Gruzin podejrzany o zabójstwo w Polsce może na Ukrainie wyjść na wolność. Chce być uchodźcą

Mamuce K. grozi dożywocie
Rodzina o decyzji sądu dowiedziała się od nas
Źródło: TVN24 Łódź

- Mamy nadzieję, że w przyszłym tygodniu będzie wydany Polsce - mówili na początku listopada prokuratorzy o Mamuce K., podejrzanym o zabójstwo 28-letniej Pauliny z Łodzi. Szybkiej ekstradycji nie było, jest za to tarcie pomiędzy polskim i ukraińskim wymiarem sprawiedliwości oraz ryzyko, że Gruzin wyjdzie na wolność.

W ubiegłym tygodniu informowaliśmy, że ukraiński sąd zablokował ekstradycję Mamuki K. do Polski. Sędziowie Sądu Rejonowego w Kijowie uchylili wcześniejszą zgodę ukraińskiej Prokuratury Generalnej na wydanie Gruzina.

Ustaliliśmy, jaka była argumentacja sądu. Okazuje się, że ścigany za zabójstwo Pauliny z Łodzi mężczyzna ubiega się o status uchodźcy na Ukrainie. Wniosek o przyznanie mu takiego statusu pod koniec lutego złożył jego pełnomocnik. Zawierał on błędy formalne, dlatego sam Mamuka K. złożył drugi wniosek w marcu.

Wtedy też ruszyło postępowanie administracyjne. A ukraińskie prawo nie zezwala na przeprowadzenie procedury ekstradycji względem osoby, która ubiega się o status uchodźcy. Dlatego też Sąd Rejonowy przychylił się do zażalenia obrońcy Mamuki K., który wskazywał, że zgoda ukraińskiej prokuratury na wydanie ściganego polskiemu wymiarowi sprawiedliwości jest niezgodna z prawem. A sąd przyznał mu rację i zablokował ekstradycję.

Nasze informacje potwierdza Ewa Bialik z Prokuratury Krajowej.

- Polska prokuratura bardzo krytycznie ocenia decyzję ukraińskiego sądu i nie podziela w całości jego argumentacji – podkreśla Bialik.

Kijowski sąd zablokował ekstradycję 24 kwietnia. Ewa Bialik podkreśla, że polscy śledczy zwrócili się do swoich odpowiedników w Prokuraturze Generalnej Ukrainy.

- Zwróciliśmy się do nich, aby zaskarżyli tę niesłuszną decyzję do sądu odwoławczego – mówi rzeczniczka Prokuratury Krajowej. Zaznacza, że Ukraińcy przychylili się do tej prośby i sprawę rozpatrywać będzie teraz Sąd Apelacyjny w Kijowie.

Wyjdzie?

Prokuratura Krajowa stara się uspokajać podkreślając, że decyzja o zablokowaniu ekstradycji "nie może być traktowana jako ostateczna". Problem w tym, że sprawa jest jednak poważna, bo - teoretycznie - Mamuka K. bez procesu może wyjść na wolność.

- Jeżeli Sąd Apelacyjny podtrzyma w mocy decyzję sądu pierwszej instancji, to nie będzie podstaw prawnych, żeby Mamuka K. przebywał za kratami - tłumaczy adwokat Iryna Myzyna, specjalizująca się w prawie ukraińskim.

Jeżeli tak by się stało, to nie odpowiedziałby za śmierć Pauliny D. - Procedura ekstradycyjna mogłaby być wznowiona tylko wtedy, kiedy pojawiłyby się nowe okoliczności w sprawie - dodaje adw. Myzyna.

Taką nową okolicznością mogłoby być zakończenie procesu o przyznanie Mamuce K. statusu uchodźcy. Polscy śledczy spodziewają się, że nie otrzyma on tego statusu, bo wcześniej K. ubiegał się też o pobyt stały w Polsce.

O tym, co dzieje się w sprawie Mamuki K. rodzina zamordowanej w ubiegłym roku Pauliny dowiedziała się od nas. Podobnie zresztą, jak ich pełnomocnik, mec. Bartosz Tiutiunik.

- Nie jesteśmy informowani w żaden sposób o rozwoju sprawy. To, co dzieje się obecnie z Mamuką K. bez wątpienia wymaga dużego zaangażowania ze strony polskiej dyplomacji - mówi mec. Tiutiunik.

Śmierć w hotelu

Mamuka K. - jak twierdzą śledczy - poznał swoją późniejszą ofiarę na ulicy Piotrkowskiej. Paulina D. bawiła się w piątek (19 października) w towarzystwie znajomych. Gruzina spotkała w sobotę rano.

Wiadomo, że Mamuka K. poprowadził kobietę do hostelu przy ul. Żeromskiego. Tam mieszkała grupa obcokrajowców pracujących na okolicznej budowie. Wtedy, tuż po ósmej rano, większość lokatorów była już w pracy.

- Nasze ustalenia wskazują, że kobieta została pobita i pozbawiona życia. Sprawca działał z motywów seksualnych. Przyczyną zgonu były ciosy ostrym narzędziem w szyję. Najpewniej nożem, który udało się zabezpieczyć - informuje Kopania z łódzkiej prokuratury. Wszystko to działo się niedługo po tym, jak Paulina weszła do budynku przy ulicy Żeromskiego.

Jej ciało zostało przewiezione w pobliże Stawów Jana i tam porzucone. Mamuka K. niedługo potem wyjechał z Łodzi.

Decyzja nie jest prawomocna

Decyzja nie jest prawomocna

Zwłoki kobiety zostało odnalezione 26 października. Trzy dni później wystawiono za Gruzinem tak zwaną czerwoną notę Interpolu, czyli prośbę skierowaną do organów ścigania na całym świecie o zlokalizowanie i zatrzymanie takiej osoby.

- Policjanci z Łodzi i Biura Kryminalnego KGP zatrzymali 1 listopada podejrzanego na jednej z ulic Kijowa po szóstej rano przy wsparciu policjantów ukraińskich i oficera łącznikowego Gruzji (który na co dzień pełni służbę w Polsce - red.) - mówił tuż po zatrzymaniu Mariusz Ciarka z Komendy Głównej Policji.

Podkreślał, że "zatrzymanie możliwe było dzięki wzorowej współpracy z policją ukraińską, wsparciu oficera łącznikowego Gruzji i Polski na Ukrainie oraz Biura Międzynarodowej Współpracy Policji Komendy Głównej Policji". Ciarka powiedział też, że Mamuka K. "w momencie zatrzymania był zupełnie zaskoczony, nie stawiał oporu".

Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: