- Wstępne wyniki sekcji zwłok półrocznego niemowlęcia nie dają odpowiedzi, co było przyczyną śmierci - poinformowała TVN24 prokuratura w Kutnie. Dziewczynka zmarła w minioną sobotę w tamtejszym szpitalu. Miejscowi lekarze chcieli, żeby mała pacjentka była przewieziona do specjalistycznego szpitala w Łodzi. Na karetkę transportową czekali trzy godziny.
W środę przeprowadzono sekcję zwłok półrocznego dziecka.
- Wstępne wyniki nie dają odpowiedzi, co było bezpośrednią przyczyną zgonu. Biegły nie stwierdził oczywistych zmian chorobowych czy urazowych, które mogłyby doprowadzić do śmierci - informuje TVN24 Sławomir Erwiński z kutnowskiej prokuratury.
Odpowiedź na pytanie, dlaczego dziecko zmarło mają dać dopiero szczegółowe badanie histopatologiczne i toksykologiczne. Ich wyniki będą znane w ciągu kilku tygodni.
Półroczne niemowlę zmarło w minioną sobotę w kutnowskim szpitalu, gdzie zostało przyjęte dzień wcześniej. Kiedy stan dziecka znacznie się pogorszył, miejscowi lekarze zadecydowali o potrzebie przewiezienia dziecka do specjalistycznego szpitala w Łodzi. Wezwana karetka transportowa przyjechała do Kutna dopiero po trzech godzinach. Niedługo potem dziecko zmarło.
Zawiniła szczepionka?
Śledztwo w sprawie śmierci dziecka zostało wszczęte przez prokuraturę w poniedziałek. Śledczy ustalili, że w środę dziecko dostało zintegrowaną szczepionkę. Jak podkreśla rodzina zmarłego dziecka, decyzja o szczepieniu zaskoczyła rodziców.
- Brat i bratowa myśleli, że mała nie dostanie szczepionki, bo od kilku dni miała kaszel. Lekarz w przychodni stwierdził jednak, że kaszel jest efektem ząbkowania i zaszczepił Basię - mówi Anita Dębicka, ciocia zmarłego dziecka.
Następnego dnia dziecko czuło się źle, przestało jeść i mało piło. W piątek rodzice poszli z córką do prywatnego gabinetu pediatry. Ten stwierdził, że dziecko jest w ciężkim stanie i skierował je do szpitala. Jeszcze tego samego dnia dziecko było przyjęte na oddział w kutnowskim szpitalu.
Stan Basi mocno się pogorszył w sobotę. Lekarz dyżurny w Kutnie zadecydował, że dziewczynka musi zostać przewieziona do specjalistycznego ośrodka w Łodzi. Wezwano karetkę transportową, ta przyjechała dopiero po niespełna trzech godzinach. Niedługo potem dziecko zmarło.
Skomplikowane śledztwo
Prokuratura podkreśla, że sprawa jest skomplikowana i jest w niej dużo pytań. Śledczy będą chcieli m.in. wyjaśnić czy lekarz w przychodni podjął prawidłową decyzję szczepiąc dziecko. Oprócz tego zbadane zostanie działanie kutnowskiego szpitala.
Sprawę prowadzi Prokuratura Rejonowa w Kutnie pod zwierzchnictwem Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
- Sprawdzimy, czy w szpitalu była odpowiednia diagnostyka, czy nie ma zastrzeżeń do przeprowadzonych badań i czy uzasadniona była decyzja o konieczności przewiezienia dziecka do kliniki specjalistycznej. Sprawdzimy też, czy taka decyzja nie zapadła za późno - tłumaczy prokurator Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Śledczy sprawdzą też, czy nie doszło do nieprawidłowości w działanie łódzkiego pogotowia, które odpowiadało za przyjazd specjalistycznej karetki transportowej po chore dziecko.
- Sprawdzamy też kwestię ewentualnego fałszowania dokumentów. Zabezpieczyliśmy dokumentację medyczną z przychodni i szpitalu. Teraz zabezpieczamy dokumenty pogotowia w Łodzi - dodaje prokurator Erwański z kutnowskiej prokuratury.
Ważna opinia biegłych
Żeby wyjaśnić, kto mógł popełnić błąd w tej sprawie, prokuratura wystąpi do niezależnych biegłych w zakresie medycyny z prośbą o ocenę pracy poszczególnych jednostek służby zdrowia.
- Na podstawie kompleksowej opinii, którą ma dla nas przygotować zakład medycyny sądowej spoza Łodzi orzekniemy, gdzie mogło dojść do nieprawidłowości - tłumaczy prokurator Kopania.
Prokuratorzy wciąż zabezpieczają dokumentację medyczną w sprawie śmierci półrocznej Basi. Przesłuchano też wielu świadków - w tym najbliższą rodzinę zmarłego dziecka. Oprócz tego zabezpieczone mają być fiolki szczepionki zintegrowanej z tej samej serii, która została podana dziecku trzy dni przed śmiercią.
- Chcemy dotrzeć też do rodziców, którzy mogli wykupić szczepionkę tej serii swoim dzieciom - dodaje Sławomir Erwański z Prokuratury Rejonowej w Kutnie.
Przerzucanie się odpowiedzialnością
Na razie odpowiedzialnością za to, co się wydarzyło, obarczają się wzajemnie kutnowski szpital i łódzkie pogotowie.
- Być może byłoby więcej szans na uratowanie dziecka, jeżeli niemowlę trafiłoby wcześniej do łódzkiego, specjalistycznego szpitala - mówił TVN24 Cezary Lipiński, dyrektor szpitala w Kutnie.
- Głównym powodem śmierci dziecka były zaniedbania w procesie leczenia - odpowiada dyrektor ds. medycznych łódzkiego pogotowia Janusz Morawski.
Trzy godziny czekania
Łódzkie pogotowie ma od zeszłego roku z kutnowskim szpitalem podpisaną umowę o transport medyczny.
- Dysponujemy nagraniami, które są dowodem, że już przy pierwszym telefonie informowaliśmy szpital, iż na karetkę specjalistyczną transportową trzeba będzie czekać, bo realizowała ona w tym czasie inny transport - mówi Szymczykiewicz i dodaje, że nagrania zostały już zabezpieczone przez prokuraturę.
Szpital w Kutnie twierdzi, że tak nie było. - Pogotowie poinformowało nas, że karetka będzie wysłana. Nikt nam na początku nie mówił o opóźnieniach - przekonuje Beata Pokojska, rzeczniczka szpitala w Kutnie.
Udostępnione przez pogotowie nagrania pokazują jednak, że już podczas pierwszego telefonu kutnowscy lekarze zostali poinformowani, że "na karetkę trzeba będzie długo czekać".
Dlaczego nie skorzystali z innej opcji?
Pogotowie informuje, że tragicznego dnia zaproponowało szpitalowi przewiezienie dziecka dobrze wyposażoną karetką, w której jednak zamiast lekarza byli ratownicy medyczni. Lekarze z Kutna na to rozwiązanie się nie zgodzili. W tym czasie prosili o przewiezienie dziecka Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym albo karetką z Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Niestety, żadna z tych opcji nie mogła być zrealizowana – jak podkreśla dyrektor szpitala w Kutnie – ze względów technicznych.
Rodzinny horror
Rodzice półrocznej Basi są w szoku po śmierci córki. Kilka tygodni temu, w Boże Narodzenie ochrzcili córkę. Niedługo odbędzie się jej pogrzeb. Rodzina podkreśla, że "wszystko potoczyło się szybko i nikt się nie spodziewał, że skończy się to tak tragicznie".
- Człowiek w takim momencie jest psychicznie zrujnowany. Cała rodzina podkreśla, że razem z Basią umarło coś w nas - mówi zapłakana Anita Dębicka, ciocia zmarłego dziecka.
Kobieta podkreśla, że nie jest sobie w stanie wyobrazić przez co przechodzi jej brat i bratowa. - Jestem tylko ciotką, a sama sobie nie mogę poradzić z tą sytuacją - mówi.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Dziecko zmarło w kutnowskim szpitalu:
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź