"Udało nam się! 266 dzień zdjęciowy i koniec zdjęć do "Hobbita". Wielkie dzięki fantastycznej obsadzie i ekipie za to, że doszliśmy tak daleko i wam wszystkim za wsparcie! Następny przystanek: montażownia" - napisał na Facebooku Peter Jackson, reżyser filmowej adaptacji książki Tolkiena.
Wraz z informacją o zakończeniu zdjęć reżyser opublikował swój portret z planu wraz z ostatnim klapsem z 6 lipca. I oznajmił, że po 266 dniach przenosi się do montażowni, by zdążyć z premierą filmu "Hobbit: Niezwykła podróż", która ma się odbyć 28 listopada w Nowej Zelandii, dwa tygodnie przed debiutem w USA (w Polsce 28 grudnia).
Jacksonowi zależało też na tym, by mieć gotowe fragmenty na imprezę filmową CinemaCon w San Diego. 14 lipca zaprezentuje publiczności niepokazywane wcześniej materiały z tej oczekiwanej superprodukcji fantasy. O pracy przy filmie opowiedzą aktorzy, m.in. Ian McKellen (Gandalf), Martin Freeman (Bilbo) i Andy Serkis (Gollum). Dla reżysera to będzie ważny test.
Film przypomina operę mydlaną?
Gdy w kwietniu na CinemaCon w Las Vegas pokazał pierwsze 10 minut swojego prequela trylogii "Władca Pierścieni" spotkał się z krytyką. Materiał zrobiony w tempie 48 klatek na sekundę, a nie standardowych 24 klatek, rozczarował. Uczestnicy pokazu twierdzili, że film przypomina niskobudżetową produkcję telewizyjną. - Nowa technologia pozbawia go filmowej magii, wygląda zbyt realistycznie. Pojawia się pytanie: czy ludzie chcą oglądać filmy, które wyglądają zbyt prawdziwie? - ocenił jeden z amerykańskich recenzentów.
Reżyser po prezentacji tłumaczył, że przedstawiony materiał nie jest jeszcze w pełni ukończony i dopracowanie go zajmie kilka następnych miesięcy. Zachwalał też nową technologię: - Daje złudzenie prawdziwego życia. Ruch czuje się bardziej realnie i jest łagodniejszy dla oczu.
Jednak krytycy nie byli tak entuzjastyczni - pisali, że nowa jakość filmu zaprezentowana przez Jacksona podzieli fanów bardziej, niż 3D.
Stąd tak duże oczekiwania wobec kolejnej prezentacji w przyszłym tygodniu.
"Widzowie powiedzą, że jestem skazą na filmie"
"Hobbit: Niezwykła podróż" to filmowa adaptacja książki J.R.R. Tolkiena, która opowiada o wydarzeniach dziejących się 60 lat wcześniej niż te oglądane we "Władcy pierścieni". Głównym bohaterem jest Bilbo Baggins, który - wraz z 13 krasnoludami i czarodziejem Gandalfem - niechętnie opuszcza swój przytulny domek w Shire i wyrusza w niebezpieczną podróż. Musi odzyskać Erebor - zaginione Królestwo Krasnoludów z rąk niebezpiecznego smoka Smauga.
Zdjęcia odbywały się m.in. w Nowej Zelandii. Jackson na potrzeby filmu powołał do życia kilka nowych postaci, których nie ma w powieści J.R.R. Tolkiena, np. elfkę Tauriel (Córa Lasu), graną przez Evangeline Lily (znaną m.in. z "Lost: On Location", "The Hurt Locker. W pułapce wojny"). - Niemal wszystko, co robimy, jest inspirowane prozą Tolkiena. Niezależnie od tego, czy zostało opisane bezpośrednio w "Hobbicie" czy innych dziełach pisarza - mówił reżyser.
Lily też tłumaczyła odważną ideę: - Czytając "Hobbita" jako osoba dorosła, rozumiem dlaczego dodano nowych bohaterów. W "Hobbicie" nie było kobiecych postaci. To bardzo linearnie opowiedziana historia, książka dla dzieci. Ale bardzo martwię się o to, że widzowie powiedzą, że jestem skazą na filmie. Wiem, jak bardzo stanowczy potrafią być puryści.
"Widzom opadnie szczęka"
Jednak większość bohaterów to ci dobrze znani z trylogii "Władca Pierścieni", których grają m.in. Orlando Bloom, Cate Blanchett, Elijah Wood, Hugo Weaving i Ian McKellen. Wood, który ponownie wciela się we Frodo Bagginsa, opisał obraz jako "bardzo podobny w duchu" do poprzednich z serii.
- Było o wiele więcej ciężarówek i przyczep i skala produkcji jest o wiele większa. Ale to nadal ta sama grupa ludzi i ten sam klimat. Ta intymność i rodzinny aspekt na planie były ciągle takie same. Miałem poczucie, że jestem w domu. To było niesamowite przeżycie - podsumował 30-letni dziś aktor, który miał 19 lat, gdy po raz pierwszy pojawił się w Hobbitonie.
Podobnie wypowiadał się o pracy na planie Weaving, który wrócił jako Elrond: - Ten projekt jest tak ogromny, że człowiek nie bardzo wie, co się dzieje, wszystko zajmuje też bardzo dużo czasu. Ale mimo to jestem szczęśliwy, że mogłem znów zagrać ze starymi przyjaciółmi i wrócić do tego magicznego świata.
Filmowy Gandalf był bardziej emocjonalny. - Wielu widzów nie było jeszcze na świecie, jak filmowaliśmy "Władcę Pierścieni" i trylogię znają wyłącznie z wydań DVD... Pierwszy raz zobaczą Śródziemie w "Hobbicie" i gwarantuję wam, że dzięki nowej technologii wielu z nich opadnie szczęka - zapewnił Ian McKellen.
"Moje filmy to kawałek tortu"
"Władca Pierścieni" zdobył 17 Oscarów i przyniósł ponad 3 mld dol. zysku. "To jedno z najbardziej ambitnych przedsięwzięć w całej historii kina" – pisano z zachwytem, zwracając uwagę na idealną równowagę między realizmem a fantastyką.
Nic dziwnego, że ulubionym cytatem 51-letniego Petera Jacksona jest powiedzonko Hitchcocka: "Filmy innych reżyserów to kawałek życia. Moje to kawałek tortu".
Kolejna część z serii, zatytułowana "Hobbit: Tam i z powrotem", zadebiutuje w kinach rok później - 13 grudnia 2013, a do polskich kin trafi 27 grudnia 2013.
Autor: am//bgr/k / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe