- To niegodziwe, niesprawiedliwe i nieakceptowalne - mówią nauczyciele z Zespołu Szkół Ponadpodstawowych nr 1 w Radomsku, gdzie od 1 września ma pojawić się nowy dyrektor, który pokonał rządzącą szkołą od 10 lat Ewę Grodzicką. Jeszcze przed niekorzystnym dla niej rozstrzygnięciem dziennikarze z Radomska alarmowali, że dostała ona ultimatum ze starostwa: albo pozbędzie się zastępców (w tym radnego z Platformy Obywatelskiej), albo straci funkcję. Starostwo dementuje, ale szkoła w te zapewnienia nie wierzy i prowadzi protest.
Przy wejściu do radomszczańskiej szkoły, w której uczy się około 700 osób, wisi naklejka z napisem "#Mechanik murem za panią dyrektor". Zanim docieramy do gabinetu dyrektorki, widzimy naklejkę jeszcze kilkakrotnie: na odzieży nauczycieli i ubranych na czarno na znak protestu uczniach. Naklejka wisi też na drzwiach sekretariatu.
- Dobrze, że jesteście. Pokażcie, co się tu dzieje - mówi Mateusz Spólnicki, absolwent radomszczańskiego "Mechanika" i tegoroczny maturzysta. Ma na sobie białą koszulę, czym wyróżnia się od stojących wokół innych maturzystów. Tamci są na czarno. Jak mówią - na znak protestu. - Sytuacja jest z rodzaju niefajnych. Niefajnie, że władza wtrynia się, gdzie władzę sprawuje pani dyrektor - mówi Mateusz.
O tym "wtrynianiu” głośno zrobiło się w Radomsku po artykule "Gazety Radomszczańskiej", który został opublikowany 19 kwietnia br. Autorzy informowali, że dyrektor Ewa Grodzicka otrzymała od naczelnika wydziału oświaty w starostwie ultimatum: miała pozbyć się obu wicedyrektorów - w tym wieloletniego zastępcy Pawła Pichita, który równocześnie jest radnym Platformy Obywatelskiej.
- Od dwóch lat w koalicji rządzącej miastem i powiatem jest Prawo i Sprawiedliwość. Wcześniej lokalni samorządowcy byli w koalicji z PO. Po zmianie władzy wicedyrektor z Platformy pewnie jest solą w oku. Zażądano, żeby pani dyrektor pozbyła się obu zastępców, żeby nie wyglądało, że pozbywa się tylko jednego - opowiada nam Janusz Kucharski, redaktor naczelny "Gazety Radomszczańskiej".
Karą - jak twierdzą dziennikarze - za niespełnienie oczekiwań starostwa miała być przegrana w konkursie na dyrektora. Starostwo, dwa dni po publikacji artykułu, wydało oświadczenie, że "opisane sytuacje nie miały miejsca", a publikacja jest "niedopuszczalną próbą wywarcia wpływu na wynik konkursu na stanowisko dyrektora".
Konkurs na dyrektora
- Trzeba być ślepym, żeby tego nie widzieć. Pani dyrektor odmówiła starostwu i zapłaciła za to stanowiskiem - mówi nam jedna z nauczycielek. Już po rozmowie prosi, żeby nie podawać jej nazwiska. Boi się, że konsekwencje jej słów wpłyną także na jej przyszłość.
Przed kamerą stają za to inni nauczyciele. Mówią zgodnie, że nie mogą pogodzić się z wynikami konkursu.
- Wierzyłam, że będzie liczyła się sumienność, kompetencje, zaangażowanie. Jeżeli nawet tak było, a tego nie wiem, to trudno mi pogodzić się z tym, że rozgrywki polityczne mogą zaszkodzić uczniom, zaszkodzić szkole - mówi Agnieszka Kułak, doradca zawodowy i pedagog szkolny.
- Sytuacja jest dziwna. Pani dyrektor Grodzicka przez 11 lat była wicedyrektorem, dojrzewała długo pod okiem poprzedniego dyrektora do pełnienia tej funkcji. Była świetnie oceniana przez kuratorium i nagle dzieje się coś takiego - dodaje Andrzej Łęgowik, nauczyciel BHP w szkole.
