Złoty Ślimak zostaje nad Sekwaną. Główną nagrodę 5. Międzynarodowego Festiwalu Animacji ReAnimacja wygrał "Le Jour de Gloire" ("Dzień chwały") francuskiego artysty Colleta Bruno. Werdykt do samego końca nie był znany - jury debatowało do ostatniej chwili.
Film pokonał 73 inne obrazy wyselekcjonowane spośród 289 najlepszych światowych animacji. Zwycięstwo nie przyszło łatwo, bo członkowie jury zdania mieli podzielone. - Moim typem był bardziej optymistyczny "Bellringer", czyli "Dzwonnik" - szwajcarska opowiastka o niebezpieczeństwach oddania się w ręce czasu - powiedział tvn24.pl przewodniczący jury Ryszard Horowitz. - Ale decyzję podjęliśmy demokratycznie, a większość była za filmem Francuza - dodał. Przed rokiem, w łódzkim kinie Charlie wygrał także obraz francuski - "La Loup Blanc" ("Biały Wilk") Erica Michela wyprodukowany przez Sacrebleu Productions.
W specjalnej kategorii animacji dla dzieci zwyciężył film Magdaleny Osińskiej "Radostki". Warto pamiętać o tej twórczyni, bo jej obraz był przez wielu uczestników oceniany jako najlepsza z polskich produkcji. Wiemy też, że jako jedyna z rodzimych animacji, brana była pod uwagę przez jurorów jako kandydat do Złotego Ślimaka.
Lalkarze górą
Jak dowiedzieliśmy się w kuluarach, "Le Jour de Gloire" był jednym z faworytów innego członka jury, animatora nagrodzonego Oscarem "Piotrusia i Wilka" - Adama Wyrwasa. Artysta przyznał, że wpływ na jego ocenę z pewnością ma zbieżność techniki w jakiej tworzone są konkursowe produkcje, z jego własnymi dziełami. Podobnie bowiem jak film SE-MA-FOR-a, zwycięzca ReAnimacji jest przykładem doskonale wykonanej lalkowej animacji poklatkowej. Możemy się tylko domyślać, którzy z reszty sędziów - Tsvika Oren, Mait Laas i Daniel Markowicz przechylili szalę zwycięstwa na stronę mrocznego "Dnia chwały".
Film opowiada historię żołnierza przygotowującego się do ofensywy. Trudno nie zauważyć nawiązania do kubrickowskich "Ścieżek chwały". Zrealizowany w dokładnie pół wieku po dziele autora "Mechanicznej pomarańczy", francuski film ukazuje bezsensowność walki i brak nadziei na przetrwanie, żołdaka rzuconego wprost pod grad wrogich pocisków. Oprócz nawiązań kinematograficznych, zwycięzca festiwalu odnosi się do współczesnych sporów politycznych - jest krytyką wyniszczających i trudno wytłumaczalnych wojen w Iraku i Afganistanie. I może to właśnie tym ujął jury, a nie tylko mistrzostwem formy.
Dokąd zmierza polska animacja
Obok konkursu głównego, w szranki stanęły polskie animacje ubiegające się o nagrodę Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Gremium przewodniczył kolejny z realizatorów "Piotrusia i Wilka", odpowiedzialny w nim za scenografię Marek Skrobecki. Razem z Jerzym Kaliną i Jackiem Rokoszem, za najlepszy polski film 5. ReAnimacji uznali "Wszystko płynie" Edyty Turczanik. Ciepła opowieść o przemijaniu jest jedną z wielu produkcji młodych polskich artystów, z których dumne jest pokolenie animatorów już uznanych. - Oni dobrze rokują na przyszłość polskiego filmu animowanego - stwierdził Skrobecki ogłaszając werdykt jury.
Obok produkcji naprawdę doskonale zrealizowanych, znalazły się, niestety, tytuły bardzo słabe, zupełnie bez pomysłu, wręcz na poziomie wprawek studenckich uważa Adam Wyrwas
O przyszłość polskiej animacji nie boi się jednak Ryszard Horowitz. - Nasz kraj ma przebogatą tradycję tej formy sztuki i jestem pewny jej przyszłości. Jest grono świetnych artystów i oddanych wielbicieli animacji, to jest najważniejsze - cieszył się przewodniczący festiwalowego jury.
