- Szedł i strzelał. Do wszystkich zdarzeń doszło na przestrzeni kilkuset metrów - informują policjanci, którzy zatrzymali 35-letniego mieszkańca Mysłowic (Śląskie). Według śledczych, to on trafił w głowę 58-latka, który wyszedł na balkon zapalić papierosa. Śrut utkwił w skroni. Zatrzymany odpowie też za uszkodzenie trzech samochodów i autobusu miejskiego.
To była lawina niepokojących zgłoszeń. W nocy z piątku na sobotę do policjantów z Mysłowic wpłynęła wiadomość od właściciela samochodu zaparkowanego na jednym z osiedli.
- Zgłaszający mówił o wgnieceniach, które wyglądały tak, jakby pojazd ktoś ostrzelał - opowiada sierż. Damian Sokołowski z policji w Mysłowicach.
Na miejsce został wysłany patrol. Po kilku chwilach na policję zadzwonili pracownicy miejscowego szpitala.
- Przedstawiciele placówki informowali o pacjencie, do którego najprawdopodobniej ktoś strzelił z wiatrówki. Z jego skroni wyciągnięto śrut - dodaje sierż. Sokołowski.
Ale to nie był koniec.
- Niedługo potem zgłosił się zarządca autobusów miejskich. Kierowca jednego z pojazdów zatrzymał się, kiedy bez żadnej przyczyny zaczęły kolejno pękać trzy szyby boczne. Wszystko wskazywało na to, że autobus został czymś obrzucony albo ostrzelany - opowiada rzecznik.
Poszukiwania
Funkcjonariusze szybko połączyli zgłoszenia i uznali, że gdzieś na ulicy jest człowiek, który strzela dookoła - również do przypadkowych ludzi.
58-latek, któremu wyciągnięto śrut z głowy, został trafiony, kiedy wyszedł na balkon zapalić papierosa.
- Poczuł ból. Kiedy zobaczył, że krwawi, pojechał na pogotowie - mówi rzecznik policji.
Okazało się, że śrut zatrzymał się ledwie kilka centymetrów od lewego oka.
Tej nocy policjanci nie mieli już więcej niepokojących sygnałów w tej sprawie. Ale już po kilkunastu godzinach na policję zgłaszali się kolejni właściciele samochodów, które ktoś ostrzelał.
- W wyniku działań operacyjnych ustaliliśmy, że za wszystkim może stać 35-letni mieszkaniec naszego miasta - mówi sierż. Damian Sokołowski.
W jego domu znaleziono wiatrówkę, razem ze śrutem i paragonem zakupu. Wynikało z niego, że zatrzymany kupił wszystko w piątek, czyli kilka godzin przed pierwszymi zgłoszeniami.
- Mężczyzna twierdził, że w nocy z piątku na sobotę był pijany i nie pamięta, co robił - informuje rzecznik policji.
Do pięciu lat więzienia
Mężczyzna we wtorek został przewieziony do prokuratury, gdzie usłyszał zarzuty. Jest podejrzany o narażenie na bezpośrednie ryzyko utraty zdrowia lub życia 58-latka i spowodowania u niego uszczerbku na zdrowiu.
- Jest też podejrzany o zniszczenie mienia. Prokuratorzy zastosowali wobec niego dozór policyjny - informuje sierż. Damian Sokołowski z policji w Mysłowicach.
Podejrzany nie przyznał się do winy. Grozi mu do pięciu lat pozbawienia wolności.
Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: KPP Mysłowice