Robyn Lawley, modelka o puszystych kształtach, została twarzą znanej marki bieliźniarskiej Chantelle. To przełom, bo po raz pierwszy w historii luksusowa firma produkująca desusy zatrudniła dziewczynę o rozmiarze 44, a nie typowym dla modelek 34. Australijka traktuje to niemal jak pójście na wojnę z branżą mody: - Spójrzcie na kariery modelek: to tylko te bardzo młode, chude i białe. I na dodatek zarabiają więcej od pulchnych. To musi się zmienić.
Robyn Lawley nosi rozmiar 16 (europejski 44-46) i właśnie dokonała małej rewolucji w świecie mody. Francuska marka bieliźniarska, która istnieje od 1876 roku, zatrudniła do reklamowania swoich produktów modelkę, która nie ma typowego dla branży rozmiaru 0 (europejski 34). I nie jest to linia dla puszystych kobiet, ale ta główna, kierowana do wszystkich. Wcześniej nie zrobiła tego żadna luksusowa marka na świecie.
Co ciekawe, Australijka występuje w kampanii na jesień-zimę 2013-14 wraz z Rosjanką, która jest szczuplejsza od niej aż o... 10 numerów. Puszysta Lawley i chuda Maryna Lynchuk reklamują bieliznę Chantelle na równych zasadach, ale to ta pierwsza wzbudziła większe zainteresowanie. Bo odebrano to jako pozytywny sygnał, że standardy piękna zmieniają się i kobiety zaczyna się doceniać bez szufladkowania w dziale "plus size".
Sama Robyn - która przy wzroście 183 cm ma wymiary: biust 91 cm, talia 81 cm i biodra 106 cm - twierdzi, że jest "normalnych rozmiarów". - Wolałabym, żeby mówiono o nas po prostu modelki, a nie modelki plus-size. Jeśli już to te chude powinny być nazywane minus-size - mówi w rozmowie z "Guardianem".
"Moje kształty doprowadzały mnie do łez"
Potwierdza jednak, że świat mody ma problem z wagą. - Dla wielu ludzi z tej branży modelki o obfitych kształtach są nieporozumieniem. "Eksperci" twierdzą nawet, że większe dziewczyny zachęcają innych do otyłości. "Czyż nie są żałosne?", pytają. "No i jaki wpływ mają na nastolatki?". A przecież mnie jest bliżej do rozmiaru przeciętnej kobiety niż obecnej gwieździe modelingu Karlie Kloss i to ona raczej zachęca do anoreksji, niż ja do obżarstwa - przyznaje.
Choć dziś 24-latka zapewnia, że "kocha swoje ciało i czuje się w nim komfortowo", to nie zawsze tak było. - Byłam dużą dziewczyną, a moje kształty doprowadzały mnie do łez. Nosiłam rozmiar 12-14 i zdawało mi się, że w porównaniu z innymi wyglądam jak olbrzymka - wspomina na łamach "The Timesa".
Gdy miała 15 lat, nauczycielka zasugerowała, by spróbowała kariery modelki. - Opadła mi szczęka. Tak bardzo nie znosiłam swojego ciała, że rzadko przeglądałam się w lustrze i nigdy nie pomyślałam, że mogłabym mieć szanse w modzie. Co ciekawe, inni uważali zupełnie inaczej. Czasem na ulicy zaczepiano mnie i pytano, czy nie jestem modelką. Wydawało mi się to dziwaczne, ale w końcu pomyślałam: "Skoro inni tak o mnie myślą, czemu nie spróbować? - wspomina.
Ale w agencji modelek usłyszała jedynie: czy jest gotowa stosować diety i ćwiczyć, by schudnąć. - Czułam się tak, jakby mnie wyśmiano - mówi.
"Bez przerwy byłam głodna, myślałam tylko o jedzeniu"
Podjęła jednak wyzwanie. I by zdobyć ciało w rozmiarze zero bywała na stronach internetowych dla anorektyczek i stosowała ich wskazówki. - Zaczęłam się głodzić, a po posiłkach doprowadzałam się do wymiotów. Opadłam z sił, byłam bez przerwy głodna, myślałam tylko o jedzeniu. Ale wierzyłam, że jeśli wyszczupleję, będę szczęśliwsza i piękniejsza - relacjonuje.
