- Byliśmy po prostu wściekli, to narażanie innych na zakażenie - denerwuje się Elżbieta Dobrzyńska, szefowa sanepidu w Piotrkowie Trybunalskim. Odnosi się tak do sprawy zakażonego księdza, który podczas wywiadu epidemiologicznego "zapomniał", że odprawiał mszę i spowiadał wiernych.
Duchowny z parafii św. Jacka i Doroty w Piotrkowie Trybunalskim 8 października otrzymał pozytywny wynik testu na COVID-19. Jak zwykle w tego typu sytuacjach, sanepid chciał wiedzieć, z kim zakażony się widział. Ksiądz poinformował - jak mówi szefowa piotrkowskiego sanepidu - że nie widział się z nikim w ostatnim czasie.
Tę historię jako pierwsi opisali dziennikarze "Dziennika Łódzkiego".
Pracownicy sanepidu byli zszokowani, kiedy w poniedziałek w mediach społecznościowych znaleźli zdjęcia mszy świętej z 4 października. Celebrował je ten sam ksiądz, który twierdził, że z nikim nie miał kontaktu. Okazało się, że dzień wcześniej duchowny spowiadał wiernych w konfesjonale.
- Byliśmy wściekli, przyznaję. To marnowanie naszego czasu i bardzo nieodpowiedzialne narażanie wielu ludzi na zakażenie - mówi Elżbieta Dobrzyńska, dyrektor sanepidu w Piotrkowie.
Spóźniony apel
Sanepid stara się teraz docierać do osób, które były na mszy i miały bezpośredni kontakt z duchownym.
- To działania, które mogliśmy podjąć dużo wcześniej. W rozmowie z nami ksiądz stwierdził, że "chyba zapomniał" o mszach - dodaje Elżbieta Dobrzyńska.
Przypomina, że takie działanie uniemożliwiło sprawne "przecięcie łańcucha zakażeń".
- W tym wypadku nie będziemy najpewniej szukać sprawiedliwości w sądzie, bo w dobie pandemii po prostu nie mamy na to czasu - mówi zrezygnowana szefowa inspekcji sanitarnej w Piotrkowie.
Kuria przeprasza
Skontaktowaliśmy się z rzecznikiem łódzkiej kurii, który przyznaje, że zachowanie piotrkowskiego księdza było nieodpowiedzialne i "nie powinno mieć miejsca".
- Jedyne, co mogłoby nieco tłumaczyć księdza to fakt, że źle się czuje z powodu zakażenia koronawirusem. Jest w wieku przedemerytalnym. Być może pod wpływem stresu i strachu podjął taką, a nie inną decyzję - mówi ksiądz Paweł Kłys.
Apeluje do wszystkich duchownych o pełną współpracę z sanepidem:
- Wszyscy się uczymy życia w czasach pandemii, popełniamy błędy. Ważne, żeby umieć z nich wyciągać wnioski. Obecnie za zachowanie księdza z Piotrkowa mogę jedynie przeprosić.
Kwestie karne
Z mecenasem Bronisławem Muszyńskim, karnistą z Łodzi rozmawialiśmy na temat ewentualnych konsekwencji prawnych, jakie mogą spotkać księdza i inne osoby, które nie mówią sanepidowi prawdy w takich sytuacjach.
- W polskim kodeksie jest przestępstwo polegające na sprowadzeniu niebezpieczeństwa powszechnego (165 Kk - red.) . Można rozważać, czy wprowadzanie w błąd inspekcji sanitarnych i tym samym znaczne utrudnienie reakcji nie wyczerpuje znamion tego przestępstwa. Grozi za nie kara od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia - komentuje prawnik.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Google Street View