Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmierci 6-miesięcznego dziecka, które zmarło w kutnowskim szpitalu. Prokuratorzy sprawdzają, dlaczego specjalistyczna karetka, która miała przewieźć niemowlę, jechała z Łodzi do Kutna aż trzy godziny. Śledczy wyjaśniają też, czy do dramatu mogła przyczynić się szczepionka podana dziecku kilka dni wcześniej.
Dziecko zmarło w minioną sobotę. Śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania jego śmierci zostało wszczęte w poniedziałek. Na razie toczy się w sprawie; nikt nie usłyszał zarzutów.
- Obecnie prowadzimy śledztwo w dwóch aspektach. Pierwszy dotyczy się wpływu zintegrowanej szczepionki na zdrowie dziecka. Drugi aspekt dotyczy tego, dlaczego specjalistyczna karetka z Łodzi jechała do dziecka aż trzy godziny - mówi tvn24.pl Sławomir Erwiński z kutnowskiej prokuratury.
Śledczy informują, że 8 stycznia dziecko było szczepione integrowaną szczepionką dla niemowląt. Trzy dni później niemowlę zmarło. - Opinie biegłych mają pomóc nam ustalić, czy i w jaki sposób szczepionka mogła wpłynąć na późniejszy stan dziecka - tłumaczy prokurator.
Zaszkodziło szczepienie?
Erwiński relacjonuje, że w sobotę po pogotowie zadzwonili rodzice dziecka. Karetka pojawiła się szybko i odwiozła dziecko do kutnowskiego szpitala. Wtedy szpital miał wezwać karetkę specjalistyczną, która miała zawieźć dziecko do szpitala im. M. Konopnickiej w Łodzi. Karetka pojawiła się dopiero - jak zaznaczają śledczy - po trzech godzinach. W tym czasie dziecko zmarło.
Śledczy zabezpieczyli dokumentację medyczną i toksykologiczną dziecka. W najbliższą środę zostanie przeprowadzona sądowo-lekarska sekcja zwłok dziecka.
Trzy godziny czekania
Za funkcjonowanie pogotowia w Kutnie odpowiada firma Falck, ale wezwana karetka specjalistyczna była już w dyspozycji łódzkiego pogotowia.
- W chwili zgłoszenia stan dziecka był niestabilny, bardzo ciężki, nie kwalifikujący się do żadnego transportu. Głównym powodem śmierci dziecka były zaniedbania w procesie leczenia - napisał w oficjalnym oświadczeniu Janusz Morawski, dyrektor ds. medyczny łódzkiego pogotowia.
Danuta Szymczykiewicz, rzeczniczka łódzkiego pogotowia przekonuje, że w tej sprawie pogotowie nie popełniło żadnego błędu. - Kutnowski szpital zlecił nam usługę transportową. Informowaliśmy, że specjalistyczna karetka jest jednak zajęta i trzeba będzie na nią poczekać. Szpital zgodził się na oczekiwanie - utrzymuje Szymczykiewicz.
Trwają przesłuchania
Łódzkie pogotowie zaznacza też, że zaproponowało kutnowskiemu szpitalowi możliwość skorzystania z karetki o standardzie „S” z możliwością wykorzystania personelu szpitala. Zdaniem Danuty Szymczykiewicz, na tę możliwość szpital się nie zgodził i wolał poczekać na karetkę specjalistyczną. Rzeczniczka dodaje też, że wiążąca umowa transportowa Kutnowskiego Szpitala Samorządowego z WSRM w Łodzi w żaden sposób nie określała i nie określa czasu dotarcia zespołu transportowego do placówki medycznej.
- Sprawdzimy, dlaczego w tej konkretnej sytuacji nie skorzystano z pomocy np. pogotowia lotniczego - informuje Erwiński.
Nie mówi jednak, dlaczego szpital w Kutnie zamówił transport karetką specjalistyczną. Nie udało nam się także skontaktować z przedstawicielami szpitala.
W Prokuraturze Rejonowej w Łodzi zostało przesłuchanych już kilku świadków, m.in lekarzy.
Autor: BŻ/par/kwoj / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu