc o pokrycie bieżących potrzeb. Wydatki majątkowe to środki, które gmina wydaje na rzeczy trwałe lub trwające dłużej niż rok. Na przykład budowa nowej drogi, remont budynku szkolnego czy zakup nowego sprzętu - jak autobusy, tramwaje, czy śmieciarki. W przypadku każdego większego miasta w Polsce, ok. 80-85 proc. budżetu to wydatki stałe. Pozostałe pieniądze to wydatki inwestycyjne (zwane też majątkowymi), czyli takie, którymi miasto względnie swobodnie dysponuje.
Wyposażeni w tę wiedzę zaczynamy przyglądać temu, co zapisano w budżecie na ten i poprzednie lata. W 2024 roku zaplanowano na wydatki majątkowe niemal 772 mln złotych. O ponad miliard (!) mniej, niż w 2023 roku (na wydatki majątkowe wydano wtedy 1,8 miliarda). Tak wtedy, jak i teraz najwięcej kosztów majątkowych pochłonęły wydatki na transport i łączność - 373 mln teraz i 1,33 mld w zeszłym roku.
Skoro już przy drogach jesteśmy - łodzianie mówiący o władzach w ratuszu często mówią o drogach. Robią to najczęściej przy dwóch okazjach - albo narzekają, że jezdnie są dziurawe (i trudno im w tym odmówić racji), albo narzekają, że remonty ciągną się w nieskończoność i przez to poruszanie się po mieście jest koszmarem (i tych można jakoś zrozumieć). Tych pierwszych narzekających powinno być mniej, bo zeszły rok był absolutnie rekordowy, jeżeli chodzi o wydatki na drogi publiczne. Magistrat rozróżnia w swoim budżecie drogi w administracyjnych granicach na prawach powiatu oraz te, które są drogami gminnymi. Na te pierwsze rok temu wydano 1,3 miliarda złotych (prawie 1/4 dochodów miasta!), z czego 1,27 to były wspominane już koszty majątkowe - czyli po prostu nowe inwestycje.
Teraz wydatki na drogi spadły dość radykalnie do 353 mln (ok. 6 proc. dochodów). Skąd tak duża różnica? Kiedy miasto uchwalało budżet na 2023 rok, prezydent Hanna Zdanowska przypominała, że to ostatni rok realizowania inwestycji ze starej perspektywy finansowej Unii Europejskiej. - W razie braku zakończenia inwestycji może wiązać się z utratą jej dofinansowania w części lub w całości. Na to nie możemy sobie pozwolić, dlatego też będziemy koncentrować się głównie na ukończeniu inwestycji, na które są przeznaczone środki z Unii Europejskiej - mówiła prezydent podczas swojego wystąpienia przed radą miasta.
- Patrząc na te tabelki, to w ubiegłym roku ta kwota ponad miliarda dwustu milionów złotych przeznaczona na drogi mówi sama za siebie. Władze chciały skończyć te prace jak najszybciej, żeby mieszkańcy nie denerwowali się na rozkopane miasto. A kwota tegorocznego budżetu na drogi, która jest o blisko miliard niższa od ubiegłorocznej, też mówi sama za siebie. Pani prezydent Hanna Zdanowska może boi się, że przegra i nie chciałby, żeby przyszły kandydat już miał tak wielki budżet na inwestycje - skomentował Jarosław Kostrzewa z LDZ Zmotoryzowani Łodzianie. - Z tej tabelki za poprzedni rok i wydatki to wygląda na to, że mamy wielkie wow, czyli w 2023 roku została naprawiona cała Łódź. A rzeczywistość okazuje się inna, te ulice są takie, jakie były. Może jakieś inwestycje poczyniono, ale na pewno nie na taką skalę, jaka jest potrzebna. Myślę, że jeżeli byśmy mieli naprawiać naprawdę te ulice, to potrzebowalibyśmy 30 miliardów, żeby Łódź do końca 2024 roku wyglądała jako tako - dodał społecznik. Zapytany o największe porażki ostatnich lat wymienił ciągnący się długo remont ulicy Legionów. - Na tej ulicy już mamy problemy, cały czas dochodzi do blokowania tramwajów przez samochody, tam jest po prostu za wąsko. Ulica Boya-Żeleńskiego, która była wyremontowana, a chwilę później zaczęła się sypać to kolejna porażka no i oczywiście ulica Jaracza, na której słynna kostka klinkierowa lata gdzie jest to tylko możliwe - wyliczył Kostrzewa. Społecznik dodał, że jednym z sukcesów miasta jest wybudowanie trasy Górna, chociaż, też ma do niej kilka zastrzeżeń.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock