Miała być pomoc w wydostaniu się z własnego podwórka, wyszło budowalne kuriozum. Urzędnicy zaczęli budować chodnik, po którym jeżdżący na wózku pan Leszek miał dojechać do ulicy bez brodzenia w błocie. Chodnik jednak urywa się trzydzieści metrów od ulicy. Dlaczego? Przez "problemy administracyjne".
Droga z ul. Skalnej w Łodzi do mieszkania chorego na raka mózgu Leszka Tracza przypomina tor przeszkód. Najpierw trzeba iść wzdłuż działki sąsiadki, skręcić na szczycie ogrodzenia a potem skręcić w prawo - pomiędzy budynkami gospodarczymi.
- Jak przyjeżdża do męża karetka, to muszę wybiegać po ratowników. Raz jeden z nich się wystraszył, że to jakaś zasadzka, że wyprowadzam ich w pole - kręci głową Lucyna Tracz, żona schorowanego łodzianina.
Problem w tym, że droga jest nie tylko kręta, ale też - po opadach deszczu - nie do pokonania wózkiem inwalidzkim, na którym porusza się pan Leszek.
- Tworzy się bajoro. Dla mnie to jest jak fosa nie do przebycia. Ostatni raz na dworzu byłem pół roku temu - mówi ze smutkiem chory mężczyzna.
- Jeszcze dwa lata temu mieliśmy normalne przejście, wzdłuż domu. Sąsiadka jednak wykupiła działkę, po której dotąd chodziliśmy i ją ogrodziła. Miała do tego prawo, ale chyba urzędnicy zapomnieli zadbać o normalną drogę do nas - opowiada.
Urzędnicze dobre chęci
Jedyna ścieżka prowadząca pod drzwi państwa Tracz wiedzie przez ziemię, która do niedawna była w dyspozycji administracji zasobów komunalnych.
Lucyna Tracz przekonuje, że od dwóch lat wysyłała tam prośby o wybudowanie chodnika, żeby jej mąż mógł bez przejechać wózkiem inwalidzkim na ulicę.
- Przez długi czas nie było żadnego skutku. Widziałam, jak mój mąż marnieje odcięty od świata - podkreśla.
W grudniu minionego roku nastąpił przełom. Na działce pojawili się robotnicy. Pierwszego dnia udało się ułożyć kilkanaście metrów chodnika. Następnego dnia... nikt już nie przyjechał.
- Podobno brakło pieniędzy. Mamy więc chodnik, który nie prowadzi donikąd i urywa się w błocie. Wygląda ładnie, ale pożytek marny - ocenia rozmówczyni tvn24.pl.
"Problem administracyjny"
Urzędnicy tłumaczą, że inwestycja wygląda tak a nie inaczej przez problemy administracyjne.
- Pierwsza część prac była prowadzona na gruncie, którym władał wydział gospodarki komunalnej - informuje Marcin Masłowski z łódzkiego magistratu.
Tam, gdzie chodnika nie udało się wybudować, jeszcze w grudniu rządziła administracja zasobów komunalnych. Z tego też powodu prace przerwano. Jak słyszymy - robotnicy mają niedługo wrócić.
- Udało nam się przejąć brakujący fragment, dlatego niedługo dokończymy chodnik - zapewnia Masłowski.
Niedługo, czyli jak deklarują urzędnicy, jeszcze w tym roku. Pani Lucyna mówi że "nie uwierzy, dopóki nie zobaczy".
- Przez dwa lata biliśmy głową w mur. Potem wybudowali nam chodnik widmo. Trudno po takich przygodach ślepo wierzyć w urzędnicze obietnice - kwituje.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź