- To mój dziewiąty raz. Bawcie się dobrze, bo nic tak nie poprawia humoru podczas globalnego kryzysu finansowego, jak oglądanie milionerów wręczających sobie nawzajem statuetki – tak Billy Crystal przywitał telewidzów i gości oscarowej gali. Wrócił do roli prowadzącego po ośmioletniej przerwie w swoim starym stylu: od piosenki.
- Kilka z najlepszych momentów mojego życia zdarzyło się na oscarowej scenie – Billy Crystal nie krył radości, że po raz 9. poprowadzi Oscary.
O jego kandydaturze mówiono już dużo wcześniej, a on sam nie wykluczał możliwości powrotu do tej roli. W minionych latach zbierał bardzo dobre opinie, ale w ub.r. Akademia Filmowa postanowiła odmłodzić galę. I zastosowała rewolucję – zamiast starych hollywoodzkich wyjadaczy, wręczenie nagród poprowadziła młoda, atrakcyjna para aktorów: 32-letni James Franco i 28-letnia Anne Hathaway.
To nie był sukces – w zgodnej opinii recenzentów nie dorównali starszym poprzednikom.
"New York Times" pisał, że przesadne próby schlebiania młodszej publiczności wypadły dość żałośnie. "Los Angeles Times" co prawda chwalił Hathaway za zdecydowanie i odwagę, zauważając, że czuła się na tyle naturalnie, by pozwalać sobie na dość udane żarty, które zgrabnie wymyślała na poczekaniu, ale skrytykował Franco. Gazeta uznała go za zbyt rozkojarzonego i wyśmiała pomysł przebrania się za Marilyn Monroe.
Eddie Murphy zrezygnował
Pod wpływem krytyki Akademia Filmowa zdecydowała się na inne rozwiązanie w tym roku. Ponieważ wciąż zależało jej na przyciągnięciu przed telewizory młodszych widzów, którzy coraz częściej wykruszali się z publiczności oscarowej transmisji, w roli producenta zatrudnili hollywoodzkiego reżysera Bretta Ratnera, autora m.in. hitu "Godziny szczytu".
Jednak podczas jednego z wywiadów Ratner zapytany o to, jak idą próby do Oscarów, odparł, że "próby są dla pedałów". Wywołało to oburzenie w Hollywood. Pod presją zrezygnował z reżyserowania gali. A po nim zrezygnował aktor Eddie Murphy, który miał prowadzić ceremonię.
Akademia zatrudniła więc producenta "Pięknegu umysłu", Briana Grazera i to jemu pozostawiła wybór prowadzącego. Ten postawił na Crystala, a Akademia zadowolona z takiego obrotu spraw nazwała go "ikoną Oscarów".
Częściej mistrzem ceremonii w historii imprezy był tylko Bob Hope. Między 1939 a 1977 rokiem 18 razy był gospodarzem gali, również wtedy, gdy w 1953 roku odbywała się pierwsza telewizyjna transmisja. Wtedy miliony ludzi usłyszało jego słynną już kwestię: "Witam na Academy Awards, czyli w moim drugim domu".
Hope osiągnął takie mistrzostwo, że otrzymał za zasługi dla kinematografii cztery statuetki Oscara.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: A.M.P.A.S.