Tak gigantycznego sukcesu - aż trzech oscarowych nominacji dla "Zimnej wojny"- nie spodziewali się chyba nawet sami twórcy. We wszystkich kategoriach głównym rywalem "Zimnej wojny" będzie "Roma" Alfonso Cuarona, która zdobyła aż 10 nominacji, w tym w najważniejszej kategorii - dla najlepszego filmu. Jeśli "Roma" zwyciężyłaby w kategorii nieanglojęzycznej i jednocześnie zdobyła najważniejszego Oscara, byłaby to prawdziwa sensacja.
Zaledwie kilka razy w całej historii Oscarów zdarzyło się, że film nieanglojęzyczny nominowano również w tej najważniejszej kategorii: najlepszy film. W 90 procentach jest ona zarezerwowana dla produkcji amerykańskich, ewentualnie brytyjskich, kręconych w języku angielskim, najczęściej też w Hollywood.
Nigdy dotąd nie udało się zdobyć głównego Oscara filmowi, który wygrał go także w kategorii nieanglojęzycznej. O krok od tego był nakręcony po chińsku w 2000 roku "Przyczajony tygrys, ukryty smok" Anga Lee, który także zdobył 10 nominacji i aż cztery Oscary, ale nie przypadł mu w udziale ten najważniejszy. Ang Lee - podobnie jak obecnie Cuaron - był już wtedy hollywoodzkim filmowcem, a koproducentem filmu była wytwórnia Columbia Pictures.
Zdarzyło się co prawda, że Oscara dla najlepszego filmu zdobył "Ostatni cesarz", który wyreżyserował w 1987 r. Włoch Bernardo Bertolucci, tyle że obraz w znacznej mierze nakręcony został po angielsku, w koprodukcji między innymi z Anglikami. Bertolucci nie ubiegał się więc o nominację w kategorii film nieanglojęzyczny.
Alfonso Cuaron stoi przed realną szansą zdobycia obu statuetek po raz pierwszy w historii nagród Akademii. W dodatku, podobnie jak w przypadku Anga Lee, swój film, choć hiszpańskojęzyczny, nakręcił w koprodukcji z Amerykanami i, podobnie jak Ang Lee, od lat pracuje w Hollywood, co także działa na jego korzyść.
Kolejnym fenomenem jest to, że "Roma" nie powstała wcale z myślą o kinie, lecz została nakręcona na zamówienie Netfliksa. Po zdobyciu Złotego Lwa, gdy stało się jasne, jak wielkie dzieło stworzył Cuaron, trafiła do wybranych kin, w ten sposób spełniając obowiązkowy dla ubiegających się o Oscara tytułów wymóg, choćby krótkiej obecności na dużym ekranie.
Nominacje aż w 10 kategoriach zdobył też brytyjsko-amerykański obraz kostiumowy Yorgosa Lanthimosa "Faworyta". Lanthimos jest rodowitym Grekiem i to jego pierwszy film kręcony w Hollywood.
To nowe akcenty. Konserwatywna dotąd Akademia - odmłodzona i wzbogacona o Afroamerykanów, Meksykanów i spore grono filmowców hiszpańskojęzycznych - porzuca stare przyzwyczajenia.
Gorąca wojna przyjaciół?
Nas jednak najbardziej interesuje los "Zimnej wojny" i pytanie, ile z trzech nominacji dla filmu ma realne szanse zamienić się w Oscary?
Do pełni szczęścia twórcom "Zimnej wojny" zabrakło jeszcze nominacji dla Joanny Kulig za najlepszą rolę kobiecą. Dla wszystkich obytych z nagrodami Akademii nie jest jednak tajemnicą, że wyróżnienie w tej kategorii aktorów nieanglojęzycznych zdarza się niezwykle rzadko. Większe szanse mają aktorki filmu twórcy pracującego w Hollywood, jak w przypadku Cuarona i hiszpańskojęzycznych aktorek "Romy"- Yalitzy Aparicio i Mariny De Taviry, które zdobyły nominację do Oscara kolejno za role pierwszo- i drugoplanową.
Kilka dni temu magazyn "Variety" napisał, że wspaniałą "Romę" Alfonso Cuarona mógłby pokonać tylko obraz Pawła Pawlikowskiego, "jeśli panom przyjdzie z sobą powalczyć" w kategorii film nieanglojęzyczny. Zresztą w żadnej z trzech kategorii, w których polski film zdobył nominację - a więc ponadto za reżyserię i za zdjęcia - łatwo nie będzie. Ale pamiętajmy, że i tak jest to historyczny sukces polskiego kina, bowiem nigdy wcześniej poza nominacją w kategorii film nieanglojęzyczny naszym filmowcom nie udało się zdobyć innych wyróżnień (nie licząc filmu samego Pawlikowskiego i nominacji za zdjęcia do "Idy").
"Zimna wojna" odniosła gigantyczny sukces na świecie i doceniło ją Hollywood, ale faworytem wśród filmów nieanglojęzycznych jest film Cuarona. Pikanterii rywalizacji Pawlikowskiego i Cuarona dodaje fakt, iż filmowcy przyjaźnią się od lat, a polski reżyser pomagał Meksykaninowi w końcowych pracach nad filmem, m.in. podczas montażu. Dociekliwi widzowie mogli nawet zauważyć umieszczone w napisach końcowych "Romy" podziękowania dla niego. Cuaron także podczas premiery swojego filmu w 2018 roku na weneckim festiwalu podkreślał, że to kino Pawlikowskiego było rodzajem "natchnienia" dla niego. Wcześniej kojarzyliśmy go z zupełnie innymi produkcjami. Wystarczy wymienić te najgłośniejsze, jak "Grawitacja" czy "Ludzkie dzieci", by przekonać się, jak bardzo różni się od nich nostalgiczna, pozbawiona technicznych fajerwerków "Roma".
W kategorii reżyser, Pawlikowski poza Cuaronem zmierzy się z takimi tuzami, jak Spike Lee ("Czarne bractwo"), wspomniany Yorgos Lanthimos ("Faworyta") i Adam McKay ("Vice"). Zdaniem amerykańskich krytyków szanse są wyrównane, choć rankingi bukmacherów faworyzują znów Cuarona. Warto przypomnieć, że nominowany do Oscara już po raz drugi za zdjęcia do filmu Pawlikowskiego Łukasz Żal konkuruje z samym Cuaronem, który pozbawiony swojego ulubionego operatora Emanuela Lubezkiego, sam stanął za kamerą. Zanosi się na fascynującą rywalizację.
"Roma" czy "Zimna wojna"?
"Zimna wojna", osadzona na przełomie lat 50. i 60., w dobie komunizmu, opowieść o miłości niemożliwej zdobyła w ubiegłym roku najpierw Złotą Palmę za reżyserię w Cannes, a w grudniu aż pięć Europejskich Nagród Filmowych w głównych kategoriach. Z kolei "Roma" ma na koncie Złotego Lwa z Wenecji oraz Złoty Glob. Filmowi Pawlikowskiego nie przyznano nawet nominacji do Złotego Globu.
Filmy Pawlikowskiego i Cuarona mają więcej wspólnego niż jedynie czarno-białe zdjęcia. Polski obraz czerpie z historii miłości rodziców reżysera, zaś meksykański to powrót twórcy do czasów dzieciństwa, do lat 70. minionego wieku.
"Roma" to opowieść o kobiecej solidarności ponad społecznymi podziałami, o dwóch światach - uprzywilejowanym i ubogim - które żyją w symbiozie. Młoda służąca indiańskiego pochodzenia otrzymuje od rodziny, dla której pracuje, tyle samo szacunku, ile sama jej daje. Mężczyźni w tym filmie niemal nie istnieją - pojawiają się na moment, po to wyłącznie, by zadawać kobiecym bohaterkom ból i cierpienie. I właśnie w obliczu tego bólu kobiety jednoczą się ponad społecznymi podziałami.
Wydaje mi się, że "Roma" to jedyny obraz spośród nominowanych, który może pokonać "Zimną wojnę".
Faworytów dwóch i niespodzianki
W głównej kategorii, czyli najlepszy film 2018 roku, również "Roma" Cuarona prowadzi w rankingach. Po piętach depcze jej wspominany wcześniej Yorgos Lanthimos z "Faworytą", także uhonorowany 10 nominacjami do Oscarów. Obraz, który zdobył Srebrnego Lwa w Wenecji, to osadzona w XVIII wieku opowieść o konflikcie na dworze brytyjskiej królowej Anny, o której względy zabiegają księżna i powiernica oraz zubożała szlachcianka, zatrudniona jako pokojówka. Opowieść, ukazująca żądzę, władzę, nienawiść, zazdrość, aż kipi od emocji. Jej największym atutem są jednak wielkie kreacje trzech aktorek (Olivii Colman, Emmy Stone i Rachel Weisz), z których wszystkie zdobyły nominacje do Oscara.
Do niedawna wydawało się, że grająca w filmie brytyjską królową Annę rewelacyjna Olivia Colman będzie główną rywalką uważanej za faworytkę Lady Gagi. Wszystko zmieniło się po Złotych Globach, gdy statuetka przypadła niedocenianej przez lata odtwórczyni wielu wybitnych kreacji Glenn Close. I choć w filmie "Żona" Bjorna Rungego Close wcale nie ma zbyt wiele okazji, by wykazać się swoim niezwykłym talentem, najwyraźniej Hollywood uznało, że czas najwyższy naprawić błędy i w końcu ją uhonorować. Glenn Close króluje we wszystkich rankingach bukmacherów i krytyków, a dystans jaki dzieli ją od rywalek, każe w niej właśnie upatrywać przyszłej zwyciężczyni.
Po osiem nominacji mają "Narodziny gwiazdy" Bradleya Coopera z Lady Gagą i nim samym w rolach głównych oraz komediowa opowieść o Dicku Cheneyu "Vice" z Christianem Balem w głównej roli. Prawdopodobnie walka o Oscara za główną rolę męską rozegra się pomiędzy nim a Ramim Malkiem, który brawurowo wcielił się w rolę Freddie'ego Mercury'ego w "Bohemian Rhapsody". I choć sam film zasłużenie został zmiażdżony przez krytyków i w Ameryce, i w Europie, tej roli nie sposób nie docenić. Sporo wskazuje na to, że znacznie lepsze "Narodziny gwiazdy" będą musiały zadowolić się statuetką za najlepszą piosenkę - "Shallow".
Sześć nominacji dla komedii "Green Book", wybranej najlepszym filmem roku przez gildię producentów, warte jest kilku statuetek, zwłaszcza dla znakomitego duetu aktorskiego - Viggo Mortensena i Mahershala Ali'ego. Jeśli wierzyć rankingom, drugi z panów ma na nią realne szanse.
Największe zaskoczenia? Chyba to, że o Oscara nie powalczą ulubieńcy krytyków Ethan Hawke (za rolę w filmie "Pierwszy reformowany") i Toni Collette (za rolę w "Dziedzictwie. Hereditary").
Laureatów Oscarów poznamy 24 lutego. Sama gala też zapowiada się ciekawie, bo jak wiadomo odbędzie się bez gospodarza.
Autor: Justyna Kobus / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: mat.prasowe