Cały świat w rękach animatorów
Konkursy to z pewnością najbardziej emocjonująca część ReAnimacji, ale inne były nie mniej interesujące. Podczas festiwalu odbył się szereg przeglądów i retrospektyw animacji. Obok estońskich dzieł ze studia NUKU oraz francuskich obrazów Sacrebleu Productions, zaprezentowane zostały najlepsze filmy z bratnich festiwali: rosyjskiego Message to Man oraz koreańskiego Seoul International Cartoon & Animation Festival. Organizatorzy pokazali także osiągnięcia animacji izraelskiej, irlandzkiej, bułgarskiej - skierowanej do najmłodszych wielbicieli, a także kilkanaście dzieł twórców afrykańskich. Niestety, problemy techniczne uniemożliwiły zapoznanie się polskiej widowni z obrazami indyjskimi. Czekamy więc na nie za rok.
Bez "Ichtys" nie byłoby "Piotrusia"
Serię retrospektyw przypieczętował pokaz perełek polskiej animacji - przegląd twórczości łódzkiego SE-MA-FOR-a. Nie zabrakło na nim oczywiście oczka w głowie studia, czyli "Piotrusia i Wilka", ale obecni na sali mieli również okazję zobaczyć film, bez którego Oscar do Łodzi mógłby nie trafić. "Ichtys" Marka Skrobeckiego, zrealizowany w klasycznej poklatkowej technice, z wykorzystaniem niezwykle dużej makiety i lalek, zrobił ogromne wrażenie na brytyjskim Breakthru Films i Suzie Templeton, co było impulsem do nawiązania współpracy, uwieńczonej złotą statuetką w Kodak Theatre.
Obok pokazów filmowych, w ramach festiwalu odbył się szereg imprez luźno nawiązujących do animacji. W kinie Charlie odbyło się spotkanie z twórcami filmu "Jeż Jerzy" - adaptacji komiksu o zdystansowanym wobec świata przedstawicielu tego kolczastego gatunku. Otwarta została również wystawa fotosów z tej produkcji, a WIĘCEJ INFORMACJI O "JEŻU JERZYM" NA WIELKIM EKRANIE ZNAJDZIESZ TUTAJ.
W Muzeum Kinematograficznym w Łodzi została otwarta przekrojowa wystawa fotografii Ryszarda Horowitza. ReAnimacji towarzyszyły także dwie imprezy muzyczne. Na otwarcie festiwalu DJ Oof zagrał do klasycznych animacji Normana McLarena, a zakończył go koncert L.U.C.-a i Rahima, których sposób artystycznej ekspresji, krzyżującej hip-hop z dość płytko potraktowanym kontrkulturowym przesłaniem i efektownymi wizualizacjami, w spektaklu rodem z Piotra Rubika, mocno kontrastował z subtelną formą sztuki prezentowaną na ReAnimacji.
Poznań powalczy z Łodzią
Tyle narzekania. ReAnimacja jest wydarzeniem wyjątkowym na polskiej scenie i, mimo drobnych potknięć, daje niepowtarzalną szansę poznania wspaniałej dziedziny, wciąż mało w naszym kraju popularnej. Organizatorzy nie mogą odpuścić zapału, z którym tworzą festiwal, bo wyrasta im na polskim podwórku konkurencja. W dniach 7-12. lipca w Poznaniu ruszy pierwsza edycja Animatora, który może namieszać w animacyjnym światku. Nie dość, że poza łódzkim matecznikiem, to w branży huczy o jego bajecznym budżecie - ponoć dwóch milionów złotych.
Poczekamy - zobaczymy. Podobnie, jak czekamy na kolejną edycję ReAnimacji.
Łukasz Dulniak
zdjęcia: Jaś Zaborowski
Wykorzystano fragmenty filmów konkursowych, udostępnione dzięki uprzejmości organizatorki festiwalu Izabeli Wierzbińskiej.
Źródło: tvn24.pl