- Obrażenia na głowie to ślady po ciosach, które musiał zadać człowiek - opowiada Natalia Aleksandrowicz z "Animal Patrolu" łódzkiej straży miejskiej. Funkcjonariusze pomogli skrajnie wychudzonej suczce w typie labradora i jej siedmiu szczeniętom, które usiłowała wykarmić.
Suczka została odnaleziona przez kobietę, która 1 grudnia spacerowała w pobliżu ulicy Joanny w Łodzi.
- Przechodząc obok nieogrodzonej, porośniętej wysoką trawą działki, kobieta usłyszała coś, co przypominało płacz. Była przekonana, że słyszy płacz dziecka - opowiada Natalia Aleksandrowicz w rozmowie z tvn24.pl.
To jednak nie było dziecko, tylko siedem szczeniąt. Kiedy zaczęła zbierać maluchy, z wysokiej trawy wyszła do niej ich matka - skrajnie wychudzona i okaleczona.
- Nie szczekała, nie warczała, nie broniła maluchów. Podeszła do kobiety i zaczęła lizać ją po rękach. Najprawdopodobniej była wdzięczna, że ktoś ją znalazł i w końcu pomoże - opowiada strażniczka.
Szukają sprawcy i nowych właścicieli
Na miejsce zostali wezwani strażnicy z "Animal Patrolu", specjalnej komórki straży miejskiej w Łodzi zajmującej się sprawami zwierząt. Funkcjonariusze przewieźli psy do kliniki weterynaryjnej.
- Duże wrażenie na nas zrobił fakt, że suczka, pomimo skrajnego wychudzenia, starała się karmić swoje dzieci - dodaje Łukasz Berliński ze straży miejskiej.
W klinice stwierdzono, że pies ma na głowie blizny, które powstały najprawdopodobniej w wyniku okaleczenia tępym narzędziem.
- Ktoś zrobił jej ogromną krzywdę, a pomimo tego zaufała i z wdzięcznością przyjęła pomoc od drugiego człowieka. Pomimo nieszczęścia jakie ją spotkało, nadal lgnie do ludzi - mówi Berliński.
Strażnicy miejscy ustalają, kto wcześniej był właścicielem psów. Jednocześnie ruszyło poszukiwanie nowych domów dla szczeniąt.
Autor: bż/ks / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Animal Patrol Łódź