To dla mnie wielki zaszczyt i radość, że mogę grać Romana Polańskiego, wybitnego rodaka u tak wspaniałego reżysera, jakim jest Tarantino - podkreśla Rafał Zawierucha w rozmowie z TVN24. 31-letni aktor przebywa w Hollywood, gdzie trwają przygotowania do zdjęć "Once Upon a Time in Hollywood" Quentina Tarantino.
- Dziękuję bardzo serdecznie za falę komentarzy i ciepłych słów. Jestem niezwykle wzruszony i to dla mnie wielki zaszczyt i radość, że mogę grać Romana Polańskiego, wybitnego rodaka u tak wspaniałego reżysera, jakim jest Tarantino, w tak niezwykłej, światowej obsadzie. Także już teraz serdecznie pozdrawiam. Robię swoje. Zrobię to jak najlepiej i do zobaczenia w Polsce - mówi Rafał Zawierucha w rozmowie z TVN24.
O 31-letnim aktorze z Kielc zrobiło się głośno we wtorek, kiedy "The Hollywood Reporter" poinformował, że Zawierucha zagra młodego Romana Polańskiego w najnowszym filmie Quentina Tarantino.
Historia upadłego gwiazdora z morderstwami w tle
Film opowiada o Ricku Daltonie (w tej roli Leonardo DiCaprio), byłej gwieździe serialowych westernów i kaskaderze, który go dublował (Brad Pitt). Próbują o sobie przypomnieć branży filmowej w 1969 roku, gdy w Los Angeles sekta Mansona popełnia morderstwa. Wśród ofiar jest Sharon Tate, żona Romana Polańskiego.
Film - zgodnie z zapowiedziami reżysera - ma być jego przedostatnim w karierze. Tarantino odpowiedzialny jest zarówno za scenariusz, jak i reżyserię. Do kin wejdzie 26 lipca 2019 roku, ale wiele wskazuje, że jako pierwsza zobaczy go widownia przyszłorocznego festiwalu w Cannes.
Autorowi głośnych "Pulp Fiction" czy "Bękartów wojny" udało się - pomimo pewnych kłopotów wizerunkowych po tym, jak Uma Thurman opowiedziała publicznie o kulisach ich współpracy - zgromadzić najciekawsze nazwiska Hollywood. Poza wspomnianymi DiCaprio i Pittem w filmie pojawią się: Margot Robbie (jako Sharon Tate), Lena Dunham, Maya Hawke (córka Umy Thurman i Ethana Hawke’a), Al Pacino, Burt Reynolds, Luke Perry, Dakota Fanning i Damon Herriman (jako Charles Manson).
"To jest dopiero American Dream!"
"Rafał Zawierucha właśnie przeżywa przygodę życia. Jest chyba najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi i trudno mu w to szczęście uwierzyć. Gratuluję Ci brachu, zazdroszczę nieludzko, ale jestem z Ciebie dumny! Rafał kazał Was pozdrowić. Musi się wyspać, bo jutro grill u Pitta, potem lunch z Leo, a wieczorem z Margot oglądają film. A przede wszystkim razem grają i są filmową rodziną u Tarantino. To najwyższa półka kochani i cieszmy się wszyscy, bo to oznacza, że nasz polski światek się jednak zmienił na świat. Trzeba marzyć i myśleć dalej niż sięga wyobraźnia, a wszystko jest możliwe. Z Kielc do Hollywood. To jest dopiero American Dream! Trzymajcie za chłopaka kciuki i mierzcie wysoko!" - napisał we wtorek na Instagramie Borys Szyc.
Gdy w lipcu 2017 roku amerykańskie media filmowe poinformowały, że Tarantino rozpoczął prace nad "Once Upon a Time in Hollywood", zapowiadano, że projekt będzie dotyczyć morderstw sekty Mansona. Jak się teraz okazuje, zbrodnie mają być jednak tłem dla głównej historii.
"Mam nadzieję, że moje obawy, że będzie to coś niemiłego, są niesłuszne"
Do pomysłu Tarantino w maju tego roku odniósł się Roman Polański, gość specjalny festiwalu Netia Off Camera w Krakowie. Jego żona, Sharon Tate, została zamordowana w 1969 roku.
- To mnie zaskoczyło dosyć nieprzyjemnie. Znam go (Tarantino - red.) jako człowieka bardzo sympatycznego. W stosunku do mnie zawsze okazywał sympatię. Mam nadzieję, że moje obawy, że będzie to coś niemiłego, są niesłuszne - mówił Polański w rozmowie z TVN24.
Jak dodał, "stara się zapomnieć" o tragicznych wydarzeniach z 1969 roku. - To były momenty okropne, przerażające. Myślałem, że sobie więcej z życiem nie poradzę - wspominał reżyser.
Autor: tmw//kg / Źródło: tvn24