Dokładnie 921 nauczycieli z około 30 placówek oświatowych w Łodzi nie przyszło w czwartek do pracy. Przebywają na zwolnieniach lekarskich, co - według łódzkich władz - może być formą walki o podwyżkę wynagrodzeń. W niektórych szkołach i przedszkolach konieczne było odwołanie zaplanowanych lekcji.
- Na razie nie ma mowy o zamykaniu szkół czy przedszkoli - dyrektorzy oraz ci pedagodzy, którzy są obecni w pracy, mają obowiązek zapewnienia opieki dzieciom - mogą ją realizować poprzez łączenie klas lub organizowanie zajęć opiekuńczych na świetlicy - podkreśliła Monika Pawlak z biura prasowego Urzędu Miasta Łodzi.
Według danych przekazanych w czwartek przez magistrat, na zwolnieniach lekarskich przebywa ponad 900 pedagogów z około 30 placówek oświatowych. W większości z 350 łódzkich szkół i przedszkoli zajęcia odbywają się normalnie, ale np. w szkole podstawowej nr 198 w pracy zjawił się tylko dyrektor - to sytuacja wyjątkowa, bo najczęściej zwiększona absencja chorobowa nauczycieli dotyczy połowy ciała pedagogicznego.
W Zespole Szkolno-Przedszkolnym nr 2 w Łodzi, gdzie byliśmy w czwartek z naszą kamerą, zajęcia nie odbyły się w ogóle.
- Nie mamy możliwości zapewnić dzieciom zajęć dlatego, że nie mamy nauczycieli przedmiotów kluczowych. Na przykład w poniedziałek, wtorek, środę nie miałam ani jednego nauczyciela języka polskiego - mówi Wiesława Sobczyk, dyrektor ZSP nr 2.
Apel do Zalewskiej
W wysłanym w środę liście do minister edukacji Anny Zalewskiej wiceprezydent Łodzi Tomasz Trela wyrażał swoje zaniepokojenie "rosnącą liczbą nauczycieli na zwolnieniach lekarskich", co - jego zdaniem - stanowi formę protestu tej grupy zawodowej, domagającej się godnych zarobków. Gdy pismo powstawało, w Łodzi na zwolnieniach było blisko 400 pedagogów, obecnie ta liczba jest już ponad dwa razy większa.
"Pani Minister, apeluję o szybką i adekwatną do sytuacji reakcję resortu edukacji. Nauczyciele są tak samo rozżaleni, jak zdeterminowani, zapowiadają zaostrzenie protestu, mówią nawet o strajku generalnym w czasie matur. Liczę, że nie pozwoli Pani, aby uczniowie płacili taką cenę za błędy dorosłych" - podkreślił w liście wiceprezydent Łodzi.
Krytyka z kuratorium
Do sytuacji w szkołach i przedszkolach odniósł się także łódzki kurator oświaty Grzegorz Wierzchowski. Jak podał w czwartek podczas rozmowy w Radiu Łódź, do placówek z dużą absencją wysyłani są wizytatorzy, którzy sprawdzają, czy przychodzący do nich uczniowie są objęci odpowiednią opieką.
Według kuratora mimo problemów występujących w szkołach, w woj. łódzkim przeprowadzono wszystkie zaplanowane wcześniej egzaminy - również próbne. Wierzchowski skrytykował formę protestu nauczycieli, zaznaczając, że drogą do starania się o wyższe płace powinny być dla nauczycieli "rozmowy i inne działania przewidziane prawem".
Związek popiera protest
Uchwałę w sprawie rozpoczęcia ogólnopolskiej akcji protestacyjnej pracowników oświaty przyjął w połowie grudnia 2018 r. Związek Nauczycielstwa Polskiego. Związek poparł również nauczycieli, którzy w formie protestu przechodzą na zwolnienia lekarskie.
ZNP domaga się zwiększenia w projekcie ustawy budżetowej na 2019 r. tzw. kwoty bazowej dla nauczycieli, służącej do obliczenia średniego wynagrodzenia, o 1000 zł, czyli do kwoty 3900 zł. Według związkowców zwiększenie kwoty bazowej o tyle oznacza wzrost wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli od 691 do 1139 zł brutto.
Autor: ib / Źródło: PAP/TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź