"The Hollywood Reporter" opublikował nową listę najdroższych aktorów w fabryce snów. Na jej szczycie znalazł się Leonardo DiCaprio, który za "Wilka z Wall Street" otrzymał 25 mln dolarów. Aż czworo aktorów może pochwalić się 20-milionową gażą. Są to: Robert Downey jr, (ubiegłoroczny nr 1), który tyle zarobił na kolejnym "Iron Manie", Matt Damon ponownie w roli Jasona Bourne'e, jedyna w zestawieniu kobieta Sandra Bullock z gażą za "Grawitację" oraz Denzel Washington za rolę w "Bez litości".
Leonardo DiCaprio w ścisłej czołówce najlepiej opłacanych aktorów utrzymuje się od lat, ale jak dotąd jeszcze nigdy nie dotarł na sam szczyt. Udało mu się to za sprawą wielkiej kreacji w filmie Martina Scorsese "Wilk z Wall Street", gdzie brawurowo zagrał Jordana Belforta - brokera, giełdowego oszusta i miliardera.
Dziś trudno w to uwierzyć, ale decydując się na rolę w "Wilku..." DiCaprio podejmował ryzyko. Z uwagi na przyjaźń z wielkim Scorsese, którego ulubionym aktorem jest od lat, DiCaprio zgodził się na obniżenie wstępnej gaży za występ, aby film w ogóle mógł powstać. Producenci mieli bowiem kłopoty z dopięciem budżetu. DiCaprio doskonale radzi sobie jednak z wynoszeniem trudniejszych filmów do poziomu kasowych hitów. Wcześniej takim przykładem był "Wielki Gatsby", który na całym świecie zgarnął 350 mln dolarów.
Opłaciła mu się ta decyzja, bo "Wilk z Wall Street" zarobił ponad 400 mln dolarów, a gaża Leonardo szybko wróciła do proponowanej początkowo sumy. Aktor dostał również zapewnienie o udziale w zyskach, co ostatecznie sprawiło, że zarobił aż 25 mln dolarów za udział w filmie. I przebił wszystkich.
Najdroższa piątka - najlepsza?
Leonardo DiCaprio, mimo iż nadal nie ma na koncie Oscara (złośliwi żartują, że gigantyczna gaża to zadośćuczynienie za brak statuetki), ma na koncie aż pięć nominacji. Zaliczany jest nie tylko do najdroższych, ale i najwybitniejszych aktorów średniego pokolenia w Hollywood. Sprawdza się w każdym gatunku, a aktorzy tacy jak Jack Nicholson, Christoph Waltz czy Daniel Day-Lewis podkreślają, że praca z nim to wielka frajda i zarazem zaszczyt. Żaden z trzech wymienionych panów nigdy jednak nawet nie zbliżył się do gaży inkasowanej przez DiCaprio.
Aktor najdroższy niekoniecznie bowiem znaczy wybitny, choć ostatnimi laty jedno z drugim idzie w parze. Przynajmniej w przypadku nazwisk z tej pierwszej, najdroższej trójki. Cztery kolejne nazwiska najlepiej opłacanych gwiazd, z których dwie mają na koncie Oscary, a dwie pozostałe nominacje do złotej statuetki są tego dowodem.
W bieżącym roku drugą pozycję zajął Robert Downey jr - najlepiej zarabiający amerykański aktor 2013 i 2014 roku. Choć tak gigantyczne pieniądze (20 mln dolarów) dostał za rolę w adaptacji komiksu Marvela "Iron Man", trudno zapomnieć o tym, co pokazał w "Chaplinie", gdzie wcielił się w wielkiego Charliego (nominacja do Oscara, ale brak statuetki), czy w komercyjnym zdawałoby się "Sherlocku Holmesie" Guya Ritchiego, gdzie zagrał tytułową rolę. To dzięki niemu też Iron Man-Tony Stark nie jest zwykłym, komiksowym bohaterem, lecz także kimś w rodzaju wrażliwego na losy świata współczesnego Robina Hooda.
Również 20-milionową gażą szczyci się Matt Damon, który zainkasował tę sumę za udział w kolejnym filmie o przygodach Jasona Bourne'a. Obraz trafi do kin dopiero w 2016 roku, ale pieniądze już wpłynęły na konto gwiazdora. Co do umiejętności Damona też nie sposób mieć wątpliwości. Trzykrotnie nominowany do Oscara aktor zdobył go za scenariusz do "Buntownika bez powodu". Ostatnio przypomniał na ile go stać kreacją w "Wielkim Liberace", gdzie zagrał kochanka tytułowego showmena, w którego wcielił się Michael Douglas.
Panowie drożsi od pań?
Kolejne nazwisko od lat utrzymujące się na finansowym wierzchołku to Denzel Washington. Nagrodzony przed laty Oscarem za rolę w filmie "Dzień próby" aktor obniżył jednak loty poprzestając w ostatnich latach na produkcjach czysto komercyjnych. Wyjątkiem był "Lot" Roberta Zemeckisa z 2012 roku, w którym zagrał pilota-alkoholika i ponownie otrzymał nominację do Oscara. Swoją wysoką gażę zawdzięcza filmowi "The Equalizer" ("Bez litości") - produkcji, której ok. 40 proc. pochłonęło właśnie honorarium Washingtona, a która okazała się klapą artystyczną (zebrała kiepskie recenzje i - poza Ameryką - finansowo poradziła sobie średnio). Za oceanem Denzel nadal jednak gwarantuje pełne sale.
Jedyną kobietą w zestawieniu pięcioosobowego klubu właścicieli 2-milionowych gaż jest Sandra Bullock, o której fenomenie od lat rozpisują amerykańscy krytycy. Nie wyróżnia się ani nadzwyczajną urodą (na tle takich piękności jak Angelina Jolie, Charlize Theron czy Scarlett Johansson wypada nader blado), trudno też nazwać ją aktorką wybitną. Oscara zawdzięcza sentymentalnej, choć poruszającej opowieści "Wielki Mike", gdzie zagrała wrażliwą milionerkę przygarniającą bezdomnego chłopca, któremu pomaga odkryć sportowy talent.
Według "The Hollywood Reporter" Sandra Bullock niebawem jednak opuści to elitarne towarzystwo- swoją gigantyczną gażę zawdzięcza roli w "Grawitacji" i niezwykłym jak na Hollywood warunkom umowy z producentami. Amerykanka wynegocjowała bowiem udział w zyskach – dotyczy to zarówno dochodów ze sprzedaży biletów, jak i późniejszej dystrybucji na DVD oraz w telewizji. Zsumowane zyski dały właśnie owe 20 mln dolarów. Znawcy tematu są zdania, że za kolejny film Bullock może już żądać jednak "tylko" 15 mln dolarów.
Angelina coraz droższa, w 10 także gorsi aktorzy
Zupełnie inaczej jest w przypadku Angeliny Jolie, która za rolę w "Czarownicy" zgarnęła 15 milionów dolarów. Jednak w przypadku kontynuacji, do której ponoć Disney już się przymierza, jej gaża wzrośnie do 20 milionów. Aktorka już w przeszłości otrzymała zresztą taką sumę za rolę w filmie "Salt" (w którym pojawił się Daniel Olbrychski). Nagrodzona Oscarem u początków swojej kariery za rolę w "Przerwanej lekcji muzyki" (za kreację schizofreniczki), podobnie jak DiCaprio jest gwarancją kasowego sukcesu każdego filmu, w którym się pojawi. Ponadto kilkakrotnie zdobywała tytuł najseksowniejszej kobiety świata, a ostatnie wydarzenia z pewnością jeszcze przysporzą jej sympatii.
Kolejne nazwisko na liście najlepiej opłacanych to bezsprzecznie warta dużych pieniędzy (15 mln dolarów) Jennifer Lawrence – najbardziej dochodowa i bodaj najzdolniejsza z młodziutkich gwiazd Hollywood laureatka Oscara za rolę w "Poradniku pozytywnego myślenia". Lawrence w ubiegłym roku trafiła na pierwsze miejsce w rankingu najlepiej zarabiających aktorek w Hollywood.
Żal, że kolejne nazwiska to już całkiem inna liga. Uważany za kompletne beztalencie Dwayne Johnson, który dzięki takim filmom oraz "Szybcy i wściekli" czy "Herkules" przeistoczył się z zapaśnika w kinową gwiazdę, kasuje około 14-15 mln dolarów za rolę. Zarobki Marka Wahlberga szacuje się na kwotę 10 milionów za film.
Dziesiątkę zamyka Seth Rogen z wynikiem 8,5 mln dolarów - niestety, kolejny niezdolny, nieatrakcyjny gwiazdor nieszczęsnego "The Interview", kiczowatej, wyjątkowo złej, nominowanej do Złotych Malin produkcji, która omal nie doprowadziła do poważnego konfliktu między Ameryką i Koreą Północną.
Jak widać tylko w niektórych przypadkach najdrożsi okazują się najlepszymi. Trudno też nie zauważyć, że to panowie dominują w tym zestawieniu. Aktorki z pierwszej ligi na miarę Meryl Streep czy tegorocznej zdobywczyni Oscara Julianne Moore, mogą tylko pomarzyć o zbliżonych choćby do wyżej wymienionych honorariów. Kto oglądał tegoroczną galę oscarową pamięta przejmujące wystąpienie zdobywczyni statuetki za rolę w filmie "Boyhood" Patrici Arquette, tak entuzjastyczne przyjęte przez oklaskującą ją na stojąco Meryl Streep. Arquette apelowała o zrównanie honorariów mężczyzn i kobiet w Hollywood, co wciąż jednak pozostaje w sferze marzeń tych ostatnich.
Autor: Justyna Kobus / Źródło: "The Hollywood Reporter", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Monolith Film