Flaga z sierpem i młotem na maszcie telekomunikacyjnym

Do incydentu doszło w Wysokim Mazowieckim
Do incydentu doszło w Wysokim Mazowieckim
Źródło: Kontakt24/ Marek
Na maszcie telekomunikacyjnym w Wysokiem Mazowieckiem ktoś umieścił flagę z sierpem i młotem. Zauważył ją właściciel terenu. Początkowo myślał, że to "chuligański wybryk". Po doniesieniach o przekroczeniu polskiej granicy przez obce drony zdecydował się zawiadomić służby.

Informację o podejrzanej fladze przekazał w środę na Kontakt24 pan Marek, właściciel terenu przy ulicy Przemysłowej, na którym znajduje się maszt. Mężczyzna dzierżawi go na użytek reklamowy.

- Wczoraj wieczorem zauważyłem, że na maszcie pojawiła się flaga z sierpem i młotem. Początkowo uznałem to za jakiś chuligański wybryk, ale po dzisiejszych doniesieniach odnośnie dronów postanowiłem sprawdzić, czy faktycznie dobrze ją rozpoznałem i okazało się, że miałem rację – relacjonował mężczyzna.

Do incydentu doszło w Wysokim Mazowieckim
Do incydentu doszło w Wysokim Mazowieckim
Źródło: Kontakt24/ Marek

Dodał, że dziś rano o incydencie zawiadomił policję. - Wiem, że są na miejscu i zdejmują tę flagę, bo maszt jest wysoki na 60 metrów, więc nie da się tego ściągnąć bez specjalnych narzędzi - wyjaśnił. 

Właściciel terenu zaznaczył, że nie wie, kiedy dokładnie pojawiła się flaga. - Zauważyłem ją wczoraj (we wtorek - red.), ale nie wiem, kiedy się pojawiła i kto ją tam umieścił - podkreślił. 

Flagę musi ściągnąć specjalny zespół

Zdarzenie potwierdził młodszy inspektor Tomasz Krupa, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. - Dziś po godzinie 8 rano otrzymaliśmy zgłoszenie o zawieszeniu flagi na maszcie telekomunikacyjnym w miejscowości Wysokie Mazowieckie przy ulicy Przemysłowej. W tej chwili prowadzone są czynności wyjaśniające i zbieranie materiału dowodowego w celu ustalenia sprawcy tego incydentu - przekazał. 

- Flaga zawieszona jest na dużej wysokości masztu telekomunikacyjnego, więc do jej ściągnięcia potrzebny jest specjalny zespół - wyjaśnił. 

Rosyjska dezinformacja trwa

Według ustaleń ukraińskiego wywiadu 12 września – w dniu rozpoczęcia rosyjsko-białoruskich manewrów Zapad-2025 – Rosja zainicjowała "ogromną falę dezinformacji". - Dezinformacja będzie rozpowszechniana ze wszystkich stron. Około 90 procent będzie pochodzić z Rosji, a niestety 10 procent z innych źródeł. Histeria będzie podsycana" – mówił szef służby wywiadu wojskowego Ukrainy (HUR) Ukrainy Kyrył Budanow.

- Rosyjskie manewry, szczególnie na zachodnim kierunku, od lat są obudowane operacjami informacyjnymi. Ich głównym celem jest oddziaływanie psychologiczne i polityczne. Na początku wystarczały groźnie brzmiące zapowiedzi, pokazywanie kolumn czołgów, strzelających wyrzutni rakiet. Ale z czasem straciło to umowną siłę rażenia i Rosjanie sięgnęli po "kartę atomową", czyli groźby użycia broni jądrowej. To miało wzmacniać efekt psychologiczny: że gra toczy się o najwyższą stawkę – tłumaczy dr Jacek Raubo, specjalista w zakresie bezpieczeństwa i obronności z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i Defence24.- Dziś widzimy, że i to się zużyło, bo Zachód nauczył się to filtrować rosyjskie przekazy. Więc Rosja próbuje nowych rzeczy: naruszeń przestrzeni powietrznej, przelotów samolotów czy dronów, a to od razu rezonuje w infosferze. Pojawia się niepokój, spekulacje, a to właśnie im chodzi: o stworzenie atmosfery zagrożenia – dodaje.

Czytaj więcej o zagrożeniach ze strony Rosji: Jedna wojna już trwa. Ta o nasze umysły. "Rosja próbuje nowych rzeczy"

Czytaj także: