Pożar zastał jego rodzinę w nocy. Żona i teściowa nie miały szans, jemu udało się uciec na balkon i tam czekał na pomoc. Trafił do szpitala. Niestety, lekarzom nie udało się uratować jego życia.
To trzecia ofiara pożaru bloku, do którego doszło w nocy z poniedziałku na wtorek na ul. Roosvelta w Wieluniu (woj. łódzkie).
- Niestety, otrzymaliśmy informacje z Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, że 64-latek ewakuowany z balkonu płonącego mieszkania zmarł - mówi Iwona Janczura-Pietrzak, prokurator rejonowy w Wieluniu.
Dodaje, że w najbliższym czasie odbędą się sekcje zwłok wszystkich trzech ofiar. - Trwa śledztwo, które ma wyjaśnić, dlaczego doszło do zdarzenia. Powołany został biegły z zakresu pożarnictwa, który ma ustalić miejsce wybuchu pożaru i jego przyczynę - tłumaczy Janczura-Pietrzak.
Bez szans
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy od strażaków, którzy uczestniczyli w akcji gaśniczej, źródło płomieni znajdowało się w pokoju, w którym spała 61-letnia córka i jej 88-letnia matka. Znajdujący się w innym pomieszczeniu 64-latek wybiegł na balkon. Tam zastali go wezwani na miejsce strażacy.
- Tak szybko, jak to było możliwe, strażacy ściągnęli go za pomocą podnośnika. Był przytomny, ale ciężko poparzony - opowiada mł. kpt. Grzegorz Kasprzyczak z Państwowej Straży Pożarnej w Wieluniu.
Akcja gaśnicza nie była łatwa. W bloku panowała bardzo wysoka temperatura. Strażakom przeszkadzało też silne zadymienie. Na miejscu działało 12 zastępów straży pożarnej, w tym co drugi z Ochotniczej Straży Pożarnej.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: PSP WIeluń