W poniedziałek z Łowicza wyszła w kierunku Częstochowy jedna z najstarszych pielgrzymek w Polsce. O wydarzeniu wiedzieli funkcjonariusze z miejscowej komendy, z której patrol towarzyszył wiernym, kiedy ci opuszczali miasto. Policjanci z sąsiedniego powiatu już nikogo odprowadzać nie zamierzali, wręcz przeciwnie. Zwrócili uwagę, że doszło do nielegalnego zgromadzenia. Skąd tak różne stanowiska policji? Wyjaśnia to teraz komenda wojewódzka.
We wtorek informowaliśmy na tvn24.pl o rozwiązaniu pielgrzymki na Jasną Górę. Wierni z Łowicza szli m.in. pomodlić się, żeby kraj szybko uporał się z trwającą pandemią COVID-19. Tyle że wydarzenie samo w sobie było złamaniem obostrzeń sanitarnych wprowadzonych właśnie z powodu koronawirusa. Dlatego - po dwóch interwencjach policjantów ze Skierniewic i Tomaszowa Mazowieckiego - ostatecznie pątnicy zrezygnowali z dalszej drogi.
Wcześniej jednak wierni obserwowali zupełnie inną postawę policji. Grupie towarzyszył bowiem przynajmniej jeden radiowóz z komendy powiatowej w Łowiczu, a funkcjonariusze w żaden sposób mieli nie odnosić się do faktu, że doszło do zabronionego teraz zgromadzenia.
Policyjny dwugłos
- Z pewnością łowicka komenda miała wiedzę o organizowanym wydarzeniu. W kwestii podjętych przez nią działań wszczęte zostały czynności wyjaśniające wydziału kontroli komendy wojewódzkiej w Łodzi - mówi młodszy inspektor Joanna Kącka z łódzkiej komendy wojewódzkiej.
Ilu funkcjonariuszy z Łowicza towarzyszyło pielgrzymom i jakie dokładnie realizowali działania? Na te pytania policja obecnie nie odpowiada.
- Wszystkie ustalenia spływają do wydziału kontroli. Dopiero jak zakończy on pracę, będziemy w stanie mówić o szczegółach - wyjaśnia policjantka.
Dodaje, że w razie stwierdzenia nieprawidłowości nałożone zostaną "kary dyscyplinarne".
Przerwana pielgrzymka
W pielgrzymce brało udział około 150 osób. Wierni pokonali nieco ponad 30 kilometrów, kiedy w pobliżu miejscowości Słupia (powiat skierniewicki) zostali zatrzymani przez skierniewickich policjantów. Podczas pierwszej interwencji wylegitymowano 70 wiernych, a ksiądz - organizator pielgrzymki został ukarany maksymalnym mandatem - 500 złotych.
Część wiernych się rozeszła i zapowiedziała powrót do domu, ale niektórzy wierni próbowali kontynuować marsz w kierunku Częstochowy. We wtorek po raz kolejny grupa została zatrzymana przez policję, tym razem z Tomaszowa Mazowieckiego. Posypały się mandaty i wnioski o ukaranie do sanepidu. Ksiądz opiekujący się grupą podjął decyzję o rozwiązaniu pielgrzymki.
Wyruszyli po raz 365
Pielgrzymi z Łowicza w poniedziałek ruszyli do Częstochowy po raz 365. Swoją drogę rozpoczęli od porannej mszy świętej w łowickim kościele sióstr bernardynek. Przewodniczył jej biskup pomocniczy senior diecezji łowickiej Józef Zawitkowski. Jak podkreślał, pielgrzymka miała być tą "historyczną", która wyrusza do Matki Bożej Częstochowskiej mimo panującej pandemii. Przypomniał, że 125 lat temu pielgrzymi z Łowicza uprosili ustanie zarazy cholery, która dziesiątkowała miasto.
Pielgrzymi z Łowicza do Częstochowy mieli dotrzeć w sobotę, w wigilię uroczystości Zesłania Ducha Świętego. Łowicka Piesza Pielgrzymka jest jedną z najstarszych w Polsce, pątnicy wędrują na Jasną Górę nieprzerwanie od 1656 roku.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: lowicz24.eu