Sąd zadecyduje dziś o ewentualnym areszcie dla 23-letniego mężczyzny, który usiłował okrutnie zabić psa swojej konkubiny. Roczną suczką rzucał o betonowy płot z tak dużą siłą, że pękła jej skóra pod szyją. Koszmar rozgrywał się w nocy, na ulicy w Opocznie (woj. łódzkie).
Dora miała umrzeć, bo zjadła kawałek pizzy. Taką wersję przedstawił na przesłuchaniu 23-latek podejrzany o bestialskie pobicie psa swojej konkubiny.
- Mężczyzna powiedział, że przywiózł pizzę dla swojej 20-letniej, ciężarnej partnerki - opowiada podinsp. Joanna Kącka z łódzkiej policji.
Partnerka podejrzanego dała kawałek swojej suczce. To rozzłościło 23-latka.
To, co działo się potem widział sąsiad 20-latki.
- Obudziło mnie przeraźliwe skomlenie psa - mówi pan Paweł, świadek makabry, która rozgrywała się na ul. Szewskiej w Opocznie. Kiedy mężczyzna wyszedł na zewnątrz, zobaczył jak ktoś rzuca psem o betonowy płot.
- Krzyczałem, aby zostawił psa i zacząłem gonić uciekającego sprawcę - relacjonuje mężczyzna.
Ratunek na siłę
Policjanci, którzy pojawili się na miejscu próbowali dowiedzieć się o okolicznościach dramatu od właścicielki Dory. Właścicielka amstaffa nie była w stanie racjonalnie odpowiadać na pytania funkcjonariuszy.
- Nie była w stanie powiedzieć, kto zrobił krzywdę jej zwierzęciu - tłumaczy Kącka.
Po przeszukaniu okolicznych ulic nie udało się znaleźć sprawcy.
- Policjanci będący na miejscu uzyskali informację od zgłaszającego całą interwencję, że na miejsce jedzie już weterynarz z innego miasta oraz przedstawiciel pogotowia dla zwierząt - dodaje mł. asp. Barbara Stępień z komendy policji w Opocznie.
Właścicielka Dory miała usłyszeć, że suczka powinna jak najszybciej jechać do weterynarza. 20-latka jednak zostawiła psa zamkniętego w piwnicy i opuściła mieszkanie. Weterynarz, który pojawił się na miejscu niedługo potem dostał się do konającego zwierzęcia dzięki innym mieszkańcom kamienicy, w którym żyła Dora.
- Rozważamy kwestię ewentualnej odpowiedzialności właścicielki psa, która nie zapewniła mu koniecznej opieki - dopowiada Joanna Kącka.
Do trzech lat więzienia
Dora ostatecznie przeżyła, mimo dramatycznego stanu, w którym zastali ją lekarze weterynarii. Początkowo myśleli oni, że Dora miała podcięte gardło. Dopiero potem okazało się, że rana powstała na skutek pęknięcia skóry.
– Zwierzę doznało bardzo poważnych obrażeń wewnętrznych. Gdyby nie szybka pomoc weterynaryjna suczka nie przeżyłaby – mówi Małgorzata Mikuła, lekarz weterynarii, która zajmuje się zwierzęciem w jednej z warszawskich klinik.
Dzień po dramacie, w ręce policji wpadł oprawca Dory. Początkowo nie przyznawał się do winy. W końcu jednak złożył wyjaśnienia. Za znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem grozi mu nawet do trzech lat więzienia.
Prokuratura wystąpiła do sądu o tymczasowy, trzymiesięczny areszt. Dzisiaj sąd zadecyduje o dalszym losie 23-latka.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Pogotowie dla Zwierząt