Ponad 60 hektarów terenów zielonych niedaleko łódzkiego lotniska ma być nową strefą przemysłową. Zamiast drzew, polan i zwierząt mają być nowe drogi i magazyny. Skąd ten pomysł? Urzędnicy twierdzą, że tak wynika ze studium zagospodarowania przestrzennego, w którym zaznaczono, że to bezwartościowy teren rolniczy. Mieszkańcy protestują.
Drogi są gruntowe, albo - w najlepszym razie - składające się z szeregu betonowych płyt. Spacerując w tym miejscu można co jakiś czas natknąć się na dzikie wysypiska śmieci - w jednym miejscu ktoś porzucił starą blachodachówkę, kilka metrów dalej piętrzy się na metr stos butelek. Okolica na pierwszy rzut oka różni się od "normalnego" lasu. Dużo tu łąk i polan, które gdzieniegdzie poprzerywane są młodymi drzewami. Natura sama się organizuje, bez zaplanowanych wcześniej przez planistów alejek. Co jakiś czas można natknąć się na czyjąś ogrodzoną posesję.
Jest wtorek, tuż po godzinie 15. Chociaż wieje i jest zimno, w okolicy nie brakuje ludzi - ktoś wyprowadza psa na spacer, ktoś robi sobie rundkę rowerem po wąskiej drodze, po której po chwili z trudem przejeżdża samochód osobowy, w dach którego co chwilę uderzają gałęzie drzew. Formalnie bowiem teren znajdujący się na północny zachód od łódzkiego lotniska nie jest lasem, tylko obszarem rolniczym, który we władanie wzięła natura.
Wszystko wskazuje na to, że nie na długo. Liczący ponad 60 hektarów teren otoczony od południa i wschodu lotniskiem, od północy nowymi blokami, a od południa i zachodu domami jednorodzinnymi ma być - według najnowszego pomysłu miasta - nową strefą przemysłową.
- Wejdą i wytną wszystko. Tyle się mówi o zielonych miastach, ochronie przyrody. Paranoja - mówi Ryszard Pirek, rowerzysta, którego spotkamy na jednej z gruntowych dróg.
Im dłużej rozmawiamy, tym bardziej zdenerwowany jest rozmówca. - Tutaj wszystko zniszczą, a potem pani Zdanowska (Hanna - prezydent Łodzi) radośnie oświadczy, że gdzieś tam posadzonych zostało tysiąc drzewek. Szkoda gadać, zwykła głupota - macha ręką.
"Po pierwsze głupota, po drugie chciwość"
"Po pierwsze głupota, po drugie chciwość" - taki transparent zawisł na ścianie sali gimnastycznej szkoły podstawowej nr 138 w Łodzi. Na spotkanie z wiceprezydentem Adamem Pustelnikiem w sprawie likwidacji terenów zielonych przyszło kilkaset osób. Nie wszyscy się zmieścili, część uciszała się wzajemnie, żeby na korytarzu prowadzącym do sali usłyszeć dobiegające z głośnika słowa.
Wiceprezydent nie ma łatwego zadania - według planu spotkanie miało rozpocząć się od krótkiego oświadczenia, podczas którego samorządowiec opowiada, dlaczego miasto w ubiegłym roku - przy akceptacji rady miasta - przystąpiło do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, który zakładał przekształcenie ponad 60 hektarów terenów na nową infrastrukturę magazynową i logistyczną.
- Miasto, podkreślam to z całą mocą, nie ma intencji wycinania żadnego lasu, żadnej zieleni - zaczął, na co w odpowiedzi od razu podniosły się zdenerwowane głosy mieszkańców.
- Patrzcie na czarodzieja, magia jakaś. Wybudują magazyny pod lasem - krzyknął jeden ze zgromadzonych. Odpowiedział mu śmiech zgromadzonych. Wiceprezydent, po odczekaniu kilku chwil na uspokojenie się sali, podszedł do materiałowego ekranu, na którym za pomocą rzutnika wyświetlono mapę terenu, o przyszłość którego obawiają się mieszkańcy. Adam Pustelnik opowiadał, że w okolicy miasto wzięło pod ochronę (za pomocą klauzuli przestrzeni publicznych) kilka okolicznych terenów zielonych. Ale nie ten, o który martwią się mieszkańcy.
- Czemu nie objęliśmy ochroną terenu, w sprawie którego się spotkaliśmy? Bo w większości to nie są tereny miejskie. Tylko 44 procent należy do miasta, reszta jest prywatna - mówił Adam Pustelnik.
Po drugie - jak dodał - w trzech ostatnich studiach zagospodarowania przestrzennego (jeden z jeszcze poprzedniego ustroju, drugi z 2010, a trzeci z 2018 roku) zakładały, że w tym miejscu ma być strefa logistyczno-przemysłowa, która ma rozszerzyć funkcje istniejącego lotniska.
Decyzje i nieaktualne dane
W tym miejscu warto zaznaczyć, czym jest studium zagospodarowania przestrzennego. To dokument, który ma wyznaczać sposób rozwoju poszczególnych fragmentów miasta. Studium ma z założenia dotyczyć całej gminy, dlatego stworzenie takiego dokumentu dla jednego z największych miast w Polsce to długi, mozolny i kosztowny proces, w czasie którego trwają konsultacje z przedstawicielami, takich dziedzin jak urbanistyka, architektura czy ochrona przyrody.