Konkurs na nowego dyrektora szkoły w Radomsku rozstrzygnięty został 25 kwietnia, zarząd powiatu zatwierdził jego wyniki. Konkurentem dotychczasowej dyrektor był Cezary Bartnik, który przez wiele lat był dyrektorem Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Radomsku. W tajnym głosowaniu, w którym uczestniczyło 15 osób (4 z kuratorium oświaty, 4 ze starostwa, 2 osoby reprezentujące rodziców, 2 reprezentujące nauczycieli i 3 ze związków zawodowych) Bartnik otrzymał dziewięć głosów, a dotychczasowa dyrektor - sześć.
Konsekwencje
Dyrektor Ewa Grodzicka nie zgadza się na rozmowę przed kamerą. Tłumaczy, że jest w "niezręcznej sytuacji". Nie chce też oficjalnie odnosić się do rzekomego ultimatum, które miała otrzymać ze starostwa.
- Proszę zrozumieć, trudno jest sobie to wszystko poukładać. Latami dbałam o to, żeby być możliwie najlepszym dyrektorem - przekazuje.
Kiedy pytamy, czy spodziewała się przegranej w konkursie, przecząco kręci głową.
- Przed konkursem wystąpiłam do kuratorium o ocenę mojej pracy. Dostałam ocenę z wyróżnieniem. Teraz okazuje się, że - z jakiegoś powodu - osoba, która nigdy nie kierowała tak dużą szkołą, lepiej poradzi sobie z tym zadaniem - odpowiada.
Do sprawy bezpośrednio nie chce odnosić się też wicedyrektor Paweł Pichit, którego odwołania - według informacji "Gazety Radomszczańskiej" - miało żądać starostwo.
- Chciałbym jedynie zaznaczyć, że funkcję wicedyrektora pełnię dużo dłużej, niż jestem w strukturach Platformy Obywatelskiej. Niczego w życiu zawodowym nie zawdzięczam partyjnym koneksjom. Wszystko wskazuje na to, że jest wręcz odwrotnie - mówi Pichit.
Uczniowie, ich rodzice i grupa nauczycieli, z którymi rozmawiamy, deklarują, że nie będą współpracować z nowym dyrektorem.
Dementi i zrozumienie
O sytuację w szkole pytamy Beatę Pokorę, starostę powiatu radomszczańskiego. Przypomina ona, że kadencja dotychczasowej dyrektor kończyła się 31 sierpnia. - Organ prowadzący musiał rozpisać konkurs na kolejną kadencję. Wynik jest jaki jest. Bezwzględną większość głosów otrzymał inny kandydat, stąd rozgoryczenie - odpowiada starosta.
Kiedy pytamy o to, czy utrata stanowiska mogła być związana z "ultimatum" dla pani dyrektor, o którym pisała "Gazeta Radomszczańska", Beata Pokora zaprzecza.
- Z moich informacji wynika, że nie było takich warunków - mówi starosta.
- Wyniki konkursu nie mają nic wspólnego z sytuacją polityczną? - pytamy.
- Nie, nie mają nic wspólnego. Konkurs został przeprowadzony tak jak zwykle przeprowadza się konkursy na dyrektorów. To nie była decyzja tylko starostwa powiatowego. Procedury konkursowe rządzą się swoimi prawami, trudno z nimi dyskutować - mówi starosta.
Zaznacza, że uczestnicy głosowania podpisali klauzule tajności, dlatego nie można odtworzyć, kogo poparło starostwo i kuratorium oświaty (łącznie dysponowały 8 głosami).
- Co zrobi starostwo, jeżeli grono pedagogiczne, jak deklaruje, nie podejmie współpracy z nowym dyrektorem? - po tym pytaniu starosta przez kilka sekund milczy i się zastanawia.
- Szkołę trzeba prowadzić. Podejrzewam, że z takiej sytuacji nie będą zadowoleni też rodzice. Trzeba będzie podjąć jakieś działania w ramach prawa - odpowiada.
