Łódzcy samorządowcy alarmują, że nie mają w budżecie pieniędzy na niemal ośmioprocentową podwyżkę dla nauczycieli. Miasto wystąpiło do rządu o wsparcie z budżetu centralnego, bo inaczej - jak mówią urzędnicy - oszczędności będzie trzeba szukać między innymi na remontach dróg. Samorządowców krytykuje kuratorium oświaty.
W lutym w Dzienniku Ustaw opublikowano rozporządzenie dotyczące wynagrodzeń nauczycieli, na podstawie którego od 1 stycznia wzrosła kwota bazowa dla nauczycieli. W ustawie budżetowej na 2023 r. została ona ustalona w wysokości 3981,55 zł, co oznacza wzrost tzw. średnich wynagrodzeń nauczycieli o 7,8 proc. w stosunku do średnich wynagrodzeń obowiązujących od dnia 1 września 2022 r. Przedstawiciele łódzkiego samorządu podkreślają, że bardzo cieszą się z informacji o wyższych zarobkach nauczycieli, martwią się jednak, skąd wziąć na to pieniądze.
- Nauczyciele powinni zarabiać więcej, jesteśmy za tym, żeby zwiększać prestiż zawodu nauczyciela. Uważamy, że nauczyciele powinni dostać minimum 20 procent podwyżki - mówi wiceprezydent miasta Małgorzata Moskwa-Wodnicka.
Na czym zatem polega problem? Na tym, że - jak mówi wiceprezydent Łodzi - koszty podwyżek spadają na samorządy.
- Po decyzji o podwyższeniu wynagrodzeń brakuje nam około 17 milionów złotych. To nie jest problem widoczny tylko w Łodzi, ale też w wielu innych samorządach - zaznacza Moskwa-Wodnicka.
Apel o wsparcie centralne
Łódzki samorząd wystąpił do rządu o wsparcie z budżetu centralnego, żeby móc pokryć koszty związane z wyższymi wynagrodzeniami nauczycieli. Odpowiedzi w Łodzi na razie się nie doczekali. O stanowisko resortu edukacji w tej sprawie zapytaliśmy biuro prasowe ministerstwa, ale odpowiedzi na zadane pytania na razie nie otrzymaliśmy.
- Jeżeli nie dostaniemy stosownego wsparcia, wejdziemy na drogę sądową - zapowiada Moskwa-Wodnicka.
Wiadomo jednak, że miasto będzie musiało jakoś znaleźć brakujące pieniądze. Samorządowcy wskazują, że może się to odbyć ze szkodą dla realizowanych inwestycji - między innymi związanymi z naprawą dróg.
To, czego brakuje
Skąd w ogóle wziął się problem? Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz przekazuje, że oświata w Polsce finansowana jest przez samorządy, które z kolei otrzymują subwencję oświatową z budżetu centralnego.
- Jej wysokość uzależniona jest między innymi od liczby uczniów czy szkół na danym terenie. Algorytm wskazujący wysokość wsparcia zapisany na kartce A4 zajmuje trzy, cztery linijki. Finalnie do samorządów trafia około 80 procent kwoty, która jest niezbędna do prowadzenia na danym terenie placówek oświatowych - mówi Broniarz.
Podkreśla, że samorządy w dwóch aspektach mogą wpływać na wysokość wynagrodzenia dla nauczycieli. Robią to poprzez regulowanie dodatków funkcyjnych dla dyrektorów i dodatków motywacyjnych.
- System jest skomplikowany, dlatego już wiele lat temu Związek Nauczycielstwa Polskiego przygotował projekt inicjatywy obywatelskiej, która wskazywała, że finansowanie pensji nauczycieli zawarte byłoby w dotacji, a nie subwencji. Niestety, nasza inicjatywa do teraz nie doczekała się procedowania - kończy szef ZNP.
Kuratorium: subwencja jest rekordowa
Do stanowiska magistratu odniósł się na konferencji prasowej Waldemar Flajszer, łódzki kurator oświaty. Podkreślił, że tegoroczna subwencja oświatowa dla Łodzi wynosi 923 miliony złotych i jest rekordowo wysoka.
- Środki na oświatę rosną (...) trzeba jednak zaznaczyć, że prowadzenie placówek oświatowych jest zadaniem własnym każdej gminy - podkreślał Flajszer. Dodał, że rosnąca subwencja zawiera środki na wyższe wynagrodzenia dla nauczycieli.
Wskazuje przy tym, że problemy łódzkiego samorządu byłyby mniej dotkliwe, gdyby Łódź aktywniej szukała środków oferowanych w ramach rządowych programów realizowanych w ramach kuratorium.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24