Chociaż studium nie wpływa bezpośrednio na prawo miejscowe, to określa ramy tego, jak może wyglądać plan zagospodarowana przestrzennego w tym miejscu. Ponieważ - jak tłumaczył prezydent Pustelnik - 60 hektarów w pobliżu lotniska już od kilkudziesięciu lat w kolejnych dokumentach figuruje jako przestrzeń przemysłowa i tylko na przemysł ten teren można przeznaczyć.
- Nie można ustalić zieleni na "przemyśle" ani zieleni na "mieszkaniówce" - mówił prezydent.
- Jakim prawem zatem w studium ktoś wpisał, że nasze "zielona płuca" - miejsce, gdzie zjeżdżają ludzie z całego miasta, by odpocząć - w kolejnych dokumentach figurowały, jako tereny na przemysł? - takie pytanie zadał ktoś z sali, po chwili rozległy się oklaski.
- Ja odpowiadam za ostatnie dwa i pół roku administracji planistycznej. Wcześniej za to nie odpowiadałem, trudno mi się odnosić do kwestii historycznych - odparł prezydent.
Trzeba jednak zaznaczyć, że od 2010 roku prezydentem niezmiennie jest Hanna Zdanowska, przełożona Adama Pustelnika.
Do kwestii związanych z przygotowaniem studium szybko odniosła się Urszula Niziołek-Janiak, łódzka radna, która w 2018 roku zagłosowała za nowym studium. Twierdziła, że - podobnie jak inni radni - została wprowadzona w błąd przez miasto, które przedstawiło nieaktualne informacje dotyczące gruntów wokół lotniska.
- Przekonywano nas, że to bezwartościowe grunty rolne. Tymczasem okazało się, że nastąpiła sukcesja przyrodnicza, pojawiła się zieleń, pojawiły się zwierzęta. Miasto nie wywiązało się z obowiązku przedstawienia nam aktualnych danych - argumentowała radna.
Zaznaczyła, że docierają do niej sygnały, że również w innych miejscach miasta dochodzi do sytuacji, że tereny zielone z niezrozumiałych powodów mają być przeznaczone na działalność gospodarczą.
- Trzeba natychmiast przyjrzeć się studium, bo z powodu nieaktualnych danych w mieście możemy stracić mnóstwo wartościowych ziem - mówiła radna.
Sala gimnastyczna pełna mieszkańców zareagowała jasnym komunikatem - studium trzeba zatem jak najszybciej zmienić. Wiceprezydent stwierdził jednak, że to niemożliwe. Dlaczego?
Trzy opcje
Prezydent Pustelnik argumentował, że studium jest dokumentem, który musi obejmować całe miasto. - Nie można go aktualizować punktowo. My z chęcią byśmy przeznaczyli te tereny na tereny zielone, ale proces zmiany studium to co najmniej półtora roku - mówił Adam Pustelnik.
Podkreślił, że po tym, jak miasto przystąpiło do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, wstrzymane zostały postępowania związane z ustaleniem warunków zabudowy na omawianym obszarze.
- W Polsce obowiązuje takie prawo, że w ramach warunków zabudowy można postawić niemal dowolną inwestycję, nawet jeżeli jest ona niezgodna ze studium zagospodarowania przestrzennego. Czemu? Pytajcie państwo w Sejmie, to miało się zmienić już wiele lat temu - argumentował Pustelnik.
Zaznaczył, że jedna z największych fabryk wybudowanych w ostatnich latach w Łodzi została postawiona właśnie w ramach warunków zabudowy. Tuż obok zabudowań mieszkalnych.
- To zatem jest jedna opcja. Wycofujemy się z planów zagospodarowania przestrzennego i może się dziać co chce. Będzie tam mogło powstać cokolwiek, bez kontroli ze strony miasta. Nie będziemy mieć na to wpływu - powiedział Pustelnik.
Zaznaczył, że obecnie zawieszonych jest pięć postępowań związanych z ustaleniem warunków zabudowy na omawianym terenie. Wszystkie związane są z budową domów wielorodzinnych.
Druga opcja to - jak przekazał Pustelnik - przyjęcie zaproponowanego wcześniej planu.
- Zakładam, że państwa obecność jest jasnym sygnałem, że nie akceptujecie państwo pomysłu stworzenia tam przestrzeni logistyczno-przemysłowej. Dlatego przedstawiamy trzecią opcję, kompromisową - powiedział wiceprezydent.
Potem podszedł do ekranu, na którym zaznaczono kolejny projekt - obszary przemysłowe mają być oddzielone od zabudowań zielonymi strefami buforowymi.
- To, moim zdaniem, rozwiązanie najlepsze. Bufor będzie miał sto metrów szerokości. Oczywiście, to nie jest rozwiązanie, które zadowoli wszystkich, to forma kompromisu - mówił prezydent.
Reakcja sali? Negatywna.
- Mówi pan o trzech opcjach. Ale my nie chcemy żadnej z nich. My chcemy, żeby zieleni było więcej! - podnosił głos jeden ze zgromadzonych. Jego kolejne słowa zagłuszyła burza braw.
***
Spotkanie w łódzkiej podstawówce trwało kilka godzin. Nie zakończyło się konsensusem. Mieszkańcy deklarują, że - w razie potrzeby - będą walczyć "o każde drzewo".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl