Polskie kino ma się w tej chwili świetnie i spełnia swoją społeczną, kulturalną, rozrywkową, komercyjną rolę. Reformowanie w momencie, kiedy wszystko idzie dobrze, to jest zagadkowa decyzja, niepojęta. Reformuje się wtedy, jak rzeczy idą źle - mówił w "Kropce nad i" reżyser filmowy i dyrektor studia filmowego "Tor" Krzysztof Zanussi, komentując pomysł ministra kultury dotyczący stworzenia scentralizowanego publicznego ośrodka produkcji filmowej.
Minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński ogłosił zamiar połączenia w jedną wielką instytucję publicznych producentów filmowych działających dotąd niezależnie od siebie: Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, Studia Miniatur Filmowych oraz studiów: Kadr, Tor, Zebra i Kronika. Gliński oficjalnie ogłosił ten zamiar 28 grudnia.
Ministerstwo chce, żeby powstał publiczny ośrodek produkcji filmowej, który będzie poważnym partnerem dla realizatorów wysokobudżetowych produkcji europejskich i amerykańskich.
Zanussi o planach ministerstwa: zupełnie niedorzeczne
Do tych planów odniósł się w "Kropce nad i" w TVN24 reżyser filmowy i dyrektor studia filmowego "Tor" Krzysztof Zanussi. - Nie wiem, czy to marzenie o konkurencji jest marzeniem realnym. To jest zupełnie niedorzeczne - ocenił.
- To jest pewna filozofia również w zarządzaniu kulturą, tylko ta filozofia się już wielokroć nie sprawdziła. Myśmy już mieli taką centralizację. Za komuny był "Mosfilm" i "Lenfilm", takie dwie megawytwórnie, które miały konkurować z Hollywood. Nie udało się, mimo że cenzura nie wpuszczała filmów amerykańskich do Rosji, więc ludzie musieli oglądać te własne filmy - wyjaśniał Zanussi.
- Wiemy doskonale, że Polska się notuje przez film artystyczny, przez film, który wyrasta z polskiej świadomości, a nie przez jakieś megaprodukcje - dodał.
Zdaniem reżysera, nie może powstać jedno miejsce, "bo to natychmiast będzie monopol".
"To pomysł Glińskiego jest PRL-owskim pomysłem"
Piotr Gliński ocenił również w komunikacie, że trzeba zerwać z pozostałościami PRL.
"Nasze rozdrobnione studia filmowe i rozproszone zasoby nie mogą skutecznie konkurować z zagranicznymi producentami, co w świetle przyjętych zachęt dla produkcji audiowizualnej będzie osłabiało ich pozycję konkurencyjną. Kultywowanie tej pozostałości PRL doprowadzi do marginalizacji polskiej produkcji filmowej. Połączenie zasobów w jedną silną instytucję pozwoli na stworzenie profesjonalnego i poważnego partnera dla zagranicznych producentów i wytwórni" - stwierdził pod koniec grudnia minister kultury.
- On się myli historycznie, dlatego że to jest przedwojenny pomysł takich bardzo dzielnych wtedy naszych kolegów, pokolenia przedwojennych reżyserów, którzy chcieli, żeby kino było sztuką, a nie tylko jarmarcznym widowiskiem, więc to zupełnie nie jest PRL-owskie - podkreślił w "Kropce nad i" Zanussi.
- To powstało w momencie odwilży, wcześniej był taki system, jaki pan minister teraz proponuje, czyli to jego pomysł jest PRL-owskim pomysłem - ocenił.
Zdaniem reżysera, "pomysł na centralizację i na jedyną słuszną decyzję jest fatalnym pomysłem".
"Jako optymista liczę na jakieś porozumienie"
Pytany, czy jest szansa na porozumienie z wicepremierem, odparł: - Jako realista oczywiście mam dużo wątpliwości, ale jako optymista liczę na jakieś porozumienie i na jakieś zastanowienie się, o co tu chodzi.
- Tam padły też bardzo niesprawiedliwie słowa o profesjonalizmie, które mnie bardzo obrażają, bo ja nie wiem, kto ma być tym profesjonalistą, jeśli ci, co teraz robią firmy, zdobywają Oscary, nie są profesjonalistami - mówił.
- Te studia, które istnieją, one same na siebie zarabiają od kilkunastu lat, jesteśmy na własnym rozrachunku i to, co zarobimy, wkładamy w nowe produkcje, dlatego możemy śmielej inwestować w filmy, w które prywatni producenci by nie zainwestowali, bo oni są dużo bardziej zależni od rynku - tłumaczył.
- My możemy sobie pozwolić na to, że w jednym roku mamy mały deficyt, a w następnym roku mamy mały zysk, ale działamy po to, żeby powstawały filmy, które by może gdzieś indziej nie powstały - kontynuował.
Jak dodał, "to miał być taki sklep delikatesowy, gdzie można było mieć produkty troszkę z wyższej półki". - To się udawało. Myśmy mieli ostatnie lata świetne - podkreślił.
Zdaniem Krzysztofa Zanussiego,"w kulturze dobrze jak jest wiele różnych centrów i wiele różnych elit, które w rozmaity sposób oceniają twórczość". - Niedobrze, jak jest monopol; niedobrze, jak jest tylko jedna ocena - mówił.
"Reformować w momencie, kiedy wszystko idzie dobrze, to jest zagadkowa decyzja"
Na pytanie, co się stanie, jeśli minister zrealizuje swoją wizję połączenia wszystkich studiów, odpowiedział, że reżyserzy będą "jakoś próbowali pracować w nowych warunkach". - Ale myślę, że to będą gorsze warunki. A akurat kino polskie ma się świetnie w tej chwili i spełnia swoją społeczną, kulturalną, rozrywkową, komercyjną rolę. Reformowanie w momencie, kiedy wszystko idzie dobrze, to jest zagadkowa decyzja, niepojęta. Reformuje się wtedy, jak rzeczy idą źle - zaznaczył reżyser.
- Począwszy od Kieślowskiego, którego sukcesy przypadają już na czasy po PRL-u, a skończywszy na sukcesach oscarowych, które są kompletną nowością, nigdy wcześniej nam się nie udało zdobyć Oscara, to najlepszy dowód na to, że kino ma się naprawdę dobrze. Dlaczego w tym momencie podejmować taką decyzję? Nie umiem odgadnąć - przyznał Zanussi.
Autor: kb//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24