- Przepraszam wszystkich, codziennie żałuję tego, co zrobiłem - powiedział Rafał N., oskarżony o to, że w ubiegłym roku w centrum Łodzi zamordował swojego rówieśnika. 20-letni Mateusz zginął rok temu, po tym jak wstawił się za swoją dziewczyną. Przed łódzkim sądem ruszył proces w tej głośnej sprawie.
Rafał N. jest oskarżony o zabójstwo i naruszenie nietykalności osobistej kobiety, którą uderzył, zanim zadał śmiertelne ciosy 20-letniemu Mateuszowi. Grozi mu dożywocie. Przyznał się do zabójstwa.
- Przepraszam wszystkich, przepraszam rodzinę Mateusza. Ciężko mi z tym żyć - powiedział w piątek w łódzkim sądzie.
Rafał N. chciał odpowiadać tylko na pytania obrońcy. Nie chciał odnosić się do uderzenia dziewczyny ani też pytań pełnomocnika rodziny ofiary.
W Sądzie Okręgowym w Łodzi zjawił się również jego kolega, 24-letni Bartłomiej K. Mężczyzna odpowiada z wolnej stopy za nieudzielenie pomocy. Grozi mu do trzech lat więzienia. Oskarżony nie przyznaje się do winy i odmawia składania wyjaśnień.
Na wniosek obrońcy Rafała N. sąd wyłączył jawność rozprawy na czas przesłuchania członków rodzin obu oskarżonych.
11 ciosów nożem
Do zbrodni doszło w lutym minionego roku. Śledczy ustalili, że około 3 w nocy na murku pod jednym z lokali na Piotrkowskiej usiadł 20-letni Mateusz ze swoją dziewczyną. Kiedy para rozmawiała, obok przechodził Rafał N. z kolegą, mężczyzna potknął się o nogę kobiety i uderzył ją w twarz. Potem poszedł dalej.
Chłopak uderzonej pobiegł za napastnikiem. Kiedy do niego dobiegł, otrzymał 11 ciosów nożem - w tym kilka śmiertelnych. Mateusz zmarł po kilku minutach.
"Chciał być jak gangster"
Rafał N. i jego kolega zostawili zakrwawionego 20-latka na chodniku i poszli dalej.
Oskarżony o morderstwo po kilkunastu godzinach sam zgłosił się na policję. Już wówczas przyznał do zbrodni. Potem zmienił wersję - mówił, że nie chciał zabić, ale tylko przestraszyć swoją późniejszą ofiarę. Potem, w czasie trwania śledztwa, ponownie przyznał się do winy.
Podczas śledztwa powiedział, że zamordował rówieśnika nożem, który kupił jakiś czas temu. Nosił go często ze sobą, bo - jak powiedział śledczym - lubił się nim chwalić przed innymi. Chciał, żeby "myśleli o nim, że jest gangsterem".
Powiedział również, że tragicznej nocy pił alkohol i zażywał narkotyki.
Jego kolega nie wyjaśnił, dlaczego nie pomógł 20-letniemu Mateuszowi. On też twierdził, że był pijany i pod wpływem narkotyków.
Obydwaj oskarżeni są znani policji. 21-latek był notowany za rozboje, a 24-latek za przestępstwa narkotykowe.
Rafał N. był zdaniem biegłych psychiatrów poczytalny w czasie popełniania zbrodni i może odpowiedzieć za swój czyn przed sądem.
Okazał skruchę
Rafał N. powiedział w czasie śledztwa, że chce podjąć się resocjalizacji i "czytać książki". Powiedział też, że "wstydzi się tego, jak chciał być postrzegany".
Po zatrzymaniu chciał nawiązać kontakt z rodzicami jego ofiary. Napisał do nich list, bo "odczuwał taką wewnętrzną potrzebę". Deklaruje, że chce wrócić do społeczeństwa.
Łódź w szoku
Po dramacie, który się rozegrał w lutym, na Piotrkowskiej zwiększono liczbę patroli straży miejskiej i policji. Główna łódzka ulica jest dodatkowo chroniona zwłaszcza od czwartku do niedzieli, kiedy miejscowe kluby i puby odwiedzają tysiące osób.
Sami łodzianie spontanicznie zaczęli tworzyć mapę miejsc niebezpiecznych w mieście. Uczniowie z gimnazjów i szkół ponad gimnazjalnych oznaczali w internecie miejsca, gdzie nie czują się bezpieczni. Potem mapa została przekazana policji i straży miejskiej. Służby częściej monitorują wskazane przez łodzian lokalizacje.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Do tragedii doszło na ul. Piotrkowskiej:
Autor: bż/jz/mz / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź