Dobra wiadomość dla fanów Woody'ego Allena: po "pocztówkowej" serii z Rzymem, Hiszpanią czy Londynem w tle, reżyser wraca do korzeni. I choć fabuła nowego filmu owiana jest tajemnicą, jedno wiadomo: nowojorczyk jak za najlepszych czasów, znów każe bohaterom zmagać się z losem w Ameryce, którą zna na wylot. Tym razem w towarzystwie Cate Blanchett i po raz kolejny Aleca Baldwina w filmie "Blue Jasmine".
O fabule najnowszego filmu reżyser zakazał mówić poza planem, choćby nawet zdawkowo. I po raz pierwszy jego dzieło pozostaje kompletną tajemnicą. Wiemy jedynie, że skupia się na historii mieszkanki Nowego Jorku, której uładzone życie odmienia przymusowa przeprowadzka do San Francisco.
"To opowieść o końcowym etapie ostrego kryzysu życiowego, szykownej pani domu z Nowego Jorku" - lakonicznie skomentował je reżyser dla "The Hollywood Reporter".
Wiadomość o tym, że mistrz wyrafinowanego humoru wraca z kamerą w rodzinne strony uradowała nawet wielkie, amerykańskie wytwórnie. Allen zwykle omija je szerokim łukiem, ceniąc sobie nade wszystko niezależność. Tym razem jednak, już na etapie projektu do produkcji dołączył Paramount Pictures. Reżyser sięgnął też po wielkie nazwisko, choć jak dotąd kojarzone z klasycznym dramatem i kinem kostiumowym. W głównej roli obsadził Cate Blanchett – porywającą wiktoriańską królową Elżbietę I i równie znakomitą nauczycielkę romansującą z nastoletnim uczniem w "Notatkach ze skandalu".
Dla brytyjskiej gwiazdy rola w allenowskiej komedii to zupełnie nowe wyzwanie aktorskie. Dla samego Allena jej udział w projekcie chyba również. Resztę obsady stanowią aktorzy utożsamiani z tym gatunkiem, część z nich już grała w filmach Allena.
W parze z Baldwinem
Partnerem Blanchett, z którym jej bohaterkę - jak wieść niesie - ma połączyć żarliwy romans, jest Alec Baldwin. Allen obsadził go ostatnio z powodzeniem w "Zakochanych w Rzymie" w roli dojrzałego alter ego głównego bohatera. Baldwin zepchnął wtedy w cień młodego Jessego Eisenberga. Wcześniej sprawdził się znakomicie u boku Meryl Streep w komedii Nancy Meyers "To skomplikowane".
Reszty obsady dopełniają Sally Hawkins (rewelacyjna u Mike’a Lee w "Happy-Go-Lucky"), Michael Emerson (gwiazda "Lost") oraz uwielbiany przez Amerykanów Louis C.K. Obecność tego ostatniego dowodzi, że Allen ma ambicję tym razem bawić do łez. Louis C.K. to bowiem jeden z najchętniej nagradzanych komików, scenarzystów i aktorów telewizyjnych za oceanem. Zasłynął jako pomysłodawca, twórca i wykonawca głównej roli w kultowym już serialu HBO "Lucky Louie".
Tajemnicza, smutna Jasmine
Czy Allen, który swoją karierę zaczynał przecież jako komik na Broadwayu, zdołał okiełzać i podporządkować sobie Louisa C.K., przekonamy się w Polsce dopiero pod koniec lata, bo na wtedy zaplanowano premierę "Blue Jasmin" w naszym kraju. Premierę w amerykańskich kinach film będzie miał 26 lipca.
W sieci pojawiło się pierwsze oficjalne zdjęcie z "Blue Jasmine", a fani reżysera próbują z niego wyczytać historię. Na zdjęciu atrakcyjna Cate Blanchet (Jasmin), która zgodnie z tytułem, mimo bajkowej scenerii, robi wrażenie wyjątkowo smutnej ("blue" to w potocznym angielskim odpowiednik "smutku").
Goniąc Bergmana
O filmach Woody'ego Allena, realizowanych z cykliczną regularnością (co roku nowy tytuł, a zdarzały się i dwa), napisano już chyba wszystko. Klucz do jego twórczości można jednak chyba znaleźć w zwykle autoironicznych wypowiedziach. Ostatnio stwierdził w jednym z wywiadów, że ponieważ nie dorówna filmom Bergmana jakościowo, to może choć ilościowo go dogoni. (77 – letni dziś Allen nakręcił do tej pory 48 filmów, zmarły w wieku 89 lat Bergman aż 67). Teoretycznie tych dwóch filmowców nic nie łączy, a wszystko dzieli. Z wyjątkiem może lekceważącego stosunku do najważniejszej z filmowych nagród - Oscara. Mimo, że obaj są jej beneficjentami.
Allen za serce światowej kultury uważa Francję i od lat pomieszkuje w Paryżu. Powtarza też, że bardziej ceni sobie kino europejskie niż amerykańskie. Na każdym kroku podkreśla, że europejczycy finansują filmy na jego własnych zasadach. Złośliwi twierdzą nawet, że wobec jego filmów są też bezkrytyczni. Bo trudno ukryć, że swojej największe arcydzieła, jak wspomniana "Annie Hall", "Morderstwo na Manhattanie", czy "Mężowie i żony" nakręcił w USA i tam też umiejscowił ich akcję. Trudno więc dziwić się Amerykanom, że na powrót Allena się cieszą.
Autor: Justyna Kobus//kdj/k / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Sony Pictures Classics