- Samochód był doszczętnie zniszczony. To, że kierowca wyszedł z tego bez szwanku, to prawdziwy cud - opowiada nam strażak, który uczestniczył w akcji ratunkowej na autostradzie A1 pod Piotrkowem. Samochód osobowy zderzył się tam z łosiem. - To niestety może się powtarzać, bo autostrada na tym odcinku nie jest ogrodzona - ostrzega Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad.
Strażacy - ochotnicy z Tuszyna dostali informacje o rozbitym samochodzie na A1 we wtorek wieczorem. Do wypadku doszło w miejscowości Wodzinek (woj. łódzkie).
- Na miejscu zobaczyłem samochód... albo raczej to, co z niego zostało. Sprasowana maska i dach wklęśnięty do środka - opowiada tvn24.pl Marcin, jeden ze strażaków uczestniczących w akcji.
Okazało się jednak, że siedzący za kierownicą mężczyzna jest cały. Był zakleszczony we wnętrzu pojazdu.
- Blacha załamała się wokół niego, cud po prostu. Kierowca był w wyraźnym szoku. Mówił, że na drogę wybiegł łoś - tłumaczy rozmówca tvn24.pl.
Mężczyzna został przewieziony do szpitala w Piotrkowie Trybunalskim. Tam lekarze stwierdzili, że nie odniósł obrażeń.
- Tym samym zdarzenie zostało zakwalifikowane jako kolizja - opowiada Maciej Zalewski, rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Bez zabezpieczeń
Jak to się stało, że łoś znalazł się na autostradzie? Nie miał z tym żadnych problemów. Autostrada A1 pomiędzy Tuszynem a Piotrkowem Trybunalskim w ogóle nie jest ogrodzona.
- Na drogę w każdej chwili mogą wybiec dziki, psy czy zające. Albo, co gorsza, łosie - wylicza Maciej Zalewski.
Ogrodzenia nie ma, bo jak mówi rzecznik GDDKiA w Łodzi, odcinek z Tuszyna do Piotrkowa ma blisko 30 lat.
- Dzisiaj może to szokować, ale wtedy nikt nie wymagał, żeby droga szybkiego ruchu była zabezpieczana przed wtargnięciem zwierząt - opowiada Zalewski.
Odcinek starej autostrady ma niecałe 16 kilometrów długości. - Zdajemy sobie sprawę z tego, że kierowcy są tam bardziej zagrożeni, dlatego wprowadziliśmy ograniczenie prędkości do 110 kilometrów na godzinę - mówi Zalewski.
Tyle, że o tym, iż na najważniejszej trasie łączącej północ z południem jest szczególnie niebezpieczny odcinek kierowcy najczęściej nie wiedzą.
- Autostrada, jak autostrada. Nie zauważyłem, żeby ludzie tu zwalniali - przyznaje Krzysztof, kierowca tira, którego spotykamy na MOP-ie.
Koszmar na autostradzie
W czerwcu 2012 roku niedaleko Zgierza (woj. łódzkie) po uderzeniu w łosia zginął 59-letni mężczyzna. Jechał nocą autostradą A2.
- Mąż miał tak poważne urazy mózgowo-czaszkowe, że zginął na miejscu. Nie cierpiał. W zasadzie to jedyne pocieszenie dla mnie i dzieci - mówi żona zmarłego.
W miejscu wypadku sprzed sześciu lat było ogrodzenie. Tyle, że dla łosia było i tak niewystarczające. Miało 1,6 metra wysokości. - Taka wysokość nie była wyzwaniem dla łosia - mówi Maciej Zalewski.
Cztery lata po tragedii ogrodzenie podniesiono. Rodzina zmarłego 59-latka do teraz - w ramach procesu cywilnego - domaga się zadośćuczynienia od GDDKiA.
Czeka na "konfrontacje"
Przedstawiciele Lasów Państwowych podkreślają, że łosie są olbrzymim zagrożeniem dla kierowców. Na domiar złego, zwierzęta swoim zachowaniem zwiększają szanse na wypadek.
- To dumne i odważne zwierzę. Widząc nadjeżdżający pojazd, niemal nigdy nie ucieknie z drogi - tłumaczy Hanna Kolasińska z Lasów Państwowych. Samiec łosia potrafi ważyć do 800 kilogramów.
- Łosi przybywa, bo od 2001 roku obowiązuje całoroczny zakaz polowania na te zwierzęta - dodaje Kolasińska.
Będą zmiany
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych informuje, że stara autostrada będzie niedługo przebudowana i dostosowana do współczesnych norm. - W najbliższym czasie rozpocznie się budowa nowej autostrady A1 w śladzie tej już istniejącej. Odcinek będzie dużo bezpieczniejszy - mówi Maciej Zalewski.
Na czas prac ruch po A1 będzie - najprawdopodobniej - odbywał się po jednej jezdni.
- Harmonogram prac dopiero powstanie, jak już będziemy mieć wyłonionego wykonawcę prac. Myślę jednak, że nikt zdrowo myślący nie pozwoliłby na zamknięcie tak ważnej arterii - mówi rzecznik GDDKiA. Prace związane z przebudową newralgicznego odcinka mają trwać nie więcej, niż 32 miesięcy od momentu podpisania umowy. Do tego trzeba doliczyć czas, który budowlańcom może ukraść zima.
Autor: bż/ec / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: OSP Tuszyn-Las/Google Maps