Podczas wigilijnego spaceru po nakielnickim lesie, natknęli się na niewielkiego pieska, który siedział na gałęzi nad samą rzeką. Trząsł się z zimna i przeraźliwie piszczał. Do akcji ratunkowej zaangażowano urzędników z Aleksandrowa Łódzkiego i lokalnych strażaków.
Do Urzędu Miasta w Aleksandrowie Łódzkim przez Messanger wpłynęło zgłoszenie, że na drzewie, nad samą rzeką Bzurą, siedzi niewielki piesek i przeraźliwie piszczy. Zgłaszający, którzy natknęli się na zwierzę, mieli wcześniej kontaktować się z numerem alarmowym 112, jednak tam odmówiono im pomocy. Usłyszeli, że nie ma tu zagrożenia życia.
Poinstruowani przez urzędników, zadzwonili na 112 raz jeszcze, prosząc o interwencję straży pożarnej. Na miejscu zjawili się ochotnicy z jednostki w Nakielnicy, a także przedstawiciele magistratu.
- Jeden ze strażaków asekurował psa, stojąc w wodzie, na wypadek gdyby zwierzak zsunął się z gałęzi. Był bardzo silny nurt i bardzo wysoki stan wody jak na Bzurę - mówi Katarzyna Rezler z Urzędu Miasta w Aleksandrowie Łódzkim.
Zwierzak był bardzo wychłodzony i przemoczony. Nie potrafił zejść o własnych siłach. Zresztą nawet gdyby próbował, najpewniej skończyłoby się to dla niego tragicznie.
- Miał wiele szczęścia, że zgłaszający wybrali się w to miejsce na wigilijny spacer. Zwłaszcza, że nigdy wcześniej w tym miejscu nie byli. To sam środek lasu - tłumaczy urzędniczka.
"Coś musiało go spłoszyć"
Prosto z drzewa trafił do urzędu, gdzie został wysuszony i ogrzany. Miał czipa, więc bez trudu urzędnikom udało się dotrzeć do jego właścicieli.
Jak się okazało, 10-letni czworonóg na co dzień mieszka w Karolewie.
- Uciekł dzień wcześniej i przebiegł spory dystans. Najprawdopodobniej coś musiało go spłoszyć, że znalazł się na drzewie - dodaje Katarzyna Rezler.
Jak przekazali urzędnikom właściciele psa, ich uciekinier zdążył dojść już do siebie po incydencie na drzewie.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: UM Aleksandrów Łódzki