Zamiast ciszy - hałas szlifierek, zamiast świeżego powietrza - pył wyburzanych ścian i wreszcie zamiast spokoju - gigantyczne rozczarowanie. Pensjonariusze narzekają, ale dyrekcja sanatorium chciała zrobić remont jeszcze przed sylwestrem.
To nie jest udany wyjazd. Pan Mieczysław wraz z żoną narzekali na kręgosłup. Zgłosili się do Zakładu Ubezpieczeń Zdrowotnych i zostali skierowani do sanatorium. Mieli spędzić trzy tygodnie w pensjonacie Wisła, w miejscowości Iwonicz Zdrój (woj. podkarpackie). Brzmiało zachęcająco.
- Człowiek całe życie płacił składki ZUS. Dlatego trochę było nam przykro, że umieszczono nas w gmachu, który doskonale pamięta czasy transformacji - opowiada Mieczysław Zyskowski.
Z żoną narzekał na jedzenie. Opowiada, że z innymi pensjonariuszami rozpoczęli nawet protest, który miał wymusić na kuchni wydawanie większych porcji obiadowych. Bo te oferowane - zdaniem naszego rozmówcy - przypominały dania dla dzieci.
- Jakoś minęły dwa tygodnie. Ale w poniedziałek obudził nas huk ciężkiego sprzętu budowlanego - tłumaczy.
Jest termin, pracować trzeba
Prace zaczęły się po godz. 7. Oburzeni pensjonariusze próbowali dyskutować z pracownikami.
- Jestem alergikiem, zacząłem się dusić, bo ten pył momentalnie dostał się do naszego pokoju. A przecież do sanatorium człowiek nie jedzie się dusić - mówi Mieczysław Zyskowski.
We wszystko miał włączyć się dyrektor placówki, który miał oznajmić, że prace muszą być wykonane do końca roku.
W tej sprawie udało nam się skontaktować z dyrektorem "Wisły", Jakubem Beresiem. Poinformował nas, że w poniedziałek usunięto przeszkloną ścianę, która odgradzała korytarz od dawnej sali telewizyjnej.
- Chcemy zrobić tam dwa nowe, dwuosobowe pokoje z łazienkami. To duże prace, które chcemy zakończyć do 30 grudnia - tłumaczył dyrektor Bereś.
Oprócz tego, pan Mieczysław i inni pensjonariusze mieli słyszeć inne prace - związane z przerobieniem dużego apartamentu typu studio na dwa odrębne pokoje.
Bunt
Dyrektor zapewnił, że prace zostały wstrzymane - do przyszłego poniedziałku, kiedy wyprowadzą się ostatni goście.
- Napotkaliśmy na opór. Kuracjusze nie chcieli współpracować - mówi.
Zapowiada, że prace na nowo ruszą w przyszłym tygodniu, kiedy w "Wiśle" już nikogo nie będzie. W międzyczasie w ośrodku uprzątnięto już gruz.
- Panie sprzątające sobie z tym szybko poradziły, kiedy poinformowaliśmy przedstawicieli ośrodka, że dzwonimy do sanepidu - kończy Mieczysław Zyskowski.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: | Mieczysław Zyskowski