W lipcu ubiegłego roku w Bobrownikach pod Łowiczem śmiertelnie potrąciła swojego chłopaka. Pokłócili się, więc pijana wsiadła do bmw i najechała na idącego drogą mężczyznę. Zginął na miejscu. Sąd Okręgowy w Łodzi uznał, że to było zabójstwo w zamiarze ewentualnym i skazał Agnieszkę K. na 14 lat więzienia.
Sąd złagodził żądania prokuratora, zmieniając kwalifikację prawną czynu. Agnieszka K. była oskarżona o zabójstwo, a prokurator żądał dla niej kary 15 lat więzienia.
Sąd Okręgowy w Łodzi uznał oskarżoną za winną tego, że - jak wskazano w sentencji wyroku - "przewidując możliwość pozbawienia życia Bartłomieja M. i na to się godząc, dokonała jego zabójstwa w ten sposób, że prowadziła pojazd mechaniczny marki BMW w stanie nietrzeźwości wynoszącym 0,38 mg/dm3 (0,8 prom.), oraz pod wpływem substancji psychotropowych działających podobnie do alkoholu".
Przebieg zdarzeń według sądu
Sąd, na podstawie wyjaśnień oskarżonej i zeznań świadków, ustalił przebieg wydarzeń w dniu tragedii.
Sędzia Agnieszka Boczek podkreśliła, że kobieta "widząc Bartłomieja M. idącego prawym poboczem, poruszając się niesprawnym samochodem i rozpędzając samochód do prędkości 90 km na godzinę, znacznie przekraczając prędkość dozwoloną administracyjnie i nie pozwalającą jej na pełną kontrolę nad pojazdem, zamierzając przejechać w bliskiej odległości od pokrzywdzonego i znajdując się w tejże bliskiej odległości wcisnęła hamulec, doprowadzając do utraty kontroli nad prowadzonym samochodem i w konsekwencji do jego zderzenia z Bartłomiejem M., w wyniku czego doznał on obrażeń ciała skutkujących jego zgonem".
"Nie chciała zabić, ale musiała się godzić z tym, że może zabić człowieka"
Za śmiertelne potrącenie Bartłomieja M. i prowadzenie auta pod wpływem alkoholu sąd orzekł karę łączną w wysokości 14 lat pozbawienia wolności, ośmiu lat zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych i zapłatę łącznie 10 tys. zł nawiązki (po 5 tys. zł za każdy z dwóch zarzuconych jej przestępstw) na rzecz funduszu pomocy pokrzywdzonym oraz pomocy postpenitencjarnej. Ma też pokryć rodzinie zabitego Bartłomieja M. koszty wynajęcia adwokata (łącznie prawie 6,5 tys. zł).
Sąd odrzucił żądanie wypłacenia zadośćuczynienia za śmierć Bartłomieja jego matce i babce. Kobiety wcześniej zawarły ugodę z ubezpieczycielem, zrzekając się dochodzenia dalszych roszczeń z tytułu śmierci mężczyzny. Sędziowie uznali więc, że wobec postanowień ugody, żądanie zadośćuczynienia jest bezzasadne.
Uzasadniając postanowienia wyroku, sędzia Marcin Masłowski zwrócił uwagę, że przy wyroku za prowadzenie auta pod wpływem alkoholu trudno przyjąć jakiekolwiek okoliczności łagodzące. Sąd na korzyść oskarżonej wziął jednak, że m.in. jest osobą młodą (ma 23 lata), niekaraną, ma bardzo dobrą opinię wśród sąsiadów.
- Oskarżona była zła, chciała to pokazać, zamanifestować swoją złość, wywrzeć wrażenie na Bartłomieju M. Złość, chęć pokazania siebie jako osoby silnej, sprawczej, doprowadziło do tego, że dopuściła się przestępstwa zabójstwa. Gdyby nie piła, nie była pod wpływem narkotyków, gdyby nie jechała z nadmierną prędkością, nie doszłoby do sytuacji, że musiała hamować i nie doszłoby do wypadku. Nie chciała zrobić krzywdy, nie chciała zabić, ale musiała się godzić z tym, że może zabić człowieka. I to nastąpiło. Dlatego sąd przyjął, że działała z zamiarem ewentualnym i wydał taki wyrok - uzasadnił orzeczenie sędzia Marcin Masłowski.
"Chciała przejechać bardzo blisko niego, by zwrócić jego uwagę"
Do tragedii doszło wczesnym rankiem 15 lipca 2023 r. na drodze w Bobrownikach pod Łowiczem (Łódzkie). Wieczór poprzedzający wypadek Agnieszka K. spędziła ze znajomymi. Korespondowała jednak przez telefon z Bartłomiejem M., z którym po przerwie zaczęła się znów spotykać. W nocy, już pod wpływem alkoholu i narkotyków, odwiozła znajomych samochodem, a wracając do domu, spotkała się z Bartłomiejem. Pojechali do jej domu w Bobrownikach, gdzie spędzili noc.
Pokłócili się, więc pijana wsiadła do BMW. Podjeżdżała bardzo blisko idącego drogą mężczyzny i ostro hamowała. Namawiała go, żeby wsiadł do auta i wrócił z nią do domu. Kiedy odmówił, Agnieszka K. odjechała od niego, a później zawróciła i nabierając prędkości chciała - jak wyjaśniała w sądzie - przejechać bardzo blisko niego "przegazowując" auto, by zwrócić jego uwagę.
Jadąc z prędkością 90 km/h (tak oszacował ją biegły) w miejscu, gdzie dopuszczalna prędkość maksymalna to 40 km/h, uderzyła w mężczyznę. atychmiast wezwała pomoc, a sama próbowała reanimować śmiertelnie rannego mężczyznę. Obrażenia jednak były tak poważne, że mężczyzna zmarł na miejscu wypadku.
W śledztwie i przed sądem Agnieszka K. tłumaczyła, że straciła kontrolę nad autem i nie miała zamiaru zabić Bartłomieja M. W sądzie Agnieszka K. nie przyznała się do winy. W ostatnim słowie przepraszała za to, co zrobiła.
Wyrok nie jest prawomocny. Obrońca Agnieszki K. już zapowiedział wniesienie apelacji.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: OSP Bobrowniki