Jechał pijany, zjechał z drogi, staranował ogrodzenia trzech posesji i zatrzymał się na podwórku, na którym bawiły się dzieci. Sześćdziesięcioletni kierowca usłyszał zarzuty po wypadku w powiecie opoczyńskim (woj. łódzkie), w którym ucierpiał jedenastoletni chłopiec. Sprawcy grozi cztery i pół roku w więzieniu.
Podejrzany usłyszał trzy zarzuty: jazdy samochodem pomimo cofniętych uprawnień, spowodowania wypadku w stanie nietrzeźwości i narażenia na bezpośrednie ryzyko utraty zdrowia lub życia dzieci, które bawiły się na podwórku w Radzicach Małych w powiecie opoczyńskim.
W środę mężczyzna usiadł za kierownicą samochodu osobowego, chociaż miał - jak wykazało badanie po wypadku - 2,6 promila alkoholu. Obok kompletnie pijanego kierowcy usiadł kompan 60-latka.
- Jak udało mi się dowiedzieć, panowie spomiędzy siebie wybrali, który z nich był - ich zdaniem - trzeźwiejszy. Padło na 60-latka, który już w 2014 roku stracił uprawnienia za jazdę po pijanemu - ustalił Piotr Borowski, reporter TVN24.
Ranne dziecko
Około godziny 15:30 granatowa toyota prowadzona przez 60-latka zjechała z drogi i zaczęła niszczyć ogrodzenia posesji przylegających do jezdni. Zanim auto wpadło na podwórko, na którym bawiły się dzieci, zdążył uszkodzić trzy ogrodzenia.
- Jedno z dzieci, jedenastoletni chłopiec doznał obrażeń. Trafił do szpitala w Bełchatowie, na szczęście badania wykazały, że nie wymaga on hospitalizacji i został wypisany już do domu - przekazuje aspirant sztabowy Barbara Stępień z opoczyńskiej policji.
Kierowca został zatrzymany przez policję. W piątek usłyszał zarzuty. Jeszcze dzisiaj prokuratorzy mają zadecydować o tym, czy i jakie środki zapobiegawcze będą wobec niego stosowane.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Policja w Łodzi