Kuratorium o "koncepcji pracy" i "braku obietnic"
O sytuacji w Radomsku rozmawiamy z łódzkim kuratorem oświaty Waldemarem Flajszerem. Zaznacza, że sprawa "Mechanika" nie jest mu znana w szczegółach. Twierdzi jednak, że kontestowanie przez szkołę i uczniów wyników konkursu nie jest dobrym rozwiązaniem.
- Doświadczenie zawodowe i pozytywna ocena pracy jest dobrą informacją na temat kandydata. Nie jest jednak przepustką do wygrania konkursu - mówi kurator.
Przekazuje, że kontrkandydat dotychczasowej dyrektorki również "ma doświadczenia w placówce oświatowej":
- Proszę pamiętać, że kandydaci muszą do siebie przekonać większość komisji konkursowej. Czasami decyduje przedstawiona koncepcja pracy kandydata, czasem decyduje odpowiednia dykcja. Nie można się obrażać na przegraną - mówi Waldemar Flajszer.
Zaznacza, że nowy dyrektor "Mechanika" wygrał bezwzględną większością głosów. - Gdybyśmy unieważniali konkursy, bo wyniki się komuś nie podobają, to nie byłoby sensu ich organizować - mówi.
Sprawę z Radomska nieco bliżej zna Tomasz Trzaskacz, dyrektor delegatury łódzkiego kuratorium w Piotrkowie Trybunalskim. W rozmowie z tvn24.pl twierdzi, że sugerowanie, iż na wynik konkursu miała wpływ polityka, jest niesprawiedliwe.
- Pani dyrektor otrzymała ocenę wyróżniającą, ale - mówiąc szczerze - większość dyrektorów otrzymuje bardzo dobre lub wyróżniające oceny. Trzeba mocno podpaść, żeby ocena była "dobra" - mówi dyrektor.
Zaznacza, że protest w szkole mu się nie podoba, bo - jak zaznacza - odbywa się w czasie matur.
- Angażowanie do protestów uczniów, którzy zdają bardzo ważne egzaminy, jest zjawiskiem negatywnym. Uczniowie stają przed bardzo ważnym egzaminem, a zatem powinni skupić się na nauce. Rolą nauczycieli natomiast winno być wspieranie ich w procesie edukacyjno-wychowawczym - kończy dyrektor.
"To ewenement"
Janusz Kucharski, redaktor naczelny "Gazety Radomszczańskiej", zastanawia się, jak starostwo poradzi sobie z dużym protestem społecznym w "Mechaniku".
- To jest ewenement na skalę miasta. Widać zaangażowanie całej kadry pedagogicznej i większości uczniów. Obserwujemy dużą determinację rodziców - zaznacza rozmówca tvn24.pl.
Dodaje jednak, że podobne protesty - ale na nieco mniejszą skalę - odbywały się niedawno w I LO w Radomsku.
- My możemy się bawić w szkolną ruletkę. Kiedy pojawia się konkurs na dyrektora w mieście, szybko możemy wskazać, kto zostanie wybrany na to stanowisko. Nie pomyliliśmy się jeszcze ani razu - opowiada dziennikarz.
Na koniec zwraca uwagę, że - mimo wyraźnego dementi w sprawie ustaleń związanych z "ultimatum" dla dyrektor Ewy Grodzkiej - starostwo nie podjęło wobec redakcji kroków prawnych.
- Niech to o czymś świadczy. Z naszej perspektywy to szkoda, że tak się stało. W sądzie jeszcze dokładniej moglibyśmy tę sprawę wyjaśnić - kończy Janusz Kucharski.
***
Rada pedagogiczna w "Mechaniku" deklaruje, że protest będzie prowadzić do skutku. Z nowym dyrektorem szkoły nie udało nam się skontaktować. W jego miejscu pracy usłyszeliśmy, że obecnie przebywa na zwolnieniu lekarskim.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Zespół Szkół Ponadpodstawowych nr 1 w Radomsku/Facebook