W ciągu roku straciła 18 kilo i doszła do rozmiaru 8. Dla osoby o jej budowie i wzroście to za mało, ale na modelkę wciąż za dużo. I gdy nawet wygrała konkurs modelek organizowany przez australijski magazyn "Dolly" i podpisała pierwszy kontrakt, wciąż porównywała się z innymi dziewczynami, a od agencji słyszała, że "musi nad sobą popracować". Nie wytrzymała presji i postanowiła dać sobie rok wolnego. Mieszkała wtedy w Paryżu i po latach głodówek zaczęła się obżerać. Po powrocie do rodzinnego Sydney nosiła rozmiar 16.
Gdy pewnego dnia 19-letnia wówczas Robyn zobaczyła w gazecie zdjęcie Crystal Renn - modelki o niestandardowych wymiarach (dziś jednak szczuplejszej o 30 kg) - coś się w niej zmieniło. - Ze swymi krągłościami wydała mi się ideałem - wspomina.
I pod jej wpływem zgłosiła się do agencji dla puszystych modelek Bella. Natychmiast podpisali z nią umowę i już po tygodniu zdjęcia z zaokrągloną Robyn zrobiły furorę w Europie. Od tamtej pory zaliczyła kilka przełomowych momentów nie tylko w swoim życiu, ale i w modowym biznesie.
W czerwcu 2011 wraz z Tarą Lynn i Candice Huffine pojawiła się na okładce włoskiego "Vogue'a" - były pierwszymi modelkami plus size w historii, które znalazły się na okładce tej biblii mody. - Nikt tam nigdy wcześniej nie pracował z kimkolwiek o takiej figurze, nawet blisko naszej. Nikt nie wiedział, co z nami zrobić. W żadną z kreacji Diora czy Gucci za 30 tys. dolarów, które dla nas przygotowano, nie mogłyśmy się zmieścić. Bo kreatorzy nie szyją ubrań powyżej L - żali się, ale jednocześnie docenia, że ta okładka zaczęła pierwszą w historii debatę na temat rozmiarów w świecie mody.
Podobnie było, gdy w ub.r. amerykański kreator Ralph Lauren wybrał ją na twarz swojej kampanii, choć przedtem zatrudniał wyłącznie wiotkie modelki. Co więcej, nigdy wcześniej żaden luksusowy dom mody nie zatrudnił dziewczyny plus size.
Lawley ma też na koncie m.in. okładki "Elle", "Marie Claire", "French Revue de Modes", kampanię reklamową H&M oraz kolekcję własnej linii strojów kąpielowych (w rozmiarach 10 i wzwyż), ale twierdzi, że potrzeba jeszcze wiele pracy, by przesunąć granice dotyczące wagi i skończyć z prześladowaniem kobiet w rozmiarze XXL. - Pomagam w małym stopniu to zmienić. To dopiero początek - zapewnia w wywiadzie dla "Guardiana".
"Jestem duża. I czuję się seksowna"
Ale podkreśla, że rozmiar to tylko numer, tymczasem w świecie mody, problem jest szerszy: chodzi też o wiek i kolor skóry. - Spójrzcie na pokazy mody. Są tylko modelki bardzo chude, białe i bardzo młode, niemal dzieci. Nie ma wyboru wśród ras. Nie ma też równości w honorariach - tym puszystym płaci się dużo mniej. A czy przez to, że noszę rozmiar XXL, nie jestem tak dobra jak szczupłe dziewczyny? W niczym im nie ustępuję - zapewnia.
24-latka nie poprzestaje na modzie. Prowadzi bloga o jedzeniu, którego mottem jest słynny cytat z G.B. Shawa: "Nie ma bardziej szczerej miłości niż miłość do jedzenia". W australijskiej telewizji Foxtel ma swój kulinarny program. Wydała też książkę kucharską z przepisami i recenzjami jej ulubionych lokali gastronomicznych na całym świecie.
A wywiady, których udziela, traktuje trochę jak misję: - W moim rozmiarze czuję się seksowna, bo mogę jeść, ile chcę i cieszyć się życiem. Wielu mężczyznom się to podoba. Jestem duża: taka jest moja natura, ale - mimo iż jestem znaną modelką - nie jestem odporna na krytykę, tak, jak inne dziewczyny. Dlatego proszę: mówcie swoim córkom, że kochacie ich ciało takie, jakie jest. Nawet jeśli jest pulchne.
Autor: Agnieszka Kowalska//kdj / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Chantelle