Sąd Apelacyjny w Łodzi w piątek ogłosił wyrok wobec trzech mężczyzn oskarżonych o wstrząsającą zbrodnię, do której doszło w 2014 roku w Warszawie. Prawomocnie skazanych w tej sprawie jest trzech mężczyzn - jeden miał zlecić atak, drugi go przeprowadzić, a trzeci obserwować cel i pomagać sprawcy. Wszyscy zostali uznani za winnych. Napastnik, który zaatakował starszą kobietę ma spędzić w więzieniu o rok dłużej, niż wynikało to z wyroku pierwszej instancji.
O tej sprawie obszernie informowaliśmy na tvn24.pl od samego początku. W zeszłym tygodniu sąd zamknął przewód sądowy i strony przez kilka godzin wygłaszały mowy końcowe. Po ich zakończeniu przewodnicząca składu sędziowskiego Beata Szafaryn odroczyła proces do 7 lutego.
Ostatecznie łódzki sąd, podobnie jak rozpatrujący sprawę w pierwszej instancji Sąd Okręgowy w Płocku - nie miał wątpliwości, że oskarżeni są winni i skazał ich na wieloletnie pozbawienie wolności. Wysokość kary została jednak zmieniona wobec dwóch mężczyzn.
Czytaj więcej: Przypadkowa ofiara, sieć poszlak i 11 lat wątpliwości. Koniec procesu po oblaniu kwasem
Piotr G., który podczas mowy końcowej płakał i zapewniał o swojej niewinności został skazany za to, że wylał kwas na twarz 75-latki. Sąd Okręgowy w październiku 2022 roku skazał go na 10 lat więzienia, ale łódzki sąd odwoławczy zaostrzył karę o rok. - Sąd podkreślił, że wylewając żrącą substancję na twarzy innej osoby godził się, że spowoduje w ten sposób ciężki uszczerbek na zdrowiu, którego konsekwencją mogła być śmierć - przekazuje w rozmowie z tvn24.pl obecny na odczytaniu wyroku Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Nieco łagodniej został za to potraktowany Maciej M., sąsiad zaatakowanej kobiety. W pierwszej instancji został skazany na 15 lat więzienia. Sąd odwoławczy zmniejszył mu karę do 10 lat pozbawienia wolności. - Zmiana wynikała z faktu, że mężczyzna był oskarżony też o zlecenie drugiego zabójstwa, ale ostatecznie nie doszło do zamachu - mówi prokurator Piotr Skiba.
Adam J. to trzeci ze skazanych. Zeznania jego byłej partnerki doprowadziły do przełomu w sprawie i zatrzymań, do których doszło pięć lat po ataku. J. jest skazany za obserwowanie celu i pomaganie napastnikowi w dniu ataku. W celi ma spędzić dziewięć lat. Jego wyrok został utrzymany przez Sąd Apelacyjny w Łodzi.
Atak kwasem
Do ataku na 75-letnią Annę O. doszło 24 marca 2014 roku w jednym z warszawskich bloków. Według prokuratury, kobieta wsiadła do windy na szóstym piętrze. Na piątym windę zatrzymał będący tego dnia na jednodniowej przepustce z więzienia Piotr G. i oblał ją kwasem. Napastnik potem uciekł z budynku. Moment ataku nagrała jedna z kamer. Inna - jak napastnik ucieka.
Sąd pierwszej instancji podzielił wersję prokuratury, która uznała, że Anna O. była przypadkową ofiarą. Według śledczych, do ataku doszło z inspiracji Macieja M., który zlecił zabójstwo sąsiadki, z którą był w konflikcie. Piotr G. miał przyjąć zlecenie. W zorganizowaniu akcji miał pomagać Adam J.
Czytaj też: "Rozmiar tego zła jest niewyobrażalny". Śmierć dwojga niemowląt, ojciec na ławie oskarżonych
Według sądu pierwszej instancji, celem nie była Anna O., tylko inna sąsiadka - Magdalena G., z którą zleceniodawca był w silnym konflikcie i której wcześniej groził (za co został skazany przed wyrokiem). Dlaczego uznano, że doszło do pomyłki? Prokuratura ustaliła, że Magdalena G. od stycznia do marca 2014 roku o stałych porach wychodziła na spacery z psem sąsiadki. Anna O. korzystała z jej pomocy, ponieważ miała złamaną rękę.
W dniu ataku, 24 marca 2014 roku, pierwszy raz od wielu tygodni zdecydowała się sama wyjść na spacer ze swoim psem. Wtedy została oblana kwasem. Żrąca substancja doprowadziła do powstania poważnych obrażeń twarzy, uszkodzenia obu gałek ocznych. Kobieta natychmiast straciła wzrok. Pomocy bardzo szybko udzieliła jej Magdalena G., która usłyszała krzyki (kobieta jest wykwalifikowaną pielęgniarką). Zaatakowana 75-latka trafiła do szpitala, gdzie zmarła dwa miesiące później.
Według biegłego, do zgonu doprowadził nie atak kwasem, ale niewydolność krążeniowo-oddechowa związana z infekcją, którą w szpitalu zaraziła się kobieta.
W czasie procesu odwoławczego prokuratura i oskarżyciel posiłkowy reprezentujący rodzinę żądali wyższych wyroków dla oskarżonych. Pełnomocnicy Macieja M., Piotra G. i Adama J. wnioskowali o uniewinnienie.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl