Nie mógł normalnie chodzić, a spod zwałów brudnej sierści wystawał tylko pyszczek. Farciarz, niewielki kundelek znaleziony na łódzkim osiedlu, wygląda dziś nie do poznania. Policji udało się ustalić, kim jest jego właściciel.
- Przez długą skołtunioną sierść nie mógł normalnie się poruszać, ani nawet wypróżniać. Ktoś musiał ignorować potrzeby pieska od bardzo dawna - opowiada Marta Olesińska z łódzkiego schroniska.
Po publikacji zdjęć Farciarza (takie imię otrzymał w schronisku) zaczęły napływać informacje o tym, kto może być jego właścicielem. Jedna z nich była na tyle wiarygodna, że sprawdzić ją postanowili funkcjonariusze Animal Patrolu, specjalnej jednostki straży miejskiej zajmującej się zwierzętami.
- Nikt nie otwierał nam drzwi. Ze środka jednak dobywało się ujadanie psa. Tym samym istniało podejrzenie, że los innego zwierzęcia może być zagrożony - opowiada Łukasz Berliński, szef Animal Patrolu.
Na miejsce została wezwana policja i straż pożarna.
- Weszliśmy i zastaliśmy wychudzonego psa. W lokalu był niesamowity fetor - mówi Berliński.
Nie do poznania
Pies został przetransportowany do schroniska.
- Na początku umieściliśmy go z Farciarzem. Dość powiedzieć, że przywieziony kundelek nie poznał na początku swojego kolegi. Dopiero po pewnym czasie zorientował się, z kim ma do czynienia - opowiada Marta Olesińska.
Farciarza faktycznie niełatwo rozpoznać. Po ścięciu sierści waży blisko dwukrotnie mniej. Nie ma już problemów z poruszaniem się.
Sąsiedzi poinformowali służby, że w lokalu od dawna nie widziano właściciela.
- Podobno ma tendencje do nadużywania alkoholu - mówi Olesińska.
Policja wszczęła postępowanie w sprawie znęcania się nad zwierzętami.
Autor: bż/mś / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Schronisko w Łodzi | Marta Olesińska