Na ten film fani tercetu Scorsese-DiCaprio-De Niro czekają już ponad 2 lata, lecz pandemia sprawiła, że dopiero niedawno ruszyły zdjęcia. "Killers of the Flower Moon", zapowiadany jako "ostatni taki western", odsłoni kulisy makabrycznych mordów, do których doszło w Oklahomie w latach 1921-25, gdy na tych terenach odkryto ropę naftową.
Pierwsze zdjęcie z planu, które można zobaczyć na twitterowym koncie Leonarda DiCaprio, zdążyło już obiec internet. Gwiazdorowi towarzyszy na nim grająca jego żonę Lily Gladstone, najbardziej znana z filmu "Kobiecy świat".
Scenariusz filmu oparty został na książce "Czas krwawego księżyca. Zabójstwa Indian Osagów i narodziny FBI" pióra Davida Granna, pisarza i uznanego dziennikarza "New Yorkera". Jego autorem jest Eric Roth - autor m.in. nagrodzonego Oscarem scenariusza do "Forresta Gumpa" Roberta Zemeckisa, ostatnio nominowany za "Manka".
To pierwszy film, w którym Martinowi Scorsese udało się spełnić swoje wielkie marzenie i obsadzić w jednej produkcji, w głównych rolach, dwóch swoich ulubionych aktorów - Leonarda DiCaprio i Roberta De Niro.
Oklahoma, nafta i zbrodnia
"Killers of the Flower Moon" opowie o serii morderstw na rdzennych Amerykanach, które miały miejsce w hrabstwie Osage w Oklahomie na początku lat 20. XX wieku - po odkryciu dużych złóż ropy pod ich ziemią. Oficjalnie liczba zamordowanych rdzennych Amerykanów - Indian Osage wynosi co najmniej 20, ale Grann, autor wspomnianej powieści, podejrzewa, że ofiar mogło być kilkaset.
Według autora książki, mózgiem zbrodni był niejaki William Hale, miejscowy hodowca bydła, w którego wciela się Robert De Niro. Z kolei Leonardo DiCaprio zagra agenta FBI, który przybywa na miejsce, by rozwikłać zagadkę zbrodni. Grann przedstawia też szczegółowe dowody na winę Hale'a.
Książka była przed laty wielkim sukcesem finansowym, zebrała także świetne recenzje. Dotarła do czołówki zestawienia najlepszych tytułów w kategorii "non-fiction" co roku ogłaszanych przez magazyn "Time". Sean Woods z "Rolling Stone" pisał o niej: "W swojej mistrzowskiej książce David Grann opowiada o morderstwie, zdradzie, heroizmie i walce narodu, który chce być integralną częścią współczesnego świata".
Eric Roth zdradził jednak, że jego scenariusz nie jest wierną adaptacją powieści, mimo że trzyma się opisanych w niej faktów. W filmie dużą rolę zagra również Jesse Plemons, którego akcje poszły mocno w górę po produkcji "Może pora z tym skończyć". Scorsese pracował z nim już na planie "Irlandczyka".
W ekipie znaleźli się też stali współpracownicy reżysera: montażystka Thelma Schoonmaker, scenograf Dante Ferretti oraz znakomity operator filmowy Rodrigo Prieto, twórca zdjęć do takich filmów jak "Milczenie" i "Irlandczyk" Scorsese , ale także "Tajemnica Brokeback Mountain" Anga Lee.
Taki tercet się nie zdarza
Praca na planie "Killer of the Flower Moon" dla Leonardo DiCaprio jest już szóstym filmem, nad którym pracuje z Martinem Scorsese. Wiadomo też, że trwają przygotowania do kolejnej produkcji tego duetu - "Roosevelt", gdzie ponownie w tytułowego bohatera wcieli się Leonardo.
Z kolei dla Roberta De Niro, który po długiej przerwie spotkał się znów w pracy ze Scorsese na planie "Irlandczyka", będzie to już 10 wspólny film z reżyserem, któremu zawdzięcza swoje najwybitniejsze role.
Leonardo DiCaprio i Robert De Niro pracowali już wspólnie przy kilku filmach - najpierw spotkali się na planie "Chłopięcego świata" Michaela Catona-Jonesa, w którym De Niro zagrał sadystycznego ojczyma młodziutkiego Leo. Później grali wspólnie również w "Pokoju Marvina" Jerry’ego Zaksa. Jednak mimo wielu starań Scorsese, reżyserowi nie udało się nigdy wcześniej zatrudnić ich obu jednocześnie w żadnym z filmów. O krok od tego byli w "Infiltracji", gdzie rolę, potem przejętą przez Jacka Nicholsona, miał grać właśnie De Niro. Ostatecznie nie udało się jednak panom zsynchronizować terminów zdjęć i do współpracy nie doszło.
Będzie to więc pierwszy wspólny film niezwykłego tercetu reżysersko-aktorskiego Scorsese-DiCaprio-De Niro, co jest powodem wielkiej euforii fanów tej trójki artystów.
Wiadomo, że budżet filmu obliczony został aż na 200 mln dolarów, (czyli około 50 mln USD więcej niż również drogi "Irlandczyk" kręcony dla Netflixa). Takiej sumy na pewno twórca "Taksówkarza" nie otrzymałby dziś od żadnej wytwórni. Dlatego w produkcję "Killer of the Flower Moon" inwestują po połowie Paramount Picture oraz platforma Apple, na którą film trafi tuż po dystrybucji kinowej.
Data premiery na razie nie jest znana, co zrozumiałe w obliczu wciąż panującej pandemii.
Źródło: "Variety", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock