Siedmioletni Azaf, który był głodzony przez swoich właścicieli, ma szansę na adopcję. Najpierw jednak czeka go długie leczenie. Kobieta, która zawiadomiła służby o sytuacji psa, twierdzi, że to właściciel nie pozwalał go karmić. Policja prowadzi w tej sprawie dochodzenie.
Jak mówi w rozmowie z TVN 24 weterynarz Mariusz Uzarek, w ciągu 20 lat swojej pracy jeszcze nie widział tak wychudzonego psa. Leczenie Azafa może potrwać jeszcze kilka miesięcy.
- Rokowania muszą być ostrożne ponieważ nie mamy pewności jakie dokładnie było życie psa przed zabraniem go właścicielom. Będziemy robić wszystko, aby odzyskał pełnię sił – wyjaśnia Uzarek. Dodaje, że po zakończeniu leczenia ma szansę na adopcję. Na razie dochodzi do siebie u jednej z inspektorek patrolu AS, który brał udział w "odbiciu" psa z rąk właścicieli. Na co dzień działalność inspektorów polega na podejmowaniu interwencji dotyczących łamania zapisów ustawy o ochronie praw zwierząt. Interwencje te podejmowane są we współpracy ze służbami miejskimi i gminnymi.
Właściciele Azafa mieli jeszcze jednego psa, który był w trochę lepszej kondycji, ponieważ podobno był faworyzowany przez właściciela.
„Powinien cierpieć jak ten pies”
O sytuacji psa służby zawiadomiła kobieta, która poszła w odwiedziny do właścicieli. Jak relacjonuje, psy od razu ją „zaatakowały” ponieważ miała przy sobie jedzenie. Według niej zwierzaki były tak głodne, że w ciągu sekundy zjadły wszystko co miała.
- Jak patrzyłam na Azafa, to w jego oczach pływały łzy – dodaje kobieta. Według niej to właściciel nie pozwalał karmić psa.
- Z tego co wiem, to jak właścicielka dostała jakieś skrawki jedzenia, to jej partner wyrzucał je. Mówił, że jak on nie ma co jeść to psy też nie będą jadły – wyjaśnia. Dodaje, że jest bardzo poruszona tym, co zobaczyła.
- Codziennie płaczę nad tym psem. Właściciel powinien cierpieć tak samo jak on – kończy kobieta.
Policyjne dochodzenie
Policja z Łodzi prowadzą w tej sprawie dochodzenie. Jak mówi st. asp. Radosław Gwis, z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi, przesłuchana zostanie właścicielka psa. Dodaje, że prawdopodobnie usłyszy zarzut znęcania się nad swoimi psami. Grozi jej kara pozbawienia wolności do dwóch lat.
- Ślady zaniedbania były widoczne też na drugim psie – kończy Gwis.
Uwaga na oszustów
Inspektorzy z patrolu interwencyjnego AS przestrzegają przed oszustami. Zakładają oni różnego rodzaju konta i proszą o wpłacanie pieniędzy na leczenia Azafa.
- Nie zbieramy żadnych pieniędzy, prosimy o ostrożność i nie wpłacanie pieniędzy – podkreślają inspektorzy z patrolu AS.
„Trzymał miskę w pysku i prosił i jedzenie”
Skrajnie wychudzony pies należał do pary mieszkającej przy ul. Bema w Łodzi. Podczas interwencji w ich mieszkaniu patrolowi organizacji ochrony zwierząt towarzyszyła policja. Jak mówi Sławomir Fibak z patrolu interwencyjnego AS, po wejściu do domu zastaliśmy Makabryczny widok – przywitał nas pies z miską w pysku i prosił o jedzenie.
Przez kilka godzin nikt nie otwierał mieszkania. Dopiero po jakimś czasie udało się skontaktować z właścicielką czworonogów. W środku znajdowały się dwa psy - jeden z nich, Azaf, wyżeł weimarski był skrajnie wychudzony.
Inspektorzy informują, że dziś wychudzony pies, wcześniej, przez wiele lat, zdobywał złote medale na wystawach. Jego właściciele kilka lat temu zrezygnowali z prowadzenia hodowli. Zwierzęta zostały odebrane właścicielom. Jak informuje na swojej stronie organizacja ochrony zwierząt - opiekunowie zrzekli się suczki i już wkrótce dostanie szansę na nowy dom.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Właściciele psa mieszkają w Łodzi:
Autor: JZ / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Patrol AS | Patrol AS