- Myślą, że tramwaj zatrzyma się w miejscu. A przecież to jest jak statek - potrzebuje czasu, żeby wytracić prędkość - opowiada motorniczy, który ma na "koncie" kilku potrąconych pieszych i kilkanaście rozbitych aut - chociaż nigdy nie zawinił. Żeby takich przypadków było mniej, Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne Łódź zaprosiło nas na nietypowy eksperyment.
Na jednym placu obok siebie ustawiono trzy pojazdy: samochód osobowy, autobus miejski i tramwaj. Wszystkie rozpędzono do 40 km/h. W tym samym momencie wszystkie zaczęły hamować.
Efekt? Auto osobowe zatrzymało się niemal w miejscu. Kilkanaście metrów dalej stanął autobus. A tramwaj? Potrzebował blisko 40 metrów więcej, niż samochód.
- Chcemy uświadamiać kierowców i pieszych, że nasze pojazdy mają kilkukrotnie większą masę i nie mają szansy uniknąć niebezpiecznych sytuacji, jeżeli zajedzie się im drogę - mówi Krzysztof Kamiński, wiceprezes MPK Łódź.
Ile "na liczniku"
Mariusz Grochowski pracuje jako motorniczy i instruktor nauki jazdy tramwajami. Jak opowiada, kilkukrotnie nie wyhamował przed pieszymi. Wjechał też wielokrotnie w samochód. Ale nigdy nie była to jego wina.
- Wtargnięcie na ulicę przez pieszego, czy zajechanie drogi przez samochód to niestety chleb powszedni. Bywa, że jesteśmy bezradni - podkreśla przed naszą kamerą.
- Film powstał po to, żeby uświadomić ludziom, jak dużo miejsca potrzebuje tramwaj, żeby wyhamować - opowiada Grochala.
Na każdym nagraniu do zderzenia dochodzi z powodu dwóch czynników: nieodpowiedzialności kierowców lub pieszych i długiej drogi hamowania wagonów.
- Filmy są z Łodzi, ale problem występuje wszędzie tam, gdzie jeżdżą tramwaje - kończy rzecznik MPK.